Zjednoczenie Narodowe (RN) Marine Le Pen ma szansę na zdobycie bezwzględnej większości we francuskim parlamencie - wynika z niektórych przedwyborczych sondaży. Poparcie dla ugrupowania rośnie. Ewentualnie utworzenie rządu przez Zjednoczenie Narodowe doprowadzi do tzw. kohabitacji. Szykuje się również rekordowa frekwencja.
We Francji trwają przedterminowe wybory parlamentarne. Są one jednymi z najważniejszych od dziesięcioleci zarówno dla kraju, jak i dla reszty Europy. Potencjalnie mogą zapewnić skrajnie prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu większość w parlamencie.
Zaskakując niemal wszystkich prezydent Francji Emmanuel Macron po porażce swojej formacji politycznej Odrodzenie (Renaissance) i jej koalicjantów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, rozwiązał parlament i rozpisał przedterminowe wybory. Ich pierwsza tura trwa dzisiaj. Druga odbędzie się 7 lipca.
Kandydaci partii politycznych zostali zarejestrowani w 577 okręgach wyborczych.
W pierwszej turze kandydaci, którzy otrzymają 50 proc. głosów przy frekwencji przynajmniej 25 procent wyborców w okręgu, zwyciężają. Do drugiej tury przejdą te osoby, na które głosowało ponad 12,5 proc. uprawnionych.
Od początku w sondażach prowadziło Zjednoczenie Narodowe (RN), dawny Front Narodowy Marine Le Pen. Poparcie tego skrajnie prawicowego ugrupowania rosło niemalże w każdym badaniu.
Z jednego z ostatnich sondaży OpinionWay przeprowadzonego dla gazety "Les Echos" i opublikowanego w piątek, wynika, że RN może zdobyć 37 proc. głosów w całym kraju. To o dwa punkty procentowe więcej niż tydzień wcześniej.
Sojusz lewicy - Nowy Front Ludowy - według tego badania - może liczyć na 28 proc. głosów. Na trzecim miejscu mogą znaleźć się partie centrowe skupione wokół prezydenta Emmanuela Macrona, z poparciem 20 procent wyborców.
Według badania ośrodka Ifop dla dziennika "Le Figaro", telewizji LCI i Sud Radio RN może liczyć na 36,5 proc. poparcia. Z piątkowego sondażu wynika także, że poparcie dla Nowego Frontu Ludowego wynosi 29 proc., a centrowej partii Macrona - 20,5 proc.
Sondaż prognozuje również rekordowo wysoką frekwencję sięgającą 67 proc. To o 19,5 pkt proc. wyższą niż w poprzednich wyborach w 2022 r.
Według innego sondażu, przeprowadzonego dla telewizji BFMTV, również opublikowanego w piątek, wynika, że skrajnie prawicowa partia może liczyć na 36 proc. głosów i jest na dobrej drodze do zdobycia 260-295 miejsc w parlamencie, co potencjalnie może dać jej bezwzględną większość w parlamencie (289).
Sojusz lewicy - Nowy Front Ludowy - w tym badaniu uzyskuje 27,5 proc. głosów, co oznaczałoby 155-175 mandatów.
Obóz polityczny Macrona cieszy się poparciem 20 procent wyborców, co może mu przynieść 85-105 miejsc. W rozwiązanym przez prezydenta parlamencie siły te miały 245 miejsc.
Większość bezwzględna oznacza, że premierem zostałby obecny szef Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella. 28-latek mówił, że nie obejmie stanowiska premiera, dopóki jego partia, która złagodziła niektóre swoje antyunijne stanowiska, nie zdobędzie bezwzględnej większości.
Z sondażu Harris Interactive-Touluna dla czasopisma "Challenges" i stacji telewizyjnych: RTL i M6, opublikowanego 10 czerwca, czyli dzień po ogłoszeniu przedterminowych wyborów, wynikało, że Zjednoczenie Narodowe może uzyskać 34 proc. głosów. Oznaczałoby to 235-265 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym.
Z badania wynikało również, że na lewicową koalicję skłonnych jest głosować 22 proc. Francuzów. Obóz prezydencki może otrzymać 19 proc. głosów.
Z kolei według sondażu, które BFMTV opublikowało 12 czerwca, wynikało, że Zjednoczenie Narodowe w pierwszej turze wyborów parlamentarnych mogło liczyć na 31 proc. głosów. Na sojusz partii lewicowych gotowych było wówczas zagłosować 28 proc. ankietowanych, z kolei 18 proc. na kandydatów większości prezydenckiej.
Z badania ośrodka Ifop, opublikowanego 20 czerwca, wynikało, że 34 proc. badanych zadeklarowało, iż zagłosuje w wyborach na skrajną prawicę.
Na Nowy Front Ludowy zamierza głosować 29 proc. ankietowanych. Z kolei obóz Macrona wybrało 22 proc. uczestników sondażu.
22 czerwca opublikowano kolejne badania: ośrodków Elabe, a także Ipsos. Wynikało z nich, że RN może liczyć na 36-procentowe poparcie. Z kolei Nowy Front Ludowy może uzyskać od 27 proc. do 29,5 proc. głosów, a obóz prezydencki - 19,5-20 proc.
Prognozy dotyczące liczby mandatów trzeba jednak traktować ostrożnie. Możliwe jest bowiem m.in., że w danym okręgu znajdzie się w niej trzech kandydatów. Wówczas - jak zauważają zagraniczne media - możliwe są sojusze mające na celu blokowanie skrajnej prawicy.
Oczywiście chcę uniknąć zwycięstwa ekstremów, zwłaszcza skrajnej prawicy - mówił w piątek premier Gabriel Attal.
Także Macron nazwał skrajną lewicę i skrajną prawicę ekstremami. W wywiadach podkreślał również, że programy dwóch skrajnych sił prowadzą do wojny domowej.
Według Macrona takie zagrożenie pojawia się, bo odpowiedzią Zjednoczenia Narodowego na brak poczucia bezpieczeństwa jest sprowadzanie ludzi "do religii albo do pochodzenia", a to tworzy podziały. Z kolei skrajnie lewicowa Francja Nieujarzmiona proponuje zdaniem Macrona "formę komunitaryzmu", ale to również oznacza sprowadzanie ludzi do "przynależności religijnej albo wspólnotowej".
Co ciekawe prezydent powiedział, że programy obu sił opozycyjnych odpowiadają na realne problemy", jednak - jego zdaniem - robią to źle, jedynie "zwiększając konfliktowość".
Zwycięstwo RN będzie oznaczało dla Francji kohabitację. To sytuacja, gdy prezydent i premier wywodzą się z różnych obozów politycznych.
RN radykalnie sprzeciwia się Macronowi niemal we wszystkich kwestiach.
Le Pen, która jest nieformalną liderką skrajnej prawicy, zasugerowała w piątek, że może dojść do sporów, mówiąc, że "to prerogatywa premiera, a nie prezydenta" mianować kolejnego komisarza europejskiego Francji. Obecnie jest to komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton.
Le Pen mówiła także, że w przypadku prezydenta "zwierzchnik sił zbrojnych" to "tytuł honorowy", a wydatki kontroluje premier. Prezydent nie będzie mógł wysłać żołnierzy Ukrainę - stwierdziła.
Co za arogancja. (...) Wszystkie stanowiska są już rozdane - mówił w odpowiedzi Macron. Kim oni są, żeby wyjaśniać, jaka powinna być konstytucja? - dodawał.
Macron po raz pierwszy w wyborach prezydenckich wygrał w 2017 r., składając przysięgę obrony postępowych ideałów i zrewolucjonizowania funkcjonowania francuskiej polityki. Wielu wyborców, których pozyskał z centrolewicy, czuło się coraz bardziej wyobcowanych podczas jego drugiej kadencji, po tym, jak zdecydował się m.in. na podniesienie wieku emerytalnego. Obietnica Macrona, złożona w niedawnym liście do narodu, że będzie rządził inaczej, nie została potraktowana poważnie przez wyborców.
Antoine Bristielle z francuskiego think tanku Fondation Jean-Jaurès powiedział, że poczucie odrzucenia Macrona narastało z czasem i było widoczne u jego dawnych wyborców z centrolewicy.
To uczucie jest ściśle związane z jego osobowością i sposobem uprawiania polityki, szczególnie w drugiej kadencji. Chodzi o zmiany w emeryturach, prawo imigracyjne, ale także o to, co postrzegane jest jako brak woli w kwestiach ochrony środowiska, a nawet feminizmu. Na przykład jego poparcie dla Gérarda Depardieu - podkreśla.
Kiedy Depardieu był ostro krytykowany we Francji po opublikowaniu filmu, w którym wygłasza seksistowskie uwagi, Macron stanął po stronie aktora i nazwał to "polowaniem".
Z kolei politolog Jérôme Jaffré powiedział w zeszłym tygodniu w rozmowie z "Le Figaro", że wśród wyborców z klasy robotniczej panuje "głęboka wrogość" wobec Macrona. Prezydent miał nadzieję, że błyskawiczna trzytygodniowa kampania pomoże mu odzyskać poparcie, które stracił w wyborach do PE. Zamiast tego sondaże sugerują, że spadło ono jeszcze bardziej.
Politolodzy zauważają też, że Macronowi nie udało się ograniczyć masowego napływu migrantów z Afryki, szczególnie tych, którzy wiedzą, że nie uzyskają azylu politycznego.