Najbardziej doświadczony koszykarz reprezentacji Polski Łukasz Koszarek, który z powodu urazu barku nie zagra w piątek w Gliwicach w towarzyskim meczu z Łotwą, wierzy, że zespół zbliża się do formy, która pozwoli mu walczyć w Kownie o awans do igrzysk w Tokio.
Kilka dni rehabilitacji i będę gotowy do boju - powiedział 37-letni zawodnik.
Urazu barku doznał już po 50 sekundach towarzyskiego spotkania z Tunezją (89:66) i musiał opuścić parkiet. Był to jego 206. występ w reprezentacji, co oznacza, że na liście wszech czasów awansował na piąte miejsce, wyprzedzając Jerzego Binkowskiego (205). Przed nim są już tylko takie legendy jak Mieczysław Łopatka i Dariusz Zelig - po 236, Janusz Wichowski - 224 oraz Eugeniusz Kijewski - 220.
Niefortunnie dostałem uderzenie w obręcz barkową, strasznie zabolało. Na szczęście czwartkowe badania wykazały, że nie ma tragedii - jest tylko skręcenie stawu barkowego. Trenuję sam, z boku boiska i mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie lepiej. Z trenerem Dominikiem Narojczykiem rozpocząłem ćwiczenia wzmacniające. Mam także fizykoterapię - dodał.
Koszarek ma nadzieję, że weźmie jeszcze udział w jakimś spotkaniu towarzyskim przed turniejem kwalifikacji olimpijskich w Kownie. W następnym tygodniu biało-czerwonych czekają dwa mecze z Brazylią.
"Będziemy (z trenerem Narojczykiem - PAP) robić wszystko, żebym był gotowy na przynajmniej jeden mecz z Brazylią, żebyśmy zobaczyli przed Kownem "na czym stoimy" - zadeklarował.
W opinii rozgrywającego forma koszykarzy podczas zgrupowania systematycznie rośnie. Polacy rozegrali trzy mecze, wygrywając dwa - z Meksykiem (80:75) i Tunezją, przegrali zaś z Rosją (63:78).
"Trochę brakuje nam jeszcze rytmu, ale myślę, że trenujemy dobrze i przez te kilkanaście dni zdążyliśmy się ze sobą zżyć. Są już wszyscy koszykarze, dołączyli Mateusz Ponitka i Michał Sokołowski, brakuje tylko A.J. Slaughtera. Krok po kroku idziemy w dobrym kierunku" - ocenił.
Doświadczony zawodnik uważa, że wybór na kapitana reprezentacji Mateusza Ponitki przez trenera Taylora, był naturalną koleją rzeczy. Ostatnio tę funkcję pełnił właśnie Koszarek, po tym jak na kilka meczów nie został powołany wieloletni kapitan Adam Waczyński.
Raz było głosowanie na kapitana, raz wybierali szkoleniowcy. Z tego, co pamiętam od 20 lat w reprezentacji, kapitana częściej wskazywali szkoleniowcy, tak jak teraz trener Taylor. Naszym zadaniem jest to, by wesprzeć Mateusza. To dla niego na pewno fajna sprawa i naturalna kolej rzeczy, bo był kapitanem w Zenicie Sankt Petersburg. Teraz czas na kadrę. Na pewno będzie musiał wziąć większą odpowiedzialność za chłopaków - zaznaczył.
Koszykarz, który w minionym sezonie zdobył srebrny medal z Enea Zastalem BC Zielona Góra, a od nowego będzie reprezentował barwy Legii Warszawa, czeka z niecierpliwością na turniej kwalifikacji olimpijskich w Kownie. Grupowymi rywalami będą Angola (29 czerwca) oraz mistrz Europy Słowenia (1 lipca), z gwiazdą NBA Luką Doncicem. Dwie najlepsze drużyny grupy zmierzą się w półfinałach z Litwą, Koreą Płd. lub Wenezuelą. Tylko zwycięzca turnieju zagra w Tokio.
Kowno to mekka koszykówki. Turniej kwalifikacyjny będzie wielkim świętem dla Litwinów, ale myślę, że i dla nas, bo od dłuższego czasu reprezentacja Polski pięć na pięć nie była tak blisko igrzysk (po raz ostatni wystąpiła w Moskwie w 1980 r.). Jedziemy pełni nadziei, że możemy osiągnąć coś fajnego - podkreślił.
Zdaniem Koszarka, zarówno mecz ze Słowenią, jak i potencjalny pojedynek z Litwą będą bardzo trudne, ale istotne będzie inauguracyjne spotkanie.
Pierwszy mecz jest najważniejszy. Z Angolą musimy wygrać, by liczyć się w walce o awans. Po zwycięstwie z tym rywalem będziemy mieć jakiś margines "błędu" ze Słowenią. Pewnie trudniej będzie nam z gospodarzem Litwą - jeśli trafimy na tego rywala. Pewnie nikt - oprócz nas - nie wyobraża sobie, że Litwini mogliby w Kownie przegrać... Trzymamy się swojego planu i zobaczymy - zakończył.