Władimir Kliczko najbliższą walkę w obronie tytułu mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBO stoczy prawdopodobnie w Australii. Jego rywalem ma być reprezentant tego kraju Alex Leapai. Pomóc w tym mają rosyjscy miliarderzy.

Tego, żeby walka odbyła się w Krainie Kangurów, chce zwłaszcza trener Leapaiego - Noel Thornberry. Chcemy, by pojedynek o mistrzowski pas odbyła się w naszym kraju - powiedział szkoleniowiec. Taki pomysł spodobał się także rosyjskim oligarchom, którzy w dużej mierze sfinansowali także ostatnie starcie Kliczki z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem w Moskwie. Lepszy okazał się w październiku ubiegłego roku Ukrainiec.

Dawid Traktowienko, rosyjski miliarder, już od dawna inwestuje w Australii. Jest nawet właścicielem klubu piłkarskiego Sydney FC. Gotów jest także teraz wziąć na siebie dużą część kosztów, m.in. honoraria dla zawodników.

Podobno menedżerowie Kliczki zaproponowali już termin walki na kwiecień wraz ze wstępnymi gażami. Jak podaje jednak niemiecki tabloid "Bild", propozycja zostanie na pewno odrzucona. Leapai chce bowiem znacznie więcej zarobić.

Ostatnio mistrz świata organizacji IBF, WBO, IBO oraz superczempion WBA walczył 5 października w Moskwie, gdzie pokonał na punkty Powietkina. Początkowo podano, że jego kolejny pojedynek odbędzie się w marcu, ale już teraz wiadomo, że to mało prawdopodobne.

(MRod)