W razie "zagranicznej agresji" na Syrię Teheran stanie u boku Damaszku - ogłosił główny doradca przywódcy Iranu ds. bezpieczeństwa. Wiceszef komisji obrony rosyjskiej Rady Federacji zapowiedział z kolei, że dla ochrony "zasobów rosyjskich" w Syrii Rosja użyje swojej marynarki wojennej. Deklaracje te padają w dniu, w którym prezydent USA Donald Trump ogłosił na Twitterze: "Przygotuj się, Rosjo, bo (nasze pociski) nadejdą!". Ten amerykański ostrzał w Syrii miałby być reakcją na niedawny atak chemiczny na szpital we Wschodniej Gucie.
Staniemy u boku rządu Syrii przeciw jakiejkolwiek zagranicznej agresji (...). Iran wspiera Syrię w jej walce przeciw Ameryce i syjonistycznemu reżimowi - ogłosił Ali Akbar Welajati, który jest głównym doradcą ds. bezpieczeństwa duchowego i politycznego przywódcy Iranu Alego Chameneia.
Potwierdzeniem takiego potencjalnego scenariusza wydaje się publikacja francuskiego dziennika "Le Figaro", który podał, że w ostatnich dniach Rosjanie, Irańczycy i Syryjczycy zacieśnili współpracę.
W Syrii przebywa Kasem Sulejmani, dowódca sił Al-Kuds - jednostki specjalnej irańskiej Gwardii Rewolucyjnej. Gazeta przypomniała również, że Teheran wysłał do Syrii około 2 tysięcy doradców wojskowych.
Zdaniem cytowanego przez "Le Figaro" eksperta ds. Bliskiego Wschodu, Kasem Sulejmani jest w Syrii nie tylko po to, by dowodzić irańskim kontyngentem: jego obecność może sugerować właśnie przygotowywanie odpowiedzi na zachodnie ataki.
Mają środki, by zaatakować amerykańskich żołnierzy nadal obecnych w Iraku i Syrii, nawet jeśli okaże się to trudne - zauważył ekspert.
O odpowiedzi na ewentualny amerykański atak w Syrii oficjalnie mówi Moskwa.
Aleksiej Kondratiew, wiceszef komisji obrony Rady Federacji, czyli izby wyższej rosyjskiego parlamentu, ogłosił w środę, że w celu ochrony "zasobów rosyjskich" w Syrii przed ewentualnym atakiem Stanów Zjednoczonych, Rosja użyje okrętów swojej marynarki wojennej obecnych we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Do odparcia ewentualnego ataku użyte będą także naziemne systemy obrony powietrznej, które Rosja ma w Syrii.
Szef rosyjskiego sztabu generalnego gen. Walerij Gierasimow już w zeszłym miesiącu ostrzegał - o czym przypomina Associated Press - że w razie zagrożenia życia rosyjskich wojskowych Moskwa gotowa jest odpowiedzieć na ewentualny atak rakietowy USA na Damaszek. Byłyby to działania wymierzone w rakiety i środki ich przenoszenia.
Amerykańskie naloty miałyby być odpowiedzią na domniemany sobotni atak chemiczny na szpital w Dumie we Wschodniej Gucie. Światowa Organizacja Zdrowia poinformowała, że 43 osoby zginęły tam z powodu "objawów, jakie powoduje ekspozycja na toksyczne substancje chemiczne". Identyczne objawy miało również ponad 500 poszkodowanych.
O użycie broni chemicznej w Dumie Zachód oskarża reżim Baszara el-Asada.
Już w poniedziałek Donald Trump ogłosił, że na atak w Dumie "USA odpowiedzą rozwiązaniem siłowym".
Stany Zjednoczone mają przed sobą wiele opcji militarnych, gdy chodzi o Syrię. Wybiorę jedną z nich - oświadczył wówczas.
W środę powtórzył groźby, zwracając się tym razem, za pośrednictwem Twittera, do władz w Moskwie, które wspierają reżim Asada.
Rosja zapewnia, że zestrzeli dowolny i każdy pocisk wystrzelony w kierunku Syrii. Przygotuj się, Rosjo, bo one nadejdą, będą ładne, nowe i inteligentne! Nie powinnaś być partnerką zwierzęcia zabijającego gazem, które zabija swoich ludzi i znajduje w tym przyjemność! - napisał amerykański prezydent.
(e)