Podczas dwóch lat pandemii w Hiszpanii wydano 15,2 mln zwolnień chorobowych, z czego ponad 5 mln z powodu Covid-19 - wynika z raportu organizacji towarzystw ubezpieczeniowych (AMAT), opublikowanych przez hiszpański dziennik "ABC". Ośrodki zdrowia są przeciążone, a pracodawcy podejrzewają nadużycia.
Ostatnią falę zwolnień lekarskich spowodował gwałtowny wzrost zakażeń wywołanych wariantem Omikron w okresie świąt Bożego Narodzenia. W grudniu 2021 r. tzw. L-4 wydano dla ponad 566 tys. pracowników. Ich liczba była o 630 proc. większa niż w listopadzie.
W niektórych regionach autonomicznych (w Madrycie i Katalonii), ze względu na przeciążenie ośrodków podstawowej opieki zdrowotnej, do otrzymania zwolnienia wystarczy telefoniczne lub internetowe poinformowanie o pozytywnym wyniku przeprowadzanego samodzielnie testu antygenowego na obecność koronawirusa. Wcześniej było to możliwe tylko po osobistej wizycie i potwierdzającym infekcję badaniu PCR.
Pracodawcy podejrzewają nadużycia w związku z falą nieobecności w pracy i brakiem kontroli ze strony administracji - zaznacza AMAT. Podkreśla, że taka sytuacja ma wpływ na produkcję i całą gospodarkę.
Dodatkowo trudności występują przy przywracaniu pracowników do pracy, gdyż wypis lekarski musi być uzyskany osobiście w ośrodkach zdrowia. Według danych AMAT, co siódmy pracownik na zwolnieniu chorobowym mógłby powrócić do pracy, ale przez niewydolność systemu podstawowej opieki zdrowotnej nie może uzyskać pozwolenia lekarskiego.
W Hiszpanii każdy pracownik z pozytywnym wynikiem testu przechodzi na zwolnienie chorobowe i trwającą obecnie siedem dni izolację. Koszty zwolnień pokrywa ubezpieczenie społeczne, które od marca 2020 r. traktuje Covid-19 jak wypadek przy pracy. Pracownik ma prawo do otrzymania 75 proc. podstawy wynagrodzenia, które jest wypłacane od pierwszego dnia. W przypadku innych chorób przysługuje tylko 40 proc. wynagrodzenia od czwartego do 15. dnia choroby, a dopiero później 75 proc.