Unijna "27" Europejskiej poparła porozumienie ws. brexitu. Przywódcy UE27 wzywają KE, PE i Radę UE do podjęcia kroków, by umowa ws. brexitu mogła wejść w życie 1 listopada.
Unijna "27" dała zielone światło dla umowy ws. brexitu. Przywódcy wezwali Komisję Europejską, Parlament Europejski i Radę UE do podjęcia koniecznych kroków, by zapewnić, że porozumienie będzie mogło wejść w życie 1 listopada.
"Rada Europejska w formacie 27 zakończona. Konkluzje przyjęte" - napisał na Twitterze Preben Aamann, rzecznik prasowy szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Umowa reguluje przede wszystkim trudną kwestię granicy irlandzkiej. Nie będzie twardej granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Ta ostatnia będzie zarówno w obszarze celnym Zjednoczonego Królestwa, co zachowuje integralność terytorialną Wielkiej Brytanii, jak i nieformalnie w unii celnej, do której należą wszystkie kraje Unii. Wszelkie procedury celne będą odbywać się w punktach wejścia do Irlandii Północnej i odpowiadać za nie będą władze brytyjskie.
W sprawie osiągniętego porozumienia dotyczącego brexitu piłka jest teraz po brytyjskiej stronie boiska - powiedział Donald Tusk na konferencji prasowej podczas szczytu unijnego.
Tusk zaznaczył, że porozumienie jest bezpieczne dla obywateli UE. Podkreślił też, że jego osiągnięcie było możliwe, ponieważ nowa wersja została pozytywnie oceniona przez Irlandię. Jak ocenił, ważne jest to, że umowa pozwala uniknąć chaosu w procesie wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty.
Teraz czekamy na głosowania w Parlamencie Europejskim i w brytyjskim parlamencie - wskazał. Podkreślił jednak, że nie wie, jaki będzie wynik debaty ws. umowy w brytyjskim parlamencie.
Tusk przyznał, że każdy wynik jest możliwy, jeśli chodzi o głosownie w brytyjskim parlamencie. Jeśli będzie wniosek o przedłużenie brexitu, wówczas będą konsultacje z krajami członkowskimi - powiedział Tusk.
Mogę zapewnić, że nasza strona jest bardzo dobrze przygotowana do każdego scenariusza. Na pewno jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do błyskawicznej ratyfikacji tego porozumienia, jeśli tylko parlament brytyjski to przegłosuje - zapewnił.
Jak przekonywał, w sercu zawsze był za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, jako Polak, ale też jako historyk, bo - jak mówił - wie, co się dzieje, gdy Europa się dzieli. Ale widać wyraźnie determinację, także nowego premiera brytyjskiego, żeby jednak brexit się dokonał. Jedyne, co mi pozostaje, to zapewnić na tyle, na ile ja będę mógł w przyszłości coś zrobić, żeby Europa zawsze pozostała otwarta jako polityczna alternatywa dla Wielkiej Brytanii - zaznaczył szef Rady Europejskiej.
Tusk zadeklarował też, że "jeśli Wielka Brytania zdecyduje pewnego dnia, żeby powrócić do UE, drzwi będą zawsze otwarte".
Tusk zapewniał, że państwa UE w żaden sposób nie chcą wpływać na wynik głosowania w Izbie Gmin ws. umowy rozwodowej, nie zachęcają do przedłużenia brexitu czy innych scenariuszy.
Jesteśmy neutralni. Jeśli by się miało okazać, że nie ma zgody parlamentu brytyjskiego i Brytyjczycy wystąpią z prośbą o kolejne odłożenie decyzji, to jestem zobowiązany do przeprowadzenia konsultacji ze wszystkimi państwami członkowskimi, żeby odpowiednio zareagować na tę prośbę - mówił dziennikarzom w Brukseli szef Rady Europejskiej.
Zaznaczył, że nie powie, w jaki sposób UE27 ewentualnie zareaguje, zanim tych ewentualnych konsultacji nie przeprowadzi. Całym sercem jestem po stronie tych, którzy walczyli do końca, żeby Wielka Brytania została w UE, i robiłem wszystko, właściwie więcej niż powinienem, biorąc pod uwagę formalności, żeby wielka Brytania nie wyszła z UE. (...) Zdecydowanie wolałbym, żeby moja ostatnia Rada Europejska była na inny temat - powiedział Tusk.
Brytyjski premier Boris Johnson powtórzył wieczorem w Brukseli, że jest pewien zaaprobowania przez Izbę Gmin porozumienia o warunkach wyjścia z Unii Europejskiej. Jestem przekonany, że kiedy moi koledzy w parlamencie przeanalizują to porozumienie, będą chcieli je poprzeć w sobotę, a następnie w kolejne dni - mówił Johnson na konferencji prasowej w Brukseli.
To jest, jak mówię, bardzo dobra okazja, aby posłowie z całej Izby Gmin zrealizowali demokratycznie wyrażoną wolę ludzi, do czego wielokrotnie już wzywaliśmy, i dokończyli sprawę brexitu. Nie wydaje mi się, aby istniały jakiekolwiek argumenty przemawiające za opóźnieniem. Powinniśmy to załatwić do 31 października - przekonywał.
W czwartek po południu brytyjska Izba Gmin formalnie zgodziła się na specjalne posiedzenie w sobotę. Posłowie wbrew stanowisku rządu zdecydowali, że nie będzie ono jedynie prostym głosowaniem za lub przeciw uzgodnionemu porozumieniu w sprawie brexitu.
Rząd Borisa Johnsona chciał, by sobotnie posiedzenie było krótkie - według planu premier miał najpierw złożyć sprawozdanie z negocjacji w Brukseli, po czym miała się odbyć 90-minutowa debata, a następnie posłowie zagłosowaliby, czy popierają uzgodnione porozumienie, co otwierałoby drogę do uporządkowanego brexitu 31 października, czy też popierają wyjście z UE bez umowy.
Posłowie zdecydowali się jednak poprzeć zmianę w programie posiedzenia, zgodnie z którą dopuszczone będzie składanie przez nich poprawek, a tym samym możliwe będzie poddanie pod głosowanie innych rozwiązań, np. uzależnienie aprobaty dla porozumienia od poddania go pod referendum.
Czwartkowe głosowanie w sprawie zmiany programu posiedzenia rząd przegrał stosunkiem głosów 275 do 287, co oznacza ósmą kolejną porażkę gabinetu Johnsona, od kiedy w lipcu objął on urząd premiera.
Jeśli posłowie poprą porozumienie, po ratyfikacji umowy Wielka Brytania będzie mogła wyjść z UE 31 października. Jeśli Izba Gmin go nie poprze i nie wyrazi zgody na brexit bez umowy, Johnson będzie zobligowany do tego, by zwrócić się do Brukseli o kolejne przesunięcie terminu - do 31 stycznia 2020 r.
Parlamentarna arytmetyka wskazuje, że Johnsonowi może być trudno o uzyskanie poparcia dla umowy, bo głosowanie przeciw zapowiedziała cała opozycja. Zastrzeżenia do umowy ma także północnoirlandzka Demokratyczna Partia Unionistów (DUP), która wspiera mniejszościowy rząd konserwatystów.
Natomiast sam fakt przeprowadzenia posiedzenia Izby Gmin w sobotę jest wyjątkowy, bo ostatni taki przypadek miał miejsce 3 kwietnia 1982 r. - dzień po argentyńskiej inwazji na Falklandy.