Meksyk nie ma ostatnio szczęścia do huraganów. Po tym, jak w sobotę w południowy kraniec stanu Kalifornia Dolna uderzyła Norma, teraz nieopodal kurortu Acapulco w stanie Guerrero uderzył Otis. Sęk w tym, że jest on o wiele potężniejszy niż Norma - jest bowiem huraganem najwyższej, 5. kategorii w skali Saffira-Simpsona, generując wiatr o prędkości 270 km/h i porywy przekraczające 320 km/h.
W środę 18 października nad wodami Wschodniego Pacyfiku, obejmującego m.in. pacyficzne wybrzeże Meksyku i zachodnią część Ameryki Środkowej, uformował się rozległy układ niskiego ciśnienia.
W związku z kiepskimi warunkami atmosferycznymi przez kilka dni ze wspomnianym niżem nic się nie działo. Cztery dni później - rankiem 22 października - amerykańska agencja National Hurricane Center (NHC), która monitoruje cyklony tropikalne na Atlantyku i Wschodnim Pacyfiku, poinformowała o utworzeniu się depresji tropikalnej (najniższa klasyfikacja cyklonu tropikalnego - przyp. red.).
Tego samego dnia, ale kilkanaście godzin później, depresja tropikalna zintensyfikowała do burzy tropikalnej i otrzymała imię Otis. Cyklon znajdował się wówczas ok. 805 km na południowy-wschód od kurortu Acapulco w meksykańskim stanie Guerrero.
Przez kolejne dwa dni Otis spokojnie przemieszczał się na północy-zachód, nie wykazując żadnych zmian ani w swojej strukturze, ani w generowanej prędkości wiatru ciągłego. To się jednak zmieniło we wtorek.
Doszło wówczas do czegoś, czego meteorolodzy nie przewidzieli - ze względu na ekstremalnie sprzyjające warunki, Otis rozpoczął proces zwany "gwałtowną intensyfikacją".
Agencja NHC definiuje "gwałtowną intensyfikację" jako wzrost prędkości wiatru ciągłego o 55 km/h w ciągu 24 godzin. W przypadku Otisa prędkość wiatru ciągłego w 24 godziny wzrosła o... 175 km/h! To ponad trzykrotnie więcej, niż wynika z definicji NHC.