Jeżeli któryś samorząd nie wywiąże się z zadań publicznych i celowo nie będzie ogrzewał szkoły, która jest przez niego prowadzona dla jego dzieci, to będziemy występować niezwłocznie o zarząd komisaryczny - powiedział PAP szef MEiN Przemysław Czarnek.

Szef resortu edukacji i nauki w rozmowie z PAP skomentował informacje, że niektóre szkoły, z powodu rosnących cen energii elektrycznej, mogą mieć kłopoty z ogrzewaniem budynków. Konsekwencją może być nauczanie zdalne.

"Jeżeli któryś samorząd nie wywiąże się z zadań publicznych i nie będzie ogrzewał szkoły, która jest przez niego prowadzona, dla jego dzieci, mieszkających na terenie tego samorządu, to będziemy występować niezwłocznie o zarząd komisaryczny. To jest święty obowiązek samorządu utrzymać i ogrzać szkołę dla dzieci" - podkreślił. "Podkreślam, jeżeli ktoś to będzie robił celowo, tylko po to, żeby zejść z temperaturą do 15 stopni Celsjusza i wygonić dzieci na nauczanie zdalne, to - powtarzam - będziemy występować o zarząd komisaryczny i będziemy w tym bezwzględni" - podkreślił szef MEiN.

Zapytany, jaki to będzie rok dla szkół, odpowiedział, że "nikt tego nie wie".

"Jaki to będzie rok dla nas wszystkich? Bo tego też nie wiemy, jak widzimy, co się dzieje, choćby dzisiaj. Jak, z godziny na godzinę, przeglądamy informacje, to - zaczynając od Rosji, od wojny na Ukrainie i od tego wszystkiego, co temu towarzyszy - to rzeczywiście jest to rok na pewno niełatwy" - zaznaczył. "Dlatego ta jedność wokół rozwoju nauki, szkolnictwa wyższego i też umożliwiania funkcjonowania szkołom wyższym w normalnych warunkach, pomimo wojny tuż za naszą granicą, jest niezwykle ważna" - dodał.

"Dobrze, że Unia Europejska poszła po rozum do głowy i jakieś porozumienie zawarła. Ale my gwarantujemy jedną rzecz, bez względu na to, co Unia Europejska zrobi, bo dawno już to powinna zrobić: to my zagwarantujemy koszt energii elektrycznej na takim poziomie, który będzie do zapłacenia przez uczelnie wyższe" - zaznaczył minister Czarnek.


Jak samorządy ograniczą zużycie energii? "Nie bardzo da się coś zrobić"

Od 1 października samorządy mają zacząć ograniczać zużycie energii.  Burmistrzowie i prezydenci w rozmowach z reporterami RMF FM przekonują jednak, że zalecenie, jakie wydał premier, jest niejasne, a oszczędzać i tak za bardzo nie ma na czym.

"Mamy propozycję dla pana premiera, żeby zajął się prawdziwym działaniem. Takim, żeby prąd nie drożał, żeby mieszkańcy i samorządy mieli możliwość kupowania tańszego prądu" - mówił prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński.

15 września premier Mateusz Morawiecki przekazał, że administracja rządowa, ale także administracja samorządowa jest zobowiązana do zmniejszenia zużycia prądu o 10 proc. "Tylko chcemy, żeby to było od 1 października, ponieważ każda niezużyta megawatogodzina (...) jest oszczędnością polskiej gospodarki, polskich rodzin" - mówił szef rządu.

Premier stwierdził, że oszczędzać można między innymi na oświetleniu. Chcemy, aby to oświetlenie uliczne, oświetlenie zewnętrzne było zmodernizowane w taki sposób, aby zużywało mniej energii. (...) W całej Polsce rozpoczniemy taki program - mówił.

Władze Lublina odpowiadają na zalecenia premiera, że inwestują w rozwiązania energooszczędne od lat, a i tak trzeba wydawać coraz więcej pieniędzy. Twierdzą też, że w kwestii oszczędzania "nie bardzo da się coś zrobić".

Latarnie miejskie już świecą o 40 minut krócej. Wszędzie, gdzie to możliwe, miasto stosuje od dawna LED-y, kompensację mocy biernej, dokłada panele fotowoltaiczne. Na razie nie ma w planach rezygnacji z iluminacji świątecznej, ale rozważany jest inny wariant dotyczący placu Litewskiego i deptaka.

W szczególności mamy tutaj na myśli iluminację fontann, budynków, pomników, drzew - usłyszał dziennikarz RMF FM Krzysztof Kot od Justyny Góźdź z lubelskiego ratusza. Jak dodała: Redukcja zużycia prądu nawet o 30 proc. i tak nie zrównoważy wzrostu ceny prądu. Rok do roku było to 250 proc., a w ciągu dwóch lat 345 proc.