Cztery gole i mnóstwo zwrotów akcji zobaczyli kibice zgromadzeni na trybunach stadionu w Hamburgu podczas meczu Chorwacji z Albanią. Kiedy wydawało się, że ci pierwsi dowiozą do końcowego gwizdka prowadzenie 2:1, w piątej minucie doliczonego czasu gry bramkę na wagę remisu zdobył Klaus Gjasula. Albański pomocnik w ten sposób zrehabilitował się za strzelonego wcześniej gola samobójczego.
Oba zespoły przystąpiły do drugiej kolejki grupowej z zerowym dorobkiem punktowym. Zespół Zlatko Dalica doznał dotkliwej porażki z Hiszpanią 0:3, a Albania postawiła się Włochom, ale i tak przegrała 1:2. Podopieczni brazylijskiego trenera Sylvinho przy okazji zapisali się historii Euro. Nedim Bajrami strzelił Italii najszybszego gola w historii ME, trafiając do siatki w 23. sekundzie spotkania.
Będzie to trudny mecz - przewidywał kapitan Albanii Berat Djimsiti. Chorwaci w swojej historii grali na sześciu mundialach, a obecne ME są ich siódmymi. O ile mistrzostwa świata trzy razy kończyli na podium, to na Starym Kontynencie nigdy nie znaleźli się w najlepszej czwórce.
Obaj szkoleniowcy w porównaniu do poprzednich występów nieznacznie przemeblowali składy wyjściowe. W drużynie chorwackiej od początku pojawiło się trzech nowych zawodników: Josip Juranovic (były gracz Legii Warszawa), Ivan Perisic i Bruno Petkovic. U rywali dwóch: Qazim Laci i Rey Manaj. Zwłaszcza ta pierwsza zmiana dokonana przez selekcjonera Sylvinho okazała się znamienna.
Albańczycy od pierwszych minut, podobnie jak to było w meczu z Włochami, odważnie atakowali rywali na ich połowie. Z czasem gra się wyrównała. Jeszcze przed upływem kwadransa prowadzenie dla Albanii głową uzyskał Laci po dokładnym dośrodkowaniu w pole karne Jasira Asaniego. Piłkarze Sylvinho umiejętnie się bronili, szukając kolejnej szansy w kontratakach.