Jeden z pilotów samolotu linii Germanwings, który rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, opuścił kabinę i nie był w stanie do niej wrócić, zanim samolot spadł - informuje dziennik "New York Times", powołując się na dowody z rejestratora rozmów w kabinie.

Mężczyzna puka lekko do drzwi i nie ma odpowiedzi - relacjonował w rozmowie z "NYT" śledczy, który zastrzegł sobie anonimowość. Następnie silniej uderza w drzwi i dalej nie ma żadnej odpowiedzi. Odpowiedź nigdy nie nadchodzi - mówił. Dodał, że "słychać, jak (mężczyzna) stara się wyważyć drzwi".

Nie wiemy jeszcze, dlaczego jeden z (pilotów) wyszedł z kabiny, ale pewne jest, że pod sam koniec lotu drugi pilot jest sam i nie otwiera drzwi - powiedział śledczy.

"NYT" komentuje, że dane z rejestratora rozmów w kabinie jedynie "pogłębiają tajemnicę wokół katastrofy i nie wskazują na stan lub działanie pilota, który pozostał w kabinie".

Rzecznik Lufthansy, spółki-matki tanich linii Germanwings, powiedział, że przewoźnik wie o artykule w "NYT". Nie mamy informacji od władz, które potwierdzałyby te doniesienia i potrzebujemy więcej danych. Nie będziemy uczestniczyć w spekulowaniu na temat przyczyn katastrofy - podkreślił.

Jak donosi korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, o sprawie mówią już wszystkie najważniejsze amerykańskie stacje. Wielu ekspertów zastanawia się, co wydarzyło się na pokładzie airbusa. Dlaczego drugi pilot nie otworzył drzwi? Czy zasłabł? Czy celowo obniżał lot?

To stawia pytanie, dlaczego w kokpicie znajdowała się tylko jedna osoba. Jeżeli jeden z pilotów wychodzi, ktoś z załogi musi wejść do kokpitu, by były tam dwie osoby, by zapobiegać takim sytuacjom jak ta - podkreśla Richard Quest, analityk lotniczy CNN.

Francuskim śledczym, badającym przyczyny wypadku, udało się odzyskać część danych z odnalezionej czarnej skrzynki. Urządzenie CVR, czyli Cockpit Voice Recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się kabinie. Wciąż trwa natomiast poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu (urządzenie FDR, Flight Data Recorder). W środę znaleziono jego obudowę, ale bez zawartości.

Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła, że jest za wcześnie, by mówić o przyczynach katastrofy, w której zginęło 150 osób. Śledczy nie wiedzą m.in., dlaczego piloci nie reagowali na próby nawiązania z nimi kontaktu przez kontrolerów lotu.

Szef BEA zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Jak poinformował, maszyna rozbiła się o zbocze góry, gdy znajdowała się na wysokości 6 tysięcy stóp, czyli 1820 metrów.

Airbus wystartował we wtorek przed godziną 10 z Barcelony i leciał do Duesseldorfu w Niemczech. Rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Nikt nie przeżył katastrofy. Większość ofiar stanowią Niemcy i Hiszpanie, ale wśród zabitych są też obywatele kilkunastu innych krajów.

(edbie)