Łzy na komisji śledczej. I nie chodzi o szloch przesłuchiwanego, ale śledczego. Posłanka Beata Kempa nie wytrzymała napięcia przy składaniu wniosków o skonfrontowanie przed komisją hazardową premiera Donalda Tuska i byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Według nieoficjalnych informacji, z równowagi wyprowadził ją szef komisji Mirosław Sekuła.
Między politykami miało dojść do scysji w zaciszu gabinetu w sekretariacie komisji, gdzie Sekuła miał w mocnych słowach skrytykować wnioski dowodowe Kempy - m.in. o konfrontację Tuska z Kamińskim. Posłanka mocno wzburzona weszła na posiedzenie komisji, a po chwili, po tym, jak zaczęła odczytywać uzasadnienie wniosków, ze łzami w oczach wybiegła z sali.
Sekuła zapewnia, że to nie jego wina i zupełnie inaczej przedstawia spotkanie w gabinecie. To ona na mnie nakrzyczała dzisiaj, ale w ramach ustalania porządku, nic więcej. Ze stoickim spokojem, jak zwykle, przyjąłem jej krzyki i tyle. Mam się rozpłakać? Chłopaki nie płaczą - mówił dziennikarzom szef komisji hazardowej. Według niego, problem dotyczył jedynie terminu posiedzeń komisji, bo posłowie planują już wakacje i mają sprzeczne interesy.
Część posłów podejrzewa, że Beacie Kempie puściły nerwy, bo z wnioskami została sama. Jej kolega z PiS Andrzej Dera jest już na urlopie.