Hiszpanie nie wygrają po raz trzeci z rzędu mistrzostw Europy. W 1/8 finału przegrali 0:2 (0:1) z Włochami, którzy zrewanżowali się im za finałowe 0:4 podczas Euro w 2012 roku. Zespół Italii czeka teraz ćwierćfinał z mistrzami świata Niemcami (2 lipca w Bordeaux), czyli z kolei powtórka półfinału poprzedniego czempionatu kontynentu. Wtedy triumfowali Włosi 2:1.
Gdyby nie świetnie dysponowany David de Gea, losy poniedziałkowego spotkania rozstrzygnęłyby się już w pierwszej połowie. Włosi atakowali z ogromną pasją, raz prawą, raz lewą stroną. I w ogóle nie przeszkadzał im deszcz, który spadł na Stade de France równo z pierwszym gwizdkiem tureckiego sędziego Cuneyta Cakira. Hiszpanie długo byli dla nich tylko tłem.
W 8. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Alessandro Florenziego uderzenie głową Graziano Pellego z trudem odbił hiszpański bramkarz. Trzy minuty później efektownie przewrotką strzelał Emanuele Giaccherini, zaś de Gea zbił piłkę na słupek. Gdyby padł gol, i tak nie zostałby uznany, gdyż arbiter uznał, że Giaccherini faulował.
Włoscy podopieczni trenera Antonio Contego byli jak zwykle bardzo zdyscyplinowani taktycznie, do tego grali niezwykle ofiarnie, jak przy uderzeniu Cesca Fabregasa z 20. minuty, gdy dwóch rzuciło się do jego zablokowania. Hiszpanie wyraźnie zawodzili, co prawda mieli nieznaczną przewagę w posiadaniu piłki (52-48 proc.) i podaniach (210-208), ale statystycy szybko wyliczyli, że to najmniejsza ich liczba od finału ME 2008 z Niemcami (1:0).
Swoje fatalne pięć minut miał kapitan broniących tytuł Hiszpanów Sergio Ramos. Najpierw skiksował po wrzutce Mattii De Sciglio (zastąpił w wyjściowym składzie kontuzjowanego Antonio Candrevę), a następna pomyłka miała już wymierne skutki. Po faulu Ramosa rywale wykonywali rzut wolny. Strzał po ziemi Edera odbił de Gea, ale zabrakło asekuracji i Giorgio Chiellini wepchnął piłkę do siatki. To była 33. minuta.