Wojskowi śledczy jeszcze dziś mają wysłać do Rosjan pytania ws. wraku tupolewa. 10 kwietnia podczas uroczystości II rocznicy katastrofy smoleńskiej wyglądał on tak jakby został wymyty.
Wojskowi śledczy chcą wiedzieć m.in, czy rzeczywiście wrak został umyty, a jeżeli tak, to jakie były tego powody. W liście do rosyjskich prokuratorów ma również pojawić się pytanie o środki chemiczne, jakie ewentualnie zostały użyte do czyszczenia.
Prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał, że był zaskoczony widokiem szczątków samolotu, które pokazano dziennikarzom.Niezależnie od tego, czy tego rodzaju zabiegi mogły mieć jakikolwiek wpływ na badania, a sądzę, że niespecjalnie duży, wydaje się, że jest to okoliczność, która wymaga wyjaśnienia i stąd to pismo Naczelnej Prokuratury Wojskowej - powiedział Seremet w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Stwierdził również, że polscy biegli już na jesieni szczegółowo przebadali wrak na potrzeby naszego śledztwa i na razie nie ma planów ponownych ekspertyz.
"Nie niszczyliśmy wraku, trzeba go było pociąć do transportu" - tak można streścić oficjalną rosyjską odpowiedź na pytanie polskich prokuratorów o cięcie szczątków tupolewa w Smoleńsku. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
W przetłumaczonych właśnie dokumentach z Rosji znalazły się protokoły oględzin fragmentów wraku, zabezpieczonych na miejscu katastrofy. Sami rosyjscy prokuratorzy zaznaczają, że to dopiero część dokumentacji, bo kolejne tomy wkrótce mają trafić do Polski.
Jednak już w pierwszej partii dokumentów znalazło się stanowisko Rosjan dotyczące pytania dlaczego we wraku zostały wybite szyby i został pocięty kadłub.
Władze rosyjskie wskazały, że wszelkie działania podejmowane w stosunku do wraku, miały na celu jedynie przeniesienie go na miejsce składowania. Nie podejmowano żadnych działań które miały na celu uszkodzenie czy zniszczenie tego wraku - tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM prokurator Dariusz Ślepokura.
Choć wnioski o pomoc prawną wciąż są realizowane, polskie śledztwo w. katastrofy 10 kwietnia zostało zawieszone. Cywilni prokuratorzy czekają na opinię wojskowych biegłych, czy niszczenie wraku osłabiło jego wartość dowodową. Jeśli stwierdzą, że nie - postępowanie zostanie umorzone.
Wrak maszyny 10 kwietnia widział m.in. korespondent RMF FM Przemysław Marzec, który mógł z bliska przyjrzeć się samolotowi. Jak relacjonował, polscy dziennikarze, bez problemów dotarli na teren lotniska w Siewiernyj. Żołnierze nie sprawdzali nawet dokumentów. Przewieziono ich niewielkim busem wprost pod wiatę, pod którą leżą fragmenty polskiego samolotu. Potem żołnierze odsłonili część brezentu. Widać było rozrzucone drobne fragmenty maszyny. Na lotnisku korespondent RMF FM miał wrażenie, że niewiele zostało z prezydenckiego samolotu. Zwrócił także uwagę, że został dokładnie wymyty a części opisano żółtą farbą.
Rok temu szczątki Tu-154M leżały niemal pod gołym niebem - narażone na działanie śniegu, deszczu i wiatru. Dopiero niedawno zostały osłonięte blaszano - brezentowym zadaszeniem. 10 kwietnia wyglądają jakby ktoś je dokładnie wyczyścił. Dodatkowo części są ponumerowane żółtą farbą.
Zobacz fotograficzną dokumentację dwóch lat tupolewa na lotnisku Siewiernyj