Rosyjski kierowca Witalij Pietrow, partner Roberta Kubicy w zespole Renault, zaprzeczył, jakoby miał w kraju sponsorów, którzy zasilili kasę francuskiego teamu kwotą 15 mln euro. Takiej kwoty rzekomo brakowało zespołowi do zamknięcia budżetu na sezon 2010.
Pieniądze, dzięki którym znalazłem się w zespole Renault, dał ojciec. I jego przyjaciele. W przyszłości liczę na pomoc innych sponsorów - oświadczył 25-letni Pietrow. Jego menedżerka Oksana Kosaczenko zdradziła, że udział rosyjskiego kierowcy w wyścigach Formuły 1 w tym roku został opłacony z kredytu bankowego, wziętego przez jego ojca pod zastaw rodzinnych nieruchomości. Żaden z rosyjskich koncernów nie zechciał wesprzeć Pietrowa. Informacje, że wolę taką zadeklarował Gazprom lub Sbierbank, to kompletne bzdury - oznajmiła. Dodała, że liczy na pomoc premiera Władimira Putina.
Według nieoficjalnych informacji, pieniądze na start syna w F1 w 2010 roku - 7,5 mln euro - biznesmenowi Aleksandrowi Pietrowowi pożyczył bank Sankt Petersburg.
Zatrudnienie Pietrowa przez team Renault F1 jest żywo komentowane przez media w Rosji. Wiadomo, że "Schumacherów" na rosyjskich drogach nie brakuje, jednak w praktyce żadnemu z nich nie udało się odczuć na własnej skórze kosmicznych przeciążeń i prędkości 300 kilometrów na godzinę na torze wyścigowym - podkreśliła "Rossijskaja Gazieta". "Wriemia Nowostiej" określa duet Kubica-Pietrow jako słowiański sojusz. To prawdziwa egzotyka dla Królewskich Wyścigów: ani w Rosji, ani w Polsce nie zbudowano dotąd nowoczesnego toru samochodowego, a sport automobilowy w dwóch krajach ani nie jest masowy, ani nie prezentuje klasy mistrzowskiej - napisał dziennik. Sam Pietrow zapewnił, że będzie uważnym uczniem Kubicy. O ile wiem, Robert sam popierał moją kandydaturę. Bez wątpienia będziemy zgraną parą - powiedział "Rossijskiej Gaziecie". W rozmowie z "Kommiersantem" zadeklarował, że będzie się trzymał jak najbliżej Kubicy i starał się regularnie przynosić zespołowi punkty.