Były ambasador USA przy ONZ John Bolton skrytykował porozumienie dotyczące zawieszenia broni w południowej Syrii, jakim zaowocowało pierwsze spotkanie Trumpa z Putinem - poinformował na swoim portalu konserwatywny tygodnik "Weekly Standard".
Zdaniem Boltona porozumienie było zdecydowanym zwycięstwem rosyjskiego przywódcy. Były ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ argumentował, że "motywowane względami humanitarnymi porozumienie o zawieszeniu broni w południowej Syrii, poprzez legitymizację udziału Rosji w syryjskim konflikcie pozwala utrzymać dyktatorskie rządy Baszara al-Asada".
Jakiekolwiek zawieszenie broni na jednym froncie zmniejsza presję na Assada, co pozwala mu na nasilenie działań na innym froncie - stwierdził Bolton.
Podobną opinię wyrazili wcześniej niektórzy eksperci wojskowi, w tym analityk wojskowy telewizji Fox News generał Jack Keane.
Keane, omawiając porozumienie osiągnięte podczas pierwszego spotkania "twarzą w twarz" Trumpa z Putinem na marginesie szczytu G20 w Hamburgu, powiedział, że nie pamięta, aby jakiekolwiek porozumienie o zawieszaniu broni z udziałem Rosji, czy to na Ukrainie, czy w Syrii było skutecznie wprowadzone w życie. Jak podkreślił, z reguły każde takie porozumienie było wykorzystywane przez Rosję do osiągnięcia taktycznych korzyści.
Bolton wątpi w prawdomówność Putina i uczciwość jego intencji nie tylko w przypadku porozumienia w Syrii.
Spotkanie z Putinem "powinno być dla prezydenta Trumpa wielce pouczającą lekcją o charakterze rosyjskiego przywódcy; podczas jego trwania obserwował jak Putin kłamał mu w żywe oczy" - stwierdził były ambasador USA przy ONZ.
Ta lekcja (...) powinna być ostrzeżeniem, jaką wagę Moskwa przykłada do uczciwości, niezależnie od tego czy chodzi o ingerencję w wybory, rozprzestrzenianie broni nuklearnej, kontrolę zbrojeń, czy Bliski Wschód - zauważył Bolton w komentarzu opublikowanym na łamach brytyjskiego "Daily Telegraph".
Były ambasador USA przy ONZ nawiązał do spotkania amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa z jego rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem, do którego doszło w ubiegły piątek w Hamburgu. Jak wynika z relacji sekretarza stanu, a zarazem jednego z uczestników tego spotkania Rexa Tillersona, podczas rozmów Putin miał kilkakrotnie zaprzeczyć, że Rosja ingerowała w amerykańskie wybory.
Zaprzeczenia Putina kłócą się z ustaleniami zawartymi w raporcie dyrektora wywiadu narodowego, przedstawionymi 6 stycznia bieżącego roku, zgodnie z którymi 17 amerykańskich agencji wywiadowczych stwierdziło z "wysoką dozą pewności", że Rosja na osobiste polecenie Władimira Putina ingerowała w amerykańską kampanię wyborczą.
(az)