"Wiem, że Tomasz Szmydt miał zostać dyrektorem biura (Krajowej Rady Sądownictwa - przyp. red.), czyli najważniejszą osobą w KRS, odpowiadającą za jej obsługę" - powiedział sędzia gliwickiego sądu Arkadiusz Cichocki, który uczestniczył w czwartkowym spotkaniu Zespołu ds. Rozliczeń PiS. Cichocki został przedstawiony przez szefa tego Zespołu, Romana Giertycha, jako "sygnalista".

W czwartek po południu w Sejmie odbyło się spotkanie Zespołu ds. Rozliczeń PiS. Głos najpierw zabrał Roman Giertych, szef Zespołu.

"Pan sędzia jest sygnalistą"

Dzisiaj naszym gościem jest sędzia Arkadiusz Cichocki. Sędzia Sądu Okręgowego w Gliwicach, IV wydziału karnego, były prezes tego sądu. Dzisiaj będziemy Państwu opowiadać i będziemy rozmawiać o temacie, który wydaje się jednym z najważniejszych tematów, dotyczy bezpieczeństwa i funkcjonowania państwa oraz bezpieczeństwa wszystkich obywateli, którzy kiedykolwiek korzystali z polskich sądów - mówił Roman Giertych.

Jak wyjaśnił, "chodzi o wątki związane z aferą szpiegowską, związana z wyjazdem sędziego Szmydta z Polski na Białoruś".

Pan sędzia Cichocki już kilka razy występował w mediach w okresie rządów PiS-u, opisując tzw. aferę hejterską. Teraz w kontekście ucieczki Szmydta jego informacje nabierają zupełnie nowego znaczenia - zaznaczył.

Giertych podkreślił, że "pan sędzia jest sygnalistą". Swoje informacje w stosownym czasie w stosowny sposób przekazał organom ścigania. Jest, co musimy państwu powiedzieć, wniosek o uchylenie mu immunitetu w ramach postępowania, które dotyczy tzw. afery hejterskiej - wymieniał poseł KO.

Roman Giertych zwrócił się do Arkadiusza Cichockiego słowami: "niech pan opowie o tym, jak pan poznał Szmydta".

Tomasz Szmydt miał zostać dyrektorem biura KRS i mógł mieć informacje cenne dla obcego wywiadu

Sędzia gliwickiego sądu wspominał, że Tomasza Szmydta poznał "w związku z kontaktami z panem wiceministrem Piebiakiem, którego odbierałem jako silnego promotora jego ówczesnej kariery". Giertych wówczas dodał, że "Piebiak to była prawa ręka Zbigniewa Ziobro".

Jak mówił Cichocki, "kolejny etap, kiedy pojawia się osoba pana sędziego, to etap kształtowania się władz w Krajowego Radzie Sądownictwa".

Wiem, że Tomasz Szmydt miał zostać dyrektorem biura (Krajowej Rady Sądownictwa - przyp. red.), czyli najważniejszą osobą w KRS, odpowiadającą za jej obsługę - mówił Cichocki.

Jak mówił Cichocki, po 6 maja, kiedy to Szmydt poprosił na konferencji prasowej w Mińsku o azyl polityczny, na forum KRS pojawiła się informacja o tym, że planowano pewne działania zmierzające do dania w ręce KRS nadzoru nad przetwarzaniem danych osobowych w sądach. 

Uściślił, że chodziło o to, by KRS miała dostęp do danych osobowych każdej osoby, która wejdzie w pole zainteresowania sądów. Cichocki stwierdził, że opinię korzystną do tych planów wydał Szmydt na zlecenie Dariusza Drajewicza, a bezpośrednio miał się tym zajmować Maciej Nawacki.

Przewodniczący zespołowi Roman Giertych zapytał Cichockiego czy był świadkiem, jak tworzony był "Neo-KRS". "Byłem świadkiem, jak tworzono Krajową Radę Sądownictwa. Nie tylko świadkiem, ale i potencjalnym uczestnikiem, jako że złożono mi propozycję, żebym był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa" - odpowiedział Cichocki. "Ja wówczas odmówiłem, natomiast propozycję złożył mi wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak" - dodał.

Cichocki tłumaczył, że chociaż z formalnego punktu widzenia wyboru członków do KRS wybierał Sejm, "to z faktycznego punktu widzenia, z mojej wiedzy wynika, że centrum decyzyjne było w budynku Ministerstwa Sprawiedliwości".

Cichocki zwrócił uwagę, że listy poparcia do KRS były przez długi czas bardzo ściśle chronioną tajemnicą, chociaż nie były dokumentami niejawnymi.

"Wzmożenie aktywności" ws. danych osobowych

Jak mówił Cichocki w Sejmie, "pamiętam o istotnej sprawie, która wypłynęła po 6 maja (czyli po dniu, w którym w mediach pojawiła się informacja o ucieczce Szmydta na Białoruś - przyp. red.)".

Pojawiła się informacja na forum Krajowej Rady Sądownictwa, że projektowano pewne działania KRS zmierzające do wzmożenia jej aktywności w kontrolowaniu gospodarowania danymi osobowymi w sądach - mówił.

Wyjaśniał, że chodzi o to, że sądy będą dysponował danymi każdej osoby, która przyjdzie załatwić jakąś sprawę w sądzie. Były wtedy pewne działania zmierzające ku temu, aby ten nadzór nad przetwarzania danych osobowych dać w ręce KRS bardziej - powiedział.

Podkreślał, że "opinię korzystną wskazującą na możliwość poszerzenia w tym zakresie aktywności KRS wydawał sędzia Szmydt". Cichocki mówił również o innych sędziach, którzy nadal są członkami - jak stwierdził - neoKRS i także chcieli tego poszerzenia.

Sygnalista dodał, że "jego (Tomasza Szmydta - przyp. red.) kariera nabrała przyspieszenia, kiedy stał się człowiekiem Łukasza Piebiaka".

Szmydt wielokrotnie mówił w rozmowach o swoich fascynacjach wschodem - wspominał Cichocki. Stwierdził, że Tomasz Szmydt kiedyś powiedział do Cichockiego: "Czy myślałbym kiedyś o życiu w okolicach Moskwy?". Wtedy potraktowałem to jako żart - stwierdził.

Cichocki: prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie zlecenia zamachu na mnie

Sygnalista zespołu ds. rozliczeń PiS sędzia Arkadiusz Cichocki powiedział, że przestępcze grupy związane ze środowiskiem pseudokibiców zleciły na niego zamach.

Po spotkaniu Zespołu ds. rozliczeń PiS, gdzie sędzia Arkadiusz Cichocki mówił m.in. o funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, dziennikarze pytali go o jego motywacje, które skłoniły go do udziału w tym gremium. Niespodziewanie sędzia Cichocki powiedział o planowanym na niego zamachu.

Wiem, że Prokuratura Krajowa wszczęła dawno temu śledztwo w sprawie wydania zamachu na mnie - oświadczył sędzia. Dodał tylko, że pochodziło ono ze środowiska zorganizowanych grup przestępczych związanych ze środowiskiem pseudokibiców.

Pytany o to, czy nie obawia się, że jego wystąpienie będzie postrzegane jako desperacka próba wybielenia się, powiedział: "To nie jest moja najpoważniejsza obawa. Mogę obawiać się wszystkiego". Cichocki tłumaczył też, że zdecydował się na udział w posiedzeniu Zespołu ds. rozliczeń PiS, gdyż organy ścigania nie chcą z nim rozmawiać, a do mediów nie ma dostępu.