Reprezentacja Węgier pokonała drużynę Austrii 2:0 na mistrzostwach Europy we Francji! Obie bramki padły w drugiej połowie spotkania we francuskim Bordeaux, a na listę strzelców wpisali się kolejno Adam Szalai i Zoltan Stieber. Dla obu drużyn był to pierwszy występ w turnieju.
Euro 2016. Mecz Austria - Węgry: Zobacz zapis relacji na żywo!
Węgrzy nie grali w wielkim turnieju od 30 lat, a mianowicie od mistrzostw świata w Meksyku w 1986 roku. W finałach mistrzostw Europy wystąpili do tej pory dwukrotnie - w 1964 i 1972 roku, zajmując odpowiednio trzecie i czwarte miejsce. Takie osiągnięcie w Euro 2016 byłoby sensacją. Na razie jednak Madziarzy postarali się o niespodziankę, wygrywając we wtorek z Austrią 2:0 (0:0) na inaugurację zmagań w grupie F.
Spotkanie mogło rozpocząć się fantastycznie dla Austriaków, bowiem niewiele zabrakło, by już w pierwszej akcji objęli prowadzenie. Piłka po kąśliwym strzale Davida Alaby skozłowała przed Gaborem Kiralym, któremu dopisało w tej sytuacji szczęście - futbolówka trafiła w słupek.
Austriak natomiast naprawdę miał czego żałować: gdyby piłka znalazła się w siatce, mógłby się pochwalić najszybciej zdobytą bramką w historii mistrzostw Europy! Tak się nie stało, więc rekordzistą pozostaje Rosjanin Dmitrij Kiriczenko, który w 2004 roku w meczu z Grecją w portugalskim Faro trafił do siatki już w 68. sekundzie spotkania.
Słupek oznaczał ponadto, że Alaba nie zepsuł święta 40-letniemu Kiraly'emu (węgierski golkiper urodził się 1 kwietnia 1976 roku), który od wtorku jest najstarszym zawodnikiem w dziejach Euro! Do tej pory liderem tej klasyfikacji był słynny Niemiec Lothar Matthaeus, który wystąpił na turnieju w 2000 roku, mając 39 lat i 91 dni.
Drugą szansę Alaba miał już w 10. minucie rozgrywanego w Bordeaux spotkania, tym razem po prostopadłym podaniu w pole karne. Górą ponownie był jednak węgierski weteran. Wielką klasę Kiraly pokazał także w 35. minucie, kiedy znakomicie odbił lewą ręką uderzenie Zlatko Junuzovica.
Stare sportowe porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą - podopieczni trenera Marcela Kollera przekonali się o tym w drugiej połowie.
Sygnał do ataku dał Węgrom Balazs Dzsudzsak, ale Robert Almer poradził sobie z "bombą" z około 30 metrów. Skapitulował natomiast w 62. minucie - autorem trafienia, po ładnej akcji, był słabo grający do tego momentu Adam Szalai. Co gorsza, kilka minut po stracie bramki Austriacy stracili również obrońcę - za faul Aleksandar Dragovic został ukarany drugą żółtą, więc w konsekwencji czerwoną kartką.
Osłabieni Austriacy musieli się odkryć, wychodząc zapewne z założenia, że wciąż mają sporo czasu na wyrównanie, zaś jeśli się nie uda, to rozmiary porażki nie będą miały znaczenia. Niestety dla nich sprawdził się drugi scenariusz (choć i oni mieli szanse na zdobycie bramki): w 87. minucie na 2:0 podwyższył po kontrze rezerwowy Zoltan Stieber. I było to ostatnie trafienie w tym spotkaniu.
W składzie węgierskiej ekipy znaleźli się dwaj piłkarze grający na co dzień w polskiej ekstraklasie: obrońcy Richard Guzmics z Wisły Kraków i Tamas Kadar z Lecha Poznań. Na ławce rezerwowych pozostali natomiast mistrz Polski w barwach Legii Warszawa i król strzelców poprzedniego sezonu Nemanja Nikolic oraz Gergo Lovrencsics z Lecha.
Niespodziankę przyniosło również drugie, rozegrane trzy godziny później, spotkanie grupy F. Portugalczycy z Cristiano Ronaldo na czele jedynie zremisowali z debiutującą w wielkiej piłkarskiej imprezie Islandią.
Marcel Koller, trener reprezentacji Austrii:
"Dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, Alaba trafił w słupek już w pierwszej minucie. Piłkarze byli jednak za bardzo nerwowi, nie wiem dlaczego. Mieliśmy zbyt dużo strat piłki, brakowało koncentracji. Nigdy wcześniej tego nie widziałem w mojej drużynie. W przerwie sporo dyskutowaliśmy. Potem jednak przegrywaliśmy 0:1 tuż przed czerwoną kartką dla Dragovica.
Węgrzy potrafią grać w piłkę, wykazują się cierpliwością, potrafią grać kombinacyjnie. Świetnie się bronili. Zasłużyli na zwycięstwo. Moi zawodnicy są rozczarowani. W szatni milczeli. Teraz moim zadaniem będzie przywrócić w nich wiarę i trzeba będzie w następnym meczu pokonać Portugalię".
Bernd Storck, trener reprezentacji Węgier:
"Gratulacje dla wszystkich moich zawodników. Otrzymali dziś nagrodę za trzy tygodnie ciężkiej pracy. Oczywiście trzeba mieć trochę szczęścia, gdy gra się przeciwko tak silnej drużynie. Mieliśmy je, kiedy Alaba trafił w słupek. Potem odzyskaliśmy spokój, a w drugiej połowie Adam Szalai zdobył naprawdę wspaniałą bramkę.
W krótkim czasie moja drużyna zrobiła duże postępy, wyciągając wnioski z błędów, jakie popełniła w meczach towarzyskich".
(edbie)