Wioletta Frankiewicz, olimpijka z Aten i Pekinu, 14-krotna Mistrzyni Polski, brązowa medalistka Mistrzostw Europy, weźmie udział w sobotnim biegu RMF FM. Biegaczka niedawno została mamą i po rocznej przerwie wraca do sportu. O przygotowaniach rozmawiała z reporterem RMF FM Tomaszem Staniszewskim.

Tomasz Staniszewski: Amatorskie biegi stały się na tyle rozpowszechnione, że amator może zagrozić profesjonalistce?

Wioletta Frankiewicz: No myślę, że jeszcze nie. Aczkolwiek bardzo dużo amatorów startuje i jeżeli porównamy uliczne biegi profesjonalistów z biegami amatorów, to na pewno jest więcej amatorów - to cieszy. Lepiej jest, żeby ludzie się ruszali niż siedzieli w domu.

Czy ten bieg krakowski też jest formą przygotowania do sezonu letniego - wiem, że masz za sobą już cztery starty, w tym dwa zwycięskie.

Cztery!

Cztery zwycięskie i rozumiem, że w Krakowie też powalczysz o zwycięstwo?

Startuję po to, żeby wygrywać - to znaczy raz się to udaje, raz się nie udaje - to się wypracowuje. Ta forma startowa w moim przypadku jest formą treningową - jestem parę miesięcy po urodzeniu córeczki, więc na razie powolutku, powolutku, małymi kroczkami dochodzę do formy, którą chciałabym uzyskać i mam nadzieję, że to się wkrótce stanie.

Miałaś rok, 8 miesięcy i 9 dni przerwy w profesjonalnym uprawianiu sportu. Najpierw kontuzja, która uniemożliwiła wyjazd na igrzyska do Londynu, co wiązało się zapewne ze smutkiem, płaczem, łzami i sportową złością. No, a potem pojawiała się Twoja córka - jak wygląda powrót mamy do sportowej rywalizacji na wysokim poziomie?

Powrót do profesjonalnego sportu po urodzeniu dziecka wyglądał zupełnie inaczej niż po kontuzji - jest może nie łatwiej, ale przyjemniej - mniej ma się na głowie problemów, a więcej radości z tego, że mogę wyjść, pobiegać, potrenować - tym bardziej, że córka jest zdrowa i nie ma powodów do narzekań. Sportowa złość była z tego względu, że zawodnik chce, a nie może z tak prozaicznego powodu jak uraz. Najwidoczniej Bóg doświadcza ludzi silnych i muszę jeszcze trochę poczekać. Jeszcze dwa lata i do Rio myślę, że dam radę.

813 dni do igrzysk w Rio, mama w Rio wystartuje?

Mam nadzieję, że tak. Zrobię wszystko, żeby wystartować. A to będzie zależało tylko od tego, czy zdrowie mi pozwoli.

Jak wygląda powrót kobiety, matki do takiego profesjonalnego, wyczynowego sportu? Przykładem jest Katarzyna Bachleda Curuś - panczenistka, po medalu w Vancouver świadomie zrobiła przerwę od wyczynowego sportu,, urodziła dziecko no i potem wracała. Podkreślała, że technika i "głowa" zostały, a mięśnie odpoczęły. Gdyby nie ta przerwa, prawdopodobnie skończyłaby karierę.


I w stu procentach ją rozumiem. W pewnym momencie przychodzi takie zmęczenie psychiczne, jeżeli chodzi o wysiłek - nawet nie fizyczny, tylko psychiczny. My jesteśmy bardzo obciążeni fizycznie podczas tych wielu, wielu lat trenowania i jest to też takie znużenie w pewnym momencie. Oczywiście jesteśmy od tego uzależnieni i to bardzo, ale w pewnym momencie przychodzi znużenie, które trzeba wyrzucić. Kompletnie! Dla nas kobiet jest to świetne, że możemy zrobić sobie przerwę na przykład na urodzenie dziecka. Ktoś powie proste...

Nie jest to takie proste.


Dla nas też nie było to takie proste, tym bardziej, że każdy nas straszył - zobaczycie, skończy się wszystko, zaczną się problemy. A to nieprawda.

Pogodzenie treningów, wyjazdów.


Nieprawda! Ja się z tym kompletnie nie zgadzam. To jest tylko kwestia logistyki. Jeżeli logistycznie wszystko sobie ułożymy i - tu zaznaczam - nie mamy pomocy w babciach. Babcie są bardzo daleko i pracują, więc dajemy sobie z mężem świetnie radę. Mąż jest na urlopie rodzicielskim, tak - u nas mąż, nie ja i dajemy sobie radę. Przyznam tylko, że fakt - córeczka jest zdrowa, nie narzekamy na nic i jakoś leci. Chęć powrotu była u mnie tak ogromnie wielka, że leżąc na kanapie - bo tu zaznaczę, że miałam ciążę zagrożoną, modliłam się, żeby chociaż móc wrócić, chociażby pospacerować po parku. Jak już mogłam wrócić do biegania, to po dwóch tygodniach mówiłam, do męża: "Boże za czym ja tęskniłam, wszystko mnie boli!" Ale jak widać opłacało się i teraz jest tylko radość z tego.

Poza tym ciężkim treningiem dzielisz się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodymi ludźmi, którzy przychodzą do Akademii Lekkoatletycznej, którą prowadzisz. No i jak wygląda forma młodych Polaków?

Muszę przyznać, że wbrew temu, co się słyszy, mamy bardzo dużo chętnej młodzieży do aktywności fizycznej. Wystarczy tylko umieć do nich dotrzeć.

Jesteś w stanie podać metodę, jak wyrwać ich zza komputerów, które pewnie mocno przyciągają ich uwagę i przerzucić to zainteresowanie na sportową rywalizację?


Tak, w ciekawy sposób trzeba pokazać im to, czego do tej pory w życiu nie robili. Przede wszystkim robię z nimi "ogólnorozwojówkę" - można to robić w formie zabawy i naprawdę wszystko się udaje, dzieci chcą chodzić, a poza tym świetna atmosfera na zajęciach - nic więcej nie trzeba.

Jak taka deszczowa pogoda, która chyba niestety szykuje się na ten najbliższy weekend, wpływa na rywalizację biegową?


Tylko tyle, że będzie nam zimniej. Ten kto chce wystartować i jest sportowym zapaleńcem - przyjedzie i wystartuje. Pogoda nie będzie dla niego problemem. Problemem będzie jedynie towarzystwo rodzin - wiadomo, nie przyjdzie mama z dzieckiem pokibicować tacie.

Może przyjdzie.

Może i przyjdzie, ale jeżeli będzie bardzo duża ulewa, no to to jest problem z dzieciaczkami. Jednak dla chcącego nic trudnego. Myślę, że ten, który będzie chciał w tym uczestniczyć, nie znajdzie żadnej wymówki.

Czego życzy się biegaczowi przed startem?


Połamania nóg.