Sąd w Łodzi skazał Ryszarda Cybę na dożywocie za zabójstwo działacza PiS. Na ogłoszeniu wyroku nie było rodziny zastrzelonego Marka Rosiaka ani Pawła Kowalskiego, którego Cyba kilkakrotnie ranił nożem. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd zdecydował, że Cyba będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia po 30 latach, i pozbawił go na 10 lat praw publicznych. Mężczyzna ma też wypłacić zadośćuczynienie rodzinie Marka Rosiaka i Pawłowi Kowalskiemu, łącznie 140 tysięcy złotych.
Jak tłumaczył sędzia Grzegorz Wasiński, zbrodnia była zaplanowana z zimną krwią i dlatego wyrok musi być surowy. Cybę opisał jako człowieka chłodnego emocjonalnie z dużą potrzebą autoprezentacji. Taka osobowość, zdaniem sądu, przyczyniła się do tego, że skazany popełnił zbrodnię. Było mu obojętne, kogo tam na miejscu zastanie. Oskarżony mówi: "dzień dobry", wyciąga pistolet i oddaje strzał - tak sędzia relacjonował wydarzenia z łódzkiego biura PiS. Nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących, o których mówił obrońca mężczyzny, czyli tego, że Cyba przyznał się do winy.
Wyrok nie zrobił na skazanym żadnego wrażenia - na jego twarzy malował się wyraz kompletnej obojętności.
Proces - na wniosek pełnomocników oskarżycieli posiłkowych - toczył się za zamkniętymi drzwiami, ale uzasadnienie wyroku było jawne. Cyba trafił do sądu w eskorcie policjantów i został wprowadzony na salę rozpraw w kajdankach na rękach i nogach. Ma status więźnia szczególnie niebezpiecznego i dlatego był ubrany w jasnopomarańczowy kombinezon.
Do zbrodni doszło 19 października ubiegłego roku. Jak ustalono, Cyba wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Kilkakrotnie strzelił do znajdujących się w jednym z pokoi Rosiaka oraz Kowalskiego. Rosiak został trafiony pięciokrotnie m.in. w klatkę piersiową, zginął na miejscu. Później sprawca zaatakował Kowalskiego paralizatorem, powalił na ziemię i kilkakrotnie ranił go nożem. Napastnika obezwładnił strażnik miejski. Według świadków tragedii, Cyba krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".
Łódzka prokuratura oskarżyła mężczyznę o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. Według śledczych, motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar. Cyba odpowiadał także za nielegalne posiadanie broni.
Proces, który toczył się za zamkniętymi drzwiami, zakończył się po trzech rozprawach. Ryszard Cyba przed sądem przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Sąd zgodził się na ujawnienie jego danych osobowych i wizerunku.
Nie dziwię się, że zapadło dożywocie, inny wyrok byłby niesprawiedliwy, bo mieliśmy do czynienia z zaplanowaną zbrodnią - tak orzeczenie sądu w sprawie Ryszarda Cyby komentował szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Zastrzegł jednak, że zdaniem PiS wyrok powinien zapaść dużo wcześniej.
Mamy w Polsce do czynienia ze wścieklizną polityczną, tymi, którzy nawołują do dorzynania watah, a więc dobrze, żeby opinia publiczna dostrzegła rezultaty takich działań. I niech ten wyrok będzie przestrogą dla innych, którzy mogliby się poważyć na popełnianie tego typu zbrodni - dodał Błaszczak.
Każdy inny wyrok, niż kara dożywotniego pozbawienia wolności byłby wyrokiem zaskakującym. Decyzja sądu jest zasadna - skomentował wyrok dla Cyby były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Jak podkreślił, jest jedna bardzo istotna okoliczność: przez cały czas trwania procesu, sprawca nigdy nie wyraził skruchy z uwagi na to, co zrobił.
Kwiatkowski zaznaczył, że sąd skorzystał z wyjątkowej okoliczności: z góry zastrzegł, że sprawca może się ubiegać o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia dopiero po 30 latach, a nie - jak to bywa na ogół przy wyrokach dożywocia - po 25 latach.
Z kolei zdaniem polityków Solidarnej Polski, zabójca Marka Rosiaka nie powinien nigdy wyjść na wolność. Pan Cyba nie powinien nigdy ujrzeć światła dziennego poza zakładem karnym. Uważamy, że ten wyrok, co prawda surowy, powinien być znacznie surowszy za zbrodnię, której się dopuścił. Powinien ponieść karę dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości ubiegania się po 30 latach o przedterminowe zwolnienie - stwierdził szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk, dodając, że "skala tego przestępstwa była tak potworna i tak niespotykana", że kara orzeczona przez sąd powinna być "drastycznie wysoka".
Zdaniem rzecznika klubu SP Patryka Jakiego, do dramatu mogło przyczynić się wiele wypowiedzi czołowych polityków Platformy, na przykład byłego wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego. Ta zbrodnia to jajko wyklute przez przemysł nienawiści ekipy Tuska. Dziś wielu ludziom PO powinno być wstyd - stwierdził.