Po katastrofie na moskiewskim lotnisku Wnukowo rosyjskie linie Red Wings stracą licencję. "Oznacza to bankructwo największej w tym kraju linii czarterowej" - pisze rosyjska prasa. Pod koniec grudnia ubiegłego roku Tu-204 nie wyhamował podczas lądowania i wyjechał z pasa startowego. Maszyna rozpadła się na poboczu w pobliżu trasy szybkiego ruchu. W wypadku zginęło pięć osób.
Na pokładzie samolotu było w sumie osiem osób. Właścicielem Red Wings jest popierający opozycję miliarder Aleksandr Lebiediew, a jego linia korzysta wyłącznie z rosyjskich samolotów. Po przeprowadzonej w Red Wings kontroli okazało się, że tylko w grudniu doszło do pięciu podobnych "incydentów", które również mogły zakończyć się katastrofą.
Jak donosi prasa, "Rossawiacja", czyli urząd lotnictwa cywilnego, winę za katastrofę ponoszą piloci i linie lotnicze. Takim sposobem władze chcą ochronić reputacje samolotów produkowanych przez Tupolewa. Tymczasem już wstępne badanie przyczyn katastrofy na lotnisku Wnukowo, jako przyczynę, wskazywało wadliwie działający system hamowania silnikiem tzw. rewers.
Red Wings eksploatują osiem samolotów Tu-204. W ubiegłym roku przewiozły prawie pół miliona pasażerów. Sześć takich samolotów wykorzystuje także linia lotnicza Władywostok-Awia, która ogłosiła ,że w najbliższym czasie zrezygnuje z maszyn tego typu. Zdaniem przedstawiciela linii, tupolewy, są za drogie w eksploatacji.