Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w sprawie byłego wiceszefa BOR Pawła Bielawnego. Śledczy postawili mu dwa zarzuty: niedopełnienia obowiązków i poświadczenia nieprawdy w dokumencie w związku z wizytami premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 roku.
Niedopełnienie obowiązków to zarzut wynikający z opinii dwóch ekspertów, którzy negatywnie ocenili przygotowania do wizyty premiera i prezydenta w Katyniu dwa lata temu. Eksperci skrytykowali kierownictwo BOR za to, że na lotnisku Siewiernyj nie było funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Nie wykonano też rekonesansu przed lotem polskiej delegacji. Drugi zarzut dotyczy wpisania na listę funkcjonariuszy BOR cywilnego fotografa.
Eksperci i prawnicy zgodnie twierdzą, że zarzuty te nie należą do najmocniejszych. Co do samych biegłych, którzy przygotowali opinię, też istnieje wątpliwość. Jeden z nich dziś pozostaje w sporze prawnym z obecnym kierownictwem BOR.
Jak ustalił reporter RMF FM, jeszcze w tym tygodniu zapadną kolejne decyzje: umorzone zostanie główne śledztwo oraz wątek dotyczący rzekomego fałszowania dokumentów w Biurze Ochrony Rządu. Okazuje się więc, że Paweł Bielawny będzie jedyną ofiarą cywilnego śledztwa.
Biegli w swojej styczniowej opinii wytknęli kierownictwu BOR-u niewłaściwy nadzór nad pracą funkcjonariuszy zabezpieczających podróże najważniejszych ludzi w państwie do Smoleńska. Stwierdzili między innymi nieprawidłowości podczas wizyt rozpoznawczych. Chodzi o nieprzeprowadzenie rekonesansu tras przejazdu, miejsc pobytu delegacji, a także brak wiedzy na temat lotnisk zapasowych.7 kwietnia 2010 roku w Katyniu był Donald Tusk. Trzy dni później na uroczystości wyleciał Lech Kaczyński. Tupolew z prezydentem na pokładzie rozbił się w Smoleńsku.
Eksperci uznali też, że podczas obu wizyt zabrakło odpowiednich specjalistów - w tym funkcjonariusza grupy lotniskowej, pirotechnika i lekarza sanitarnego. Dodatkowo przed wizytami nie było odpraw, na których funkcjonariusze otrzymaliby zadania.
Poza tym BOR-owców nie było na lotnisku podczas lądowania samolotów w czasie obu wizyt. Brakowało systemów łączności, do działań wyznaczono funkcjonariuszy z małym doświadczeniem. Pracownicy BOR-u z grup zabezpieczenia nie mieli broni palnej.
W przypadku zarzutu poświadczenia nieprawdy w dokumencie chodzi o dokument z korespondencji pomiędzy BOR-em a jedną z instytucji. W piśmie wiceszef Biura zapewnia o pewnych kwalifikacjach jednego z funkcjonariuszy udających się w delegację do Katynia. Zdaniem śledczych, w rzeczywistości funkcjonariusz tych kwalifikacji nie posiadał.