ISIS wzięło na siebie odpowiedzialność za krwawy zamach w Wiedniu, w którym zginęły cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych. Brutalnego ataku dokonał urodzony i wychowany w Austrii 20-letni Kujtim Fejzulai, pochodzenia północnomacedońskiego. Na podstawie analizy 20 tys. przekazanych policji materiałów wideo ustalono, że sprawca najprawdopodobniej działał w pojedynkę. Denisa Bardyova rzeczniczka słowackiej policji zaprzeczyła wcześniejszym informacjom, według których zamachowiec miał kupić amunicję do broni na Słowacji. Minister spraw wewnętrznych kraju Robert Mikulec z kolei określił te przypuszczenia jako "spekulacje".
Syn ogrodnika i sprzedawczyni, którzy emigrowali do Austrii z Albanii, urodził się i wychował w Wiedniu. W poniedziałek ok. godziny 20:00 otworzył ogień w sześciu różnych miejscach w stolicy Austrii, między innymi w pobliżu synagogi, na targu i w restauracji w centrum miasta.
Zginęły cztery osoby: starszy mężczyzna i starsza kobieta, a także młody przechodzień i kelnerka. 15 kolejnych zostało rannych.
Policja zastrzeliła 20-letniego Kujtima Fejzulai, który miał na sobie atrapę pasa szahida. Młody mężczyzna w kwietniu 2019 roku został skazany na 22 miesiące więzienia za dołączenie do organizacji terrorystycznej ISIS i próbę wyjazdu na wojnę do Syrii. Po 8 miesiącach został zwolniony warunkowo. Szef MSW Austrii Karl Nehammer przyznał, że mężczyźnie udało się zwieść władze więzienia, przez uczestnictwo w programie, mającym na celu deradykalizacji dżihadystów; mężczyzna jedynie udawał, że się integruje.
Przed zamachem opublikował kilka zdjęć na Instagramie, w tym przysięgę wierności dżihadystycznemu kalifatowi. Na innej fotografii zamieścił flagę ISIS.
Początkowo austriackie władze zakładały, że Kujtima Fejzulai nie działał sam, a sprawców było maksymalnie czterech. Wczoraj zatrzymano pierwsze osoby: w Sankt Poelten, Linzu a nawet w sąsiedniej Szwajcarii. Osoby te miały powiązania z zastrzelonym 20-latkiem. W związku z atakiem zatrzymano jednak łącznie 16 osób.
Po południu szef MSW Karl Nehammer stwierdził, że dotychczasowe dowody wideo nie wskazują na to, by w poniedziałkowym zamachu w Wiedniu brał udział więcej niż jeden terrorysta.
W Austrii ogłoszono trzydniową żałobę.
Analiza ponad 20 tys. przekazanych policji zapisów wideo potwierdziła teorię, iż zamachowiec, który ostrzelał w poniedziałek w centrum Wiednia przypadkowe osoby, uśmiercając cztery z nich, działał w pojedynkę - oświadczył w środę popołudniu szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Austrii Karl Nehammer.
Zaznaczył, że choć terrorysta działał najprawdopodobniej sam, to wprowadzone w związku z potencjalnym zagrożeniem ze strony jego wspólników ograniczenia pozostaną na razie w mocy.
Wcześniej pojawiły się informacje o tym, że sprawdza zamachu pojechał z przyjacielem na Słowację po amunicję do karabinku automatycznego AK47, którego miał użyć do ataku. Zaprzeczyła temu jednak Denisa Bardyova, rzeczniczka słowackiej policji.
Zamachowiec, który w poniedziałek w śródmieściu Wiednia zastrzelił bądź śmiertelnie ranił cztery osoby, nie posłużył się przy tym amunicją zakupioną na Słowacji - oświadczyła Bardyova.
Słowacka policja otrzymała latem informację, że podejrzane osoby próbowały kupić na naszym terytorium amunicję. Zakupu nie udało się im jednak zrealizować - przyznała Bardyova agencji TASR dodając, iż informację tę natychmiast przekazano austriackim kolegom. Więcej się na ten temat wypowiadać nie będziemy, by nie szkodzić prowadzonemu w Austrii śledztwu - zaznaczyła rzeczniczka.
Minister spraw wewnętrznych Słowacji Robert Mikulec przypomniał, że zakup amunicji do broni takiej, jak użyta w zamachu wymaga na Słowacji między innymi przedstawienia zezwolenia na broń i certyfikatu legalności transakcji. Dlatego też starania przyszłego zamachowca poniosły fiasko. Przypuszczenia, iż miał on na Słowacji wspólników, Mikulec określił jako spekulacje.
Jest to sprawa, którą badają organy austriackie, a my jesteśmy całkowicie do ich dyspozycji - wskazał szef MSW.
Podobną wersję wydarzeń przedstawił austriacki dziennik "heute". W gazecie napisano, że sprawca zamachu udał się w połowie lipca wraz ze swym znajomym na Słowację w celu zakupienia amunicji do karabinka automatycznego AK-47, nazywanego powszechnie kałasznikowem. Nie udało się to jednak przez brak niezbędnych dokumentów.
Jak zeznała matka zastrzelonego przez policję terrorysty, nabył on jednak potem egzemplarz AK-47 - twierdzi "heute". Tymczasem cytowani przez słowackie media fachowcy rozpoznali w użytej przez zamachowca broni nie AK-47, lecz będący jego jugosłowiańską adaptacją automatyczny karabinek Zastava M70.
Minister spraw wewnętrznych Karl Nehammer przyznał na konferencji prasowej, że choć austriacki Federalny Urząd Ochrony Konstytucji i Zwalczania Terroryzmu (BVT) otrzymał od analogicznych służb słowackich informację o próbie dokonania przez przyszłego zamachowca zakupu amunicji na Słowacji, to nie potraktowano tego we właściwy sposób.
Najwyraźniej na dalszym etapie komunikacja funkcjonowała nie tak, jak trzeba - ocenił Nehammer, deklarując jednocześnie zamiar powołania niezależnej komisji śledczej dla zbadania tej sprawy.