Radosław Sikorski wziął w czwartek udział w spotkaniu z mieszkańcami Katowic zorganizowanym przez Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej. Został zapytany o możliwość kandydowania na prezydenta kraju. Odpowiedź ministra raczej nie ociepli jego stosunków z Andrzejem Dudą.

Chciałbym prezydenta, który jest poważany w świecie, który - jak coś mówi w imieniu Polski - to ma to swoje znaczenie, który w tych niespokojnych czasach byłby mocny w dziedzinie bezpieczeństwa, który współpracowałby z rządem, a nie to, co teraz mamy - odpowiedział Radosław Sikorski na pytanie o to, czy zamierza kandydować na prezydenta.

Według niego KO potrzebuje przede wszystkim takiego kandydata, który ma szanse na zwycięstwo w drugiej turze wyborów, a to oznacza, że musiałby zaskarbić sobie przychylność części elektoratu innych partii. Zdaniem Sikorskiego przed ogłoszeniem kandydata, co premier Donald Tusk ma zamiar zrobić 7 grudnia 2024 r. w woj. śląskim, te kwestie będą badane. Dodał, że kandydatem powinien zostać ten "z największymi szansami".

Minister spraw zagranicznych został zapytany także m.in. o sytuację w Afganistanie, gdzie władzę w 2021 r. przejęli talibowie. Sikorski w latach 80. był korespondentem wojennym w tym kraju.

Mam taki przypadek bolesny - grupa afgańskich byłych dyplomatek. Talibowie nie tylko nie pozwalają im pracować w swoim zawodzie, ale władza zmusza je do zawierania ślubów z talibami. Okropne. To kobiety, które chciałyby przetrzymać ten czas, czekają na opiekę międzynarodową cierpliwie w Pakistanie czy Iranie. Staram się im pomóc - powiedział Sikorski.

Sikorski o sprawie Sebastiana M.

Szef polskiej dyplomacji był również pytany o sprawę Sebastiana M., podejrzanego o spowodowanie wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Mężczyzna zbiegł do Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie przez pewien czas przebywał w areszcie. Według mediów uzyskał później status rezydenta tego kraju.

Nie wszystko chcę powiedzieć, ale mam przekonanie, że władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich chcą tę sprawę załatwić zgodnie z ich prawodawstwem i konwencją między nami. (...) To jest absolutnie nie do przyjęcia, żeby ktoś w tak kryminalnie nieodpowiedzialny sposób używał swojego samochodu, bo on wtedy staje się wręcz niebezpieczną bronią - ocenił minister.

Zapewnił, że ściśle współpracuje w tej sprawie z ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Adamem Bodnarem, aby dokumentacja była niepodważalna, a Sebastian M. stanął przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Minister zaznaczył, że "wyjazd z kraju nie może doprowadzić do bezkarności".