„Nie dziwię się Polakom, że jak mają wybierać między Tuskiem a Kaczyńskim, to mówią: mam to w nosie” – przyznaje prof. Antoni Dudek w rozmowie w Radiu RMF24 pytany o niezdecydowanych jeszcze wyborców przed głosowaniem 15 października. Historyk i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie zauważa, że w polityce, podobnie jak w życiu - większość chce słuchać starych, znanych piosenek. Mniejszość będzie słuchać tego, czego słucha większość.
Do tych niezdecydowanych i niezainteresowanych polityką najtrudniej jest dotrzeć - zauważa prof. Antoni Dudek, wskazując, że jest to trudniejsze dla polityków z większym stażem, którzy mają już swoje za sobą, czyli są politykami, których można nazwać politykami zużytymi. Historyk, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zauważa, że w polskiej polityce nowych twarzy jest relatywnie niewiele. Polska scena partyjna jest dość ustabilizowana, zdominowana przez dwóch głównych graczy. Ja się nie dziwię wielu Polakom, że jak słyszą, że będą po raz kolejny w ciągu 18. lat wybierać między Tuskiem a Kaczyńskim, to część osób może powiedzieć: mam to w nosie. Ani jeden, ani drugi mi się nie podoba - komentuje prof. Dudek, zauważając, że inni politycy słabiej przebijają się do mediów.
Niezdecydowana część wyborców pozostająca w mniejszości stale szuka kogoś nowego - mówi prof. Antoni Dudek. Stąd wzięły się kariery niegdyś Kukiza, Hołowni, Palikota, kolejnych liderów tzw. partii protestu. Tylko że to się wszystko zawsze wyczerpywało, bo tych niechcących słuchać starych piosenek było ciągle za mało. Dzisiaj, żeby rozbić duopol PiS i PO trzeba mieć w wyborach wynik powyżej 20. proc. - zauważa gość Tomasza Terlikowskiego, przyznając, że dla pozostałych graczy na polskiej scenie politycznej jest to wynik nieosiągalny.
Według większości sondaży żadna z czołowych partii nie uzyska wyniku pozwalającego na samodzielne rządzenie - zaważa prof. Antoni Dudek. To się może jeszcze na ostatniej prostej, w ostatnich dwóch tygodniach kampanii zmienić. I to hipotetycznie jest możliwe, ale w przypadku tych wyborów, paradoksalnie ważniejszy będzie wynik nie pierwszej czy drugiej formacji, tylko wynik Trzeciej Drogi - przyznaje. Jego zdaniem jeśli koalicja Kosiniaka-Kamysza i Hołowni nie pokona ośmioprocentowego progu wyborczego, to zwycięzca wyborczego wyścigu - prawdopodobnie PiS - może mieć samodzielną większość.
Taka jest stawka tych wyborów, oczywiście tak być nie musi - podkreśla politolog.
Profesor Antoni Dudek nie spodziewa się, by po 15 października wybory parlamentarne zostały przeprowadzone ponownie z powodu nieuzyskania przez PiS lub PO bezwzględnej większości - jak mówi z prostego powodu.
Wiosną przyszłego roku będziemy się zajmować dwoma innymi wyborami, które już mamy w kalendarzu: samorządowymi i europejskimi. Robienie dodatkowych wyborów parlamentarnych dla partii jest niezwykle kosztowne. Myślę, że politycy wszystkich partii dużo zrobią, by nie było dodatkowych wyborów parlamentarnych wiosną przyszłego roku. Raczej się spodziewam w efekcie powołania rządu mniejszościowego, bo nasza konstytucja przewiduje taki scenariusz - zauważa politolog, dodając, że rząd mniejszościowy może przetrwać do wyborów prezydenckich w 2025 r., a po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 r. przysłowiowym języczkiem u wagi będzie Konfederacja.