Żyję i nie jestem za granicą - oznajmił białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka. Dodał, że tego rodzaju plotki „rozkręcają świadomi”, czyli przeciwnicy jego rządów. Skrytykował strajki i protesty w przedsiębiorstwach na Białorusi, które rozpoczęły się wczoraj.
Wszyscy walczą teraz o rynki, żeby wcisnąć traktor i coś tam jeszcze. Jeśli się zatrzymamy, to już nie rozkręcimy naszej produkcji. (...) Ludziom trzeba to wytłumaczyć - chcecie, to protestujcie, chcecie pracować - pracujcie - powiedział Łukaszenka.
Jego zdaniem w kraju trwają próby podburzania "zespołów pracowniczych". Podkreślił, że należy im wyjaśnić, jakie mogą być konsekwencje strajków, a mianowicie, że wycofanie się białoruskich producentów wzmocni konkurentów.
Od rana na Białorusi trwają strajki w państwowych zakładach pracy, a także manifestacje przeciw przemocy ze strony władz i sfałszowaniu wyborów prezydenckich - informują niezależne media. Protesty rozpoczęły się w wielu zakładach w całym kraju - wynika z informacji zebranych przez portal Naviny.by i inne media niezależne. Są to m.in. Mińskie Zakłady Elektrotechniczne, Biełkard w Grodnie, Grodno-Azot, Biełaruskalij w Salihorsku, MTZ, MMZ, Kieramin i wiele innych.
Najważniejszym postulatem robotników i pracowników przedsiębiorstw państwowych jest ustalenie prawdziwego wyniku wyborów prezydenckich.
W Mińsku i innych miejscowościach ludzie wychodzą na ulice na pokojowe marsze i protesty przeciwko przemocy i sfałszowaniu wyborów. Na razie nie ma informacji o reakcjach milicji i innych służb.