Andreas Lubitz, który rozbił samolot we francuskich Aplach, nie leczył się na depresję - oświadczyła klinika w Düsseldorfie. Jednocześnie potwierdzono, że pilot linii Germanwings przebywał w szpitalu w tym roku - w lutym i marcu. "Chodziło o diagnostyczne wyjaśnienia" - poinformowały władze kliniki. Jak zaznaczono, szczegóły leczenia objęte są tajemnicą lekarską.

Dyrektor kliniki uniwersyteckiej Klaus Hoeffken zapewnił, że jego placówka będzie "bezwarunkowo" pomagać w śledztwie. Z kolei przedstawiciel Germanwings, dla której to linii pracował Lubitz, stwierdził przed chwilą, że firma nie miała żadnej informacji o leczeniu swojego pilota.

Zniszczył zwolnienie lekarskie

Pilot, który doprowadził do rozbicia Airbusa, miał dwa zwolnienia od dwóch różnych lekarzy - poinformowała o tym niemiecka gazeta "Rheinische Post".  W piątek rano podano, że Andreas Lubitz zniszczył zaświadczenie, na podstawie którego na dłużej straciłby możliwość latania. 

Pojawiły się informacje, że Lubitz od dłuższego czasu leczył się u neurologa i psychiatry z Nadrenii. Z powodu depresji miał być kilkukrotnie leczony w klinice w Düsseldorfie. Ta jednak zaprzeczyła, że pilot cierpiał na depresję. 

Pojawia się także drugi wątek, dotyczący zawodu miłosnego Lubitza. Mężczyzna miał przeżyć poważny kryzys w relacjach z przyjaciółką. Kilka tygodni temu zamówił dwa samochody - dla siebie i dla niej. Ten pierwszy zdążył nawet odebrać. 

Nie był doświadczonym pilotem

28-letni Andreas Lubitz nie był doświadczonym pilotem. Ukończył kurs pilotażu w szkole Lufthansy w Bremie. W firmie pracował półtora roku, od września 2013. Miał 630 wylatanych godzin, z czego tylko 100 na airbusie. 

W to, że Lubitz doprowadził do katastrofy samolotu, nie wierzy jeden z przyjaciół Lubitza, Peter Ruecker. Latanie było jego marzeniem. Był bardzo spokojnym, dokładnym młodym mężczyzną. Był zadowolny ze swojej pracy. Udało mu się spełnić marzenie - od pilota amatora do profesjonalisty - podkreśla Ruecker. 

W 2013 roku Lubitz został wyróżniony przez Federalną Administrację ds. Lotnictwa za swoje niezwykłe zdolności w pilotowaniu samolotów. Był fanatykiem fitnessu, codziennie rano i wieczorem biegał, często można go było spotkać, jak wracał ze sklepów sportowych z torbami pełnymi odżywek dla sportowców - relacjonował natomiast inny znajomy pilota. Mieszkańcy jego rodzinnej miejscowości Montabaur twierdzą, że nic nie wskazywało na to, by Lubitz cierpiał na depresję.

Był sam w kokpicie. Nie chciał wpuścić do kabiny pierwszego pilota

Przypomnijmy, że z nagrania zarejestrowanego przez czarną skrzynkę wynika, że w momencie katastrofy Lubitz był sam w kokpicie. Kabinę wcześniej opuścił kapitan maszyny, który udał się do toalety. Gdy chciał wrócić, drzwi były zablokowane. 

Niemiecki "Bild" twierdzi, że kapitan tuż przed katastrofą próbował jeszcze toporkiem sforsować drzwi do kabiny. Po tym, jak w kokpicie został tylko drugi pilot, manipulowano przyciskiem, który spowodował obniżenie lotu. Jak zaznaczył prokurator Brice Robin, uruchomienie tego mechanizmu może być wyłącznie świadome i intencjonalne. 

W katastrofie Airbusa A320 zginęło 150 osób.

(mal)