Ani jednej wypowiedzi w kokpicie tupolewa nie przypisano generałowi Andrzejowi Błasikowi. Taki jest wynik nowego odczytu czarnej skrzynki maszyny przez biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. O wynikach ustaleń poinformowali wojskowi prokuratorzy. Słowa przypisywane generałowi Błasikowi wypowiadają, według nowych ustaleń, członkowie załogi lub niezidentyfikowani rozmówcy.

Zobacz relację z konferencji prasowej prokuratorów

  • Biegłym nie udało się odczytać wszystkich wypowiedzi z kokpitu samolotu - ujawniła prokuratura wojskowa podczas konferencji ws. odczytów z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa. Wyodrębniono wypowiedzi 17 osób, ale nie oznacza to, że wszystkie z nich udało się zidentyfikować - mówił pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wśród zidentyfikowanych słów nie ma wypowiedzi generała Andrzeja Błasika. więcej

Specjaliści z Krakowa odczytali ze stenogramów więcej, niż rosyjski MAK. Rozszyfrowali m.in. trzy zdania a raczej fragmenty zdań wypowiedziane w ciągu minuty między godziną 8.40 a 8.41. Chodzi o odczyt wysokości z jednego z urządzeń brzmiący: "250 metrów", po chwili: "100 metrów". Ich autorem według biegłych z komisji Jerzego Millera miał być Dowódca Sił Powietrznych generał Błasik. Krakowscy eksperci mają inne zdanie. Według nich, pierwszy fragment wypowiedział drugi pilot tupolewa, następny: niezidentyfikowany mężczyzna.

Te zdania powielały podawanie wysokości przez nawigatora. Co ciekawe, różniły się. Dobrą wysokość 250 metrów podawał drugi pilot, w momencie, kiedy nawigator raportował 300 metrów. Trzecie ze zdań, którego autorem miał być generał Błasik brzmiało w raporcie Millera "nic nie widać". W tym samym czasie, biegli z Krakowa zapisali w stenogramie jedynie oznaczenie "wypowiedź mężczyzny", czyli nie przyporządkowali wypowiedzianych wówczas słów generałowi Błasikowi.

Nie dysponujemy opinią, która mówiłaby, iż gen. Błasik przebywał w kabinie - tłumaczył na konferencji prasowej pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak podkreślał, śledczy nigdy nie twierdzili, że taki głos został zidentyfikowany. Płk Szeląg nie chciał odpowiedzieć na pytania, czy i komu biegli przypisali słowa, które MAK lub komisja Jerzego Millera przypisywały dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Według pułkownika, ocena, czy i kto podawał prawidłowe odczyty wysokościomierzy (wg komisji Millera był to gen. Błasik) będzie zależała od "korelacji opinii fonoskopijnej i ekspertyzy co do działania określonych urządzeń z samolotu".

Na podstawie nagrań dźwiękowego tła kokpitu biegli postawili hipotezę, że drzwi do kabiny pilotów mogły pozostawać otwarte, bo nie zarejestrowano dźwięków zamykanych lub otwieranych drzwi.

Kaczyński: Śledztwo smoleńskie trzeba zacząć od początku

Skoro podważono tezy śledztwa, że piloci popełnili błędy, to śledztwo musi rozpocząć się od początku, a prokurator generalny powinien podjąć decyzje personalne w sprawie osób odpowiadających za to dochodzenie - oświadczył na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński.

Pełnomocnik żony Błasika: padł ten fundamentalny dowód

Trzeba powołać międzynarodowy organ, by móc walczyć o prawdę w sprawie tragedii smoleńskiej. Taką propozycję zgłosił w rozmowie z reporterem RMF FM pełnomocnik wdowy po gen. Błasiku, mec. Bartosz Kownacki. Po raz pierwszy chyba jednoznacznie powiedziano, że nie ma w kokpicie głosu generała Błasika, czyli padł ten fundamentalny dowód do budowania określonej tezy- dodał Kownacki.

Małgorzata Wassermann: Raport Millera niewiele warty

Okazało się, że raport ministra Millera jest niewiele wart - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM córka Zbigniewa Wassermanna. Zdaniem Małgorzaty Wassermann, prace komisji trzeba powtórzyć. Jej zdaniem, dopiero gdy z Moskwy dotrą wszystkie dowody, będzie można mówić o wiarygodnych hipotezach przyczyn tragedii smoleńskiej.

Klich: Nie ma podstaw, by pracować nad nowym raportem

Nie ma powodu, by pracować nad nowym raportem o przyczynach katastrofy - uważa Edmund Klich, były akredytowany przy MAK. Jego zdaniem, na przebieg katastrofy nie miało wpływu to, czy gen. Andrzej Błasik był w kokpicie Tu-154M czy go tam nie było.

MAK nie komentuje nowych odczytów stenogramów

Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) na razie milczy w sprawie nowych dowodów przedstawionych dzisiaj przez prokuraturę. Reagują jednak współpracujący z nim eksperci. Jeden z nich, pilot Oleg Smirnow twierdzi, że MAK powinien rozmawiać z polską stroną.

Śledczy nie wykluczają kolejnych ekshumacji

Prokuratorzy nadal analizują dokumentację medyczną wszystkich ofiar katastrofy, porównując materiały sporządzone w Polsce przed katastrofą z ekspertyzami dostarczonymi przez Rosjan.

Chodzi o zbadanie zgodności i ewentualnych różnic między dokumentami. Powodem przeprowadzenia analizy były rozbieżności, jakie pojawiły się po ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna. Śledczy nie wykluczają też kolejnych ekshumacji. Nie podali jednak żadnej konkretnej daty.

Na razie biegli z wrocławskiego Instytutu Medycyny Sądowej badają dokumenty z sekcji kolejnych dwóch ofiar katastrofy. Jak zdradzili śledczy, biegli sprawdzą dokumentację medyczną przesłaną z Rosji dotyczącą każdej ofiary. Potem mogą zapaść decyzje dotyczące ekshumacji poszczególnych osób.

Upływ czasu nie ma tu znaczenia. Ciała ofiar nie spoczęły w grobach w normalnych trumnach. Były to trumny specjalnego rodzaju. Tyle na ten temat. W żaden sposób nie posunę się dalej - powiedział prokurator Ireneusz Szeląg. Zasugerował, że ekshumacje są jak najbardziej prawdopodobne.