Policja o poranku weszła do domu Roberta Bąkiewicza. Rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Norbert Woliński poinformował, że działania mają związek ze śledztwem dotyczącym przestępstw, do których miało dojść podczas Marszu Niepodległości w 2018 r. Od kilku godzin służby prowadzą też przeszukanie siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

"Policja weszła do mnie do domu i robią rewizję" - napisał na platformie X były przewodniczący stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz.

Działania policji mają związek z wydarzeniami podczas Marszu Niepodległości z 11 listopada 2018 r. 

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga nadzoruje śledztwo dotyczące szeregu przestępstw zaobserwowanych w czasie tego marszu - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Norbert Woliński. Dodał, że w toku postępowania śledczy przeanalizowali nagrania z marszu, na których zarejestrowano jak jedna z osób nalężących do straży Marszu Niepodległości wyraża groźbę karalną w stosunku do innej osoby.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła 4 stycznia 2019 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Wizerunek osoby z nagrania został okazany kilkudziesięciu świadkom, w tym Robertowi Bąkiewiczowi, który był przewodniczącym zgromadzenia. Żaden z nich nie rozpoznał pokazanej osoby - powiedział prof. Woliński. m.in. po tych działaniach prokuratura umorzyła śledztwo 14 maja 2020 roku. Niedawno ruszyło ponownie.

"Organizatorzy marszu mogą dysponować danymi, których szukamy"


Obecnie śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Z uwagi na nowe ustalenia została podjęła decyzja o podjęciu śledztwa - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Chodzi m.in. o prześledzenie danych zgromadzonych przez stronę internetową Marszu Niepodległości. Znajduje się tam formularz kontaktowy, przez który osoby zainteresowane dołączeniem do straży MN mogą zgłaszać swoją kandydaturę. Oznacza to, że organizatorzy marszu mogą dysponować danymi, których szukamy. Czynności przeszukania podjęte w środę przez policję w domu pana Roberta Bąkiewicza mają z tym związek - powiedział prok. Woliński.

Prokuratura zajmuje się również treścią haseł eksponowanych wypisanych na transparentach niesionych podczas marszu i skandowanych przez uczestników. Ponowna ocena materiału sprawy wskazuje na to, że spośród kilkudziesięciu sloganów trzy hasła odpowiadają znamionom przestępstw z art. 119 par. 1 oraz art. 126 a kodeksu karnego - powiedział rzecznik.

Według art. 119 par. 1, "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

Drugi przepis dotyczy publicznego nawoływania do popełnienia czynu zabronionego lub publicznego pochwalania popełnienie takiego czynu określonego w przepisach dot. ludobójstwa, udziału w masowym zamachu i dyskryminacji, za co grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

Pan Robert Bąkiewicz był przesłuchiwany w tej sprawie w charakterze świadka i zeznał, że treść haseł prezentowanych podczas marszu były uzgadniana z przedstawicielami władz państwowych, m.in. kilku ministerstw, Senatu i KPRM. W zasobach tych instytucji nie zachowały się dokumenty potwierdzających takie ustalenia. Chcemy więc je zrekonstruować - powiedział Norbert Woliński.

Przeszukania siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości

Jak informuje reporter RMF FM Jukub Rybski, wejście do siedziby stowarzyszenia jest obstawione przez policję, a w środku wciąż trwają działania mundurowych. Przed budynkiem są nie tylko media, ale też niewielka grupka działaczy stowarzyszenia i ludzie, którzy przyszli tu, aby dać wyraz solidarności dla organizacji. 

Według zapewnień Roberta Bąkiewicza, służby nie znajdą niczego, co mogłoby mu zaszkodzić.

To jest zemsta polityczna. To jest próba terroru psychicznego i prawnego. Próba dyskredytowania mnie w oczach opinii publicznej -
mówił Robert Bąkiewicz.

Były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości zamierza złożyć formalną skargę na działania warszawskiej prokuratury.

O przeszukaniach poinformowali też działacze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości w mediach społecznościowych.

"Właśnie wyszedłem z Komendy Głównej Policji w Warszawie, gdzie byłem przesłuchiwany w sprawie Marszu Niepodległości w 2018 r. Prokuratura na 2 miesiące przed Marszem Niepodległości żąda dostępu do nośników danych Stowarzyszenia MS. To działania o znamionach inwigilacji" - napisał w serwisie X prezes zarządu tej organizacji Bartosz Malewski.

Policja w domu Marzocha


Policja zapukała również do drzwi byłego szefa straży Marszu Niepodległości Mateusza Bożydara Marzocha, obecnie asystenta wicemarszałka Sejmu z Konfederacji Krzysztofa Bosaka. 

"Dziś o 6:00 rano policja na polecenie prokuratury zapukała do mojego mieszkania z nakazem przeszukania. Sprawa dotyczy Marszu Niepodległości 2018. Będę informował o rozwoju sprawy" - napisał w serwisie X.

Protest przed siedzibą stowarzyszenia

Przed budynkiem, w którym mieści się siedziba Stowarzyszenia Marszu Niepodległości przy ul. Stawki w Warszawie, przez kilka godzin protestowała niewielka grupa sympatyków marszu, działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego.

Do megafonu skandowali hasła, m.in.: "To my - Polacy, to my - patrioci" oraz "Polska państwem narodowym". Widoczne były pojedyncze biało-czerwone flagi.

Nie zgadzamy się na to, by policja, prokuratura i rząd Donalda Tuska represjonowali polskich patriotów. Uważamy, że trzeba reagować na każde tego typu wydarzenie, ponieważ bierność oznacza powolną śmierć - powiedział Adam Leszczyński, rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej, inicjator zgromadzenia.

Według niego prokuratura nie musiała stosować "tak drastycznych" środków, jak wejście do siedziby organizacji i przeprowadzenie przeszukania.

Wystarczyło odezwać się do prezesa stowarzyszenia, nie byłoby problemu ze współpracą z organami ścigania. Nie ma sensu robić czegoś takiego, to tylko szopka polityczna na użytek medialny - stwierdził Leszczyński.

Czynnościom policji - w ramach interwencji poselskiej - przyglądał się poseł Konfederacji Krzysztof Mulawa, który w przeszłości był wolontariuszem straży Marszu Niepodległości. W trakcie przesłuchania polityk publikował w mediach społecznościowych zdjęcia ze środka, dokumentujące pracę funkcjonariuszy.

Policja przewierciła już trzy zamki. Prokuratorzy i policja chcą rekwirować także rzeczy, które mają logo innej organizacji niż Marsz Niepodległości lub zakupionych po 2018 r. - powiedział Mulewa.

W ocenie posła obecne śledztwo prokuratury to "zlecenie polityczne". Próba konfiskaty dokumentów i komputerów ma na celu zohydzenie patriotom i wolontariuszom straży MN, by nie pojawili się w tym roku i nie pomagali w bezpiecznym przejściu marszu - stwierdził poseł.

Wśród osób, które przyszły przed siedzibę stowarzyszenia, była Agnieszka Sowińska, wielokrotna uczestniczka Marszu Niepodległości. Przed budynkiem przy ul. Stawki towarzyszyło jej dwoje małych dzieci.

Biorę udział w marszu co roku, moje dzieci również. Jestem tu, by okazać solidarność z organizatorami marszu. To największa impreza patriotyczna w Polsce, nie wyobrażam sobie, by biorące w niej udział osoby były represjonowane - powiedziała.

Przed godz. 16.00 prezes zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Bartosz Malewski poinformował w serwisie X, że czynności policji dobiegają końca, ale sporządzane są jeszcze zastrzeżenia. "Mamy ich sporo!" - napisał.