Nie ma chyba w tym momencie na świecie bardziej rozpolitykowanej piłkarskiej drużyny niż reprezentacja Francji. Wypowiedzi Mpappe, Thurama czy Dembele, dotyczące wyborów parlamentarnych, przebiły się do wszystkich światowych serwisów. Ostatnio takie polityczne zaangażowanie obserwowaliśmy we Francji 22 lata temu. Wtedy piłkarze też przestrzegali przed skrajną prawicą.

Dembele: We Francji słychać alarm

Zaczął Ousmane Dembele. 13 czerwca na konferencji prasowej z dziennikarzami sportowymi przed Euro 2024 wezwał rodaków, by wzięli udział w wyborach. Nie wskazał jednak na kogo konkretnie powinni oddać głos (czy też na kogo tego głosu nie oddawać).

Nie chcę, aby myślano, że nie zajmuję żadnego stanowiska. Odnośnie sytuacji we Francji, myślę jednak, że słychać alarm. Widziałem wiadomości, że w wyborach nie wziął udziału co drugi Francuz. Potrzebna jest mobilizacja - nawoływał francuski piłkarz malijskiego pochodzenia.

Frekwencja w wyborach do europarlamentu przekroczyła we Francji ledwo 51 proc., więc wypowiedź Dembele została odebrana jako wezwanie do stawienia się w lokalach wyborczych podczas przyspieszonych wyborów parlamentarnych, które zapowiedział prezydent Emmanuel Macron i spełnienie obywatelskiego obowiązku. 

Dembele dodał jeszcze, że on i koledzy z drużyny oddadzą głos za pośrednictwem pełnomocników. Pomocnik PSG słusznie bowiem - jak się później okazało - zakładał, że francuscy piłkarze wyjdą z "polskiej grupy" i w dniu wyborów 30 czerwca nadal będą przebywać w Niemczech na turnieju Euro 2024.

Do pójścia do urn zachęcał też napastnik Olivier Giroud

Ich wypowiedzi były jednak tylko przygrywką.

Thuram chce zatrzymać Zjednoczenie Narodowe

Dwa dni później napastnik Marcus Thuram powiedział już wprost o konieczności przeciwstawienia się przy wyborczych urnach skrajnej prawicy, czyli Zjednoczeniu Narodowemu Marine Le Pen (RN - Rassemblement National).

Jako obywatele musimy walczyć, aby Zjednoczenie Narodowe nie przeszło - powiedział napastnik francuskiej reprezentacji. Sytuację we Francji określił jako "smutną i bardzo poważną".

Thuram mówił o rasistowskich aktach na stadionach, nie tylko we Francji, ale i we Włoszech, o rosnącej sile skrajnej prawicy w jego kraju. Przyznał, że chce wykorzystać swoje olbrzymie zasięgi w mediach społecznościowych, by trafić do młodych Francuzów.

Przypomnijmy: w czerwcowych wyborach do europarlamentu na partię Marine Le Pen zagłosowało 32 proc. wyborców w wieku od 18 do 32 lat (najwięcej w tej grupie wiekowej). Dla porównania: na partię Odrodzenie prezydenta Emmanuela Macrona głos oddało zaledwie 5 proc. młodych Francuzów.

Mbappe: Ekstremiści u drzwi

Wypowiedź Thurama, będąca konkretną wskazówką polityczną, poniosła się już znacznie szerszym echem niż profrekwencyjne wezwanie Dembele. Tuż przed Euro na konferencjach z piłkarzami kadry przed futbol wysunęła się polityka.

O ustosunkowanie się do opinii Thurama został w końcu poproszony Kylian Mbappe - największa gwiazda francuskiej kadry, jej kapitan, który ma algierskie i kameruńskie korzenie. Nowy napastnik Realu Madryt poparł swego kolegę.

Euro to ważny moment w naszych karierach, przede wszystkim jednak jesteśmy obywatelami. Nie możemy izolować się od świata, który nas otacza, zwłaszcza jeśli dotyczy to naszego państwa. Chciałbym zwrócić się do całego francuskiego narodu, przede wszystkim do młodych ludzi. Jesteśmy pokoleniem, które może coś zmienić. Ekstremiści są u drzwi władzy - mamy szansę wybrać przyszłość naszego kraju. Wzywam młodych do głosowania, do zwrócenia uwagi na to, jak ważna to sytuacja. Mam nadzieję, że mój głos zostanie usłyszany. Musimy identyfikować się z tym krajem, musimy identyfikować się z naszymi wartościami: różnorodnością, tolerancją i szacunkiem - powiedział Kylian Mbappe - piłkarz, który wychował się na przedmieściach Paryża.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy także wsparcie, jakiego Mbappe i innym piłkarzom udzielił Aurélien Tchouaméni, pomocnik reprezentacji Francji (pochodzenia kameruńskiego).

Prawica zagląda Mpappe do portfela

Wystąpienia Mbappe politycy Zjednoczenia Narodowego, które jest głównym faworytem wyborów i wkrótce może nad Sekwaną przejąć władzę, nie mogli już zignorować. Próbowali jednak osłabić wrażenie, jakie wywarły słowa kapitana kadry, kierując uwagę w stronę jego portfela.

Jordan Bardella, formalny szef RN, stwierdził, że jest zażenowany, gdy ludzie, którzy zarabiają tak olbrzymie pieniądze (jak w domyśle Mpappe), dają wskazówki "tym, którzy nie mogą związać końca z końcem" i nie mają szansy mieszkać w bezpiecznych dzielnicach.

Edwige Diaz, wiceprzewodnicząca RN, również wskazała na bajeczne zarobki reprezentantów Francji, w związku czym trudno im zrozumieć zwykłych Francuzów, których nie stać na opiekę medyczną, ogrzewanie czy nawet jedzenie. Wyraziła również przekonanie, że apele futbolistów nie wpłyną na wynik wyborczy RN.

Wieloetniczna, genialna mozaika

Polityczne wzmożenie, jakie zapanowała we francuskiej kadrze, zadziwiło świat sportu, ale to nie pierwszy taki przypadek w historii tej reprezentacji. Iskrzenie między multikulturową, wieloetniczną drużyną narodową a Frontem Narodowym i jego politycznym kontynuatorem RN trwa bowiem od ćwierćwiecza.

Cofnijmy się do 1998 roku, kiedy to Francja jako gospodarz mundialu po raz pierwszy w historii zdobyła mistrzostwo świata. Jej gwiazdą był wówczas m.in. Lilian Thuram, genialny obrońca pochodzenia gwadelupskiego, ojciec Marcusa.

Komentatorzy sportowi ochoczo wtedy wskazywali na pochodzenie każdego z zawodników tej reprezentacji, akcentując to, że większość z nich lub ich rodziców urodziła się poza Francją. Kadra była przedstawiana wówczas jako symbol nowoczesnej, kolorowej i wielokulturowej Francji. Taka wieloetniczna, genialna mozaika.

Oprócz Thurama w kadrze grali wówczas m.in. Zinedine Zidane (jeden z najbardziej genialnych piłkarzy w historii o algierskich korzeniach), Marcel Desailly (urodzony w Ghanie), Patrick Vieira (pochodzenie senegalskiego), Youri Djorkaeff (z korzeniami ormiańskimi po linii matki oraz kałmucko-polskimi ze strony ojca), Thierry Henry (tak jak Thuram pochodzenia gwadelupskiego), Alain Boghossian (pochodzenia ormianskiego), Christian Karembeu (urodzony na Nowej Kaledonii - francuskim terytorium zamorskim), David Trezeguet (o korzeniach argentyńskich) czy Robert Pires (pochodzący z rodziny hiszpańsko-portugalskiej). Nawet przy Bixente Lizarazu komentatorzy zwracali uwagę, że to piłkarz pochodzenia baskijskiego i łamali sobie języki w czasie transmisji, ćwicząc właściwą wymowę.

Sukces 1998 roku przyszedł w momencie dużych napięć społecznych we Francji. Na przedmieściach Paryża i innych dużych miast dochodziło do zamieszek, w społeczeństwie wzrastały nastroje ksenofobiczne, a Mathieu Kassovitz pokazywał na całym świecie swój głośny film "Nienawiść" - antyczną z ducha tragedię rozgrywającą się w podparyskich blokowiskach w czasie starć Francuzów afrykańskiego pochodzenia z policją (1995 r.).

Wybuch radości po sukcesie reprezentacji i obrazki pokazujące wielotysięczny, wielokolorowy tłum świętujący wygraną na mundialu na Polach Elizejskich, miał zwiastować nowe otwarcie dla francuskiego społeczeństwa.

Front Narodowy nie kocha reprezentacji

Taki skład reprezentacji nie podobał się skrajnej prawicy, grającej mocno kartą ksenofobiczną. Jean-Marie Le Pen, szef ówczesnego Frontu Narodowego, ojciec dzisiejszej liderki Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen skarżył się wówczas publicznie, że w reprezentacji Francji "grają sami obcokrajowcy". Jego zwolennicy zarzucali piłkarzom, że nie umieją śpiewać "Marsylianki" i nie robią tego przed meczami. A reprezentacja "Trójkolorowych" (w nawiązaniu do niebiesko-biało-czerwonej flagi) była prześmiewczo określana jako "black, blanc, beur" ("czarna, biała i arabska")

Jesteśmy Francuzami - odpowiadał krytykom Lillian Thuram, który nie krył, że w swoim życiu często spotykał się z przejawami rasizmu.

Zatrzymać Jean-Marie Le Pena

Cztery lata później Francja stanęła przed wielkim egzaminem. W kwietniu 2002 r. do drugiej tury wyborów prezydenckich przeszedł - obok Jacquesa Chiraca - Jean-Marie Le Pen, kandydat nacjonalistycznego Frontu Narodowego. W I turze Chirac zdobył 19,8 proc. głosów, Le Pen - 16,8. Eksperci polityczni przewidywali, że dogrywka będzie zacięta, a władzę we Francji przejąć może nacjonalista (obecne Zjednoczenie Narodowe jest łagodniejsze w postulatach w stosunku do swojego poprzednika).

Mobilizacja we Francji, by stawić czoła Frontowi Narodowemu, była wówczas ogromna. Przez miasta przetaczały się wielotysięczne, antynacjonalistyczne manifestacje.

W politykę postanowili zaangażować się również piłkarze.

Głos zabrał m.in. Zinedine Zidane, mówiąc radiu France-Info o konsekwencjach, jakie wynikną, z tego gdy Francuzi zagłosują na partię, która nie odpowiada francuskim wartościom.

Le Pen w odpowiedzi poradził wtedy Zidane'owi, aby pozostał przy piłce nożnej. 

Marcel Desailly nie gryzł się w język. Front Narodowy jest partią faszystowską - stwierdził. Na swojej stronie internetowej napisał: "Mam nadzieję, że Francuzi opamiętają się i zagłosują przeciwko niemu (Le Penowi - red). Podobnie jak zdecydowana większość Francuzów, jestem zszokowany".

A Robert Pires opublikował nagranie wideo, w którym wzywał wyborców, aby nie popierali Le Pena. I wskazywał: "Jako piłkarze nie chcemy być rządzeni przez skrajną prawicę".

Podkreślał, że grają dla Francji, ponieważ są Francuzami, ale ich korzenie sięgają wielu kontynentów. 

Pires nie bał się nawet lekkiego szantażu. Podkreślał, że wielu jego kolegów z drużyny zbojkotuje mistrzostwa świata, jeśli Jean-Marie Le Pen zostanie wybrany na prezydenta. Przypomnijmy, że na mundialu Japonii i Korei Południowej Francuzi mieli bronić tytułu mistrzów świata.

Chirac ostatecznie wygrał, zdobywając aż 82 proc. głosów.

Niebezpieczeństwo przejęcia władzy we Francji zostało oddalone. Aż do teraz.

Jaki ojciec, taki syn

Marcus Thuram przyznaje, że ojciec jest dla niego wzorem nie tylko jako piłkarz, ale i osoba zaangażowana w społeczno-polityczną rzeczywistość (Lilian Thuram w późniejszych latach wielokrotnie jeszcze polemizował z Le Penem i politykami tego obozu).

Czuję się odpowiedzialny za podtrzymanie jego przesłania - stwierdził.