Deszcz meteorów spadnie dziś w nocy! To prawdziwa gratka dla fanów astronomii. Nie potrzeba do tego żadnego teleskopu czy lornetek. Wystarczy tylko cierpliwie wpatrywać się w niebo. "Używanie lornetek, czy teleskopów zawęzi nam bardzo pole widzenia i utrudni obserwację takich zjawisk, więc tym razem te instrumenty zostawiamy w szafkach" - mówi Karol Wójcicki z warszawskiego Centrum Nauki Kopernik.
Romuald Kłosowski: Czy dziś dobrze będzie widać "spadające gwiazdy"?
Karol Wójcicki: Od paru dni, nad Warszawą przynajmniej, unosi się całe mnóstwo pyłu w atmosferze, to dosyć utrudnia obserwację nocnego nieba. Nawet w sobotę, kiedy próbowałem oglądać wschód Księżyca, to udało mi się zobaczyć go dopiero 40 minut po wschodzie. Jego bardzo silne światło nie było w stanie się przebić przez grubą warstwę pyłu, więc to oczywiście nie jest najkorzystniejsze do prowadzenia obserwacji astronomicznych. Jeśli tylko niebo będzie bezchmurne, to meteory z pewnością uda się zobaczyć, mimo tego pyłu.
"Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie".
Tak mówią, chociaż my będziemy przede wszystkim skupiali się właśnie na niebie gwiaździstym nad nami, gdzie po raz trzeci już w Centrum Nauki Kopernik organizujemy jedną z największych imprez obserwacyjnych w Europie, podczas której razem z tysiącami ludzi będziemy wypatrywali Nocy Spadających Gwiazd, czyli maximum Roju Perseidów - niewielkich ciał Układu Słonecznego, nie większych od ziarnka piachu, które przedzierają się przez ziemską atmosferę i spalając się tworzą na niebie piękne, świetliste ślady, które w tradycji staropolskiej kojarzono ze łzami św. Wawrzyńca, a dzisiaj wiemy, że to po prostu zjawiska popularnie nazywane "spadającymi gwiazdami" choć z prawdziwymi gwiazdami mają tyle wspólnego, co konik polny z koniem.
Ziarno piasku, bo tak wygląda z Ziemi?
To naprawdę są bardzo małe obiekty, a widać je, a właściwe efekt ich przelotu, dużo lepiej, niż rzeczone ziarnko piachu. Pamiętajmy, że ziarnko piachu my na Ziemi możemy zobaczyć z odległości może metra, maksimum dwóch, natomiast zjawiska, które obserwujemy, zachodzą w odległości od nas często setek kilometrów. Efekt przelotu takiego ziarenka materii jest tak duży, że bez problemu możemy to zobaczyć. Taka drobina wpada w ziemską atmosferę z prędkością dochodzącą nawet do 72 km/s, a następnie na skutek potężnej siły tarcia o górne partie atmosfery, rozgrzewa się, momentalnie spala i powstała w ten sposób temperatura pobudza do świecenia gazy w górnych partiach atmosfery. To ten sam proces, który zachodzi na przykład w ulicznych neonach czy świetlówkach, gdzie gaz w środku akurat pobudzony jest do świecenia energią elektryczną, ale świeci w ten sam sposób, co ślad na trasie przelotu takiego meteoroidu. Wtedy powstaje zjawisko atmosferyczne zwane meteorem. Można je obserwować praktycznie przez cały rok, każdej nocy, natomiast są pewne noce w roku, kiedy Ziemia przebija się w Układzie Słonecznym przez takie chmury tych małych cząstek pozostawione przez przelatujące w Układzie Słonecznym komety. Wtedy ich aktywność jest zdecydowanie większa. W ciągu maksimum takiego roju, w tym wypadku Perseidów, będziemy mogli spodziewać się nawet kilkudziesięciu zjawisk takich "spadających gwiazd" w ciągu jednej godziny, a taka noc obserwacyjna potrwa około 3 - 3,5 godziny. Będzie zatem na co popatrzeć.
Zawsze się życzy komuś "spadających gwiazd", bo wtedy, zdaje się, spełniają się marzenia.
Niektórzy twierdzą, że "spadające gwiazdy" mają magiczną moc spełniania życzeń, oczywiście Centrum Nauki Kopernik nic na ten temat nie wie i pewnie żaden naukowiec nic na ten temat nie będzie w stanie powiedzieć, ale przezorny zawsze ubezpieczony, i nawet ja, przed każdą nocą spadających gwiazd, przygotowuję sobie krótką listę życzeń, które gdzieś tam po cichu, albo w myślach sobie wypowiadam. To oczywiście pewna forma zabawy, ale gwarantuję, że każdy, kto przychodzi do nas do Parku Odkrywców na takie obserwacje zawsze trochę takich życzeń przygotowanych ma. Na pewno nie brakuje potem okazji do ich wypowiadania, bo nawet w trudnych warunkach miejskich, gdzie niebo jest oczywiście dużo jaśniejsze niż poza granicami miasta, gdy gasimy okoliczne światła, bo w tę noc gaśnie iluminacja Centrum Nauki Kopernik, planetarium Niebo Kopernika, Stadionu Narodowego, warszawskich mostów czy pobliskich parków, to miejsce nagle staje się chyba najlepszym miejscem w Warszawie do obserwacji takich zjawisk. Tym bardziej, jeśli ktoś nie ma możliwości wyjechania za miasto, zapraszam do Kopernika z listą życzeń i wtedy takich meteorów na pewno uda się trochę zobaczyć. Impreza rozpoczyna się o 21, potrwa do 2 w nocy, ale warto wpaść wcześniej z dwóch powodów: Po pierwsze po to, żeby zająć sobie najlepsze miejsce w naszym parku, spodziewamy się nawet ponad 10 tys. gości, a po drugie dlatego, że będziemy mieć też trochę merytorycznych atrakcji. Już od godziny 17 będzie można przyjść i zobaczyć kolekcję meteorytów Marcina Stolarza, czyli jednego z najlepszych łowców meteorytów w Polsce.
Ale nie złapał ich w słoik?
Nie łapał ich w słoik, a raczej poszukiwał ich na pustyniach, czy w miejscach, gdzie wyliczono możliwość spadku takiego kosmicznego kamienia. Swoją kolekcję meteorytów przywiezie i będzie można ją tutaj obejrzeć oraz będzie można skonsultować, czy nasze znalezisko, które często niektórzy gdzieś do planetarium do nas przynoszą, jest faktycznie prawdziwym meteorytem.
A jeśli nie jest, to co? UFO?
UFO raczej nie istnieje, przynajmniej w takim pojęciu kojarzonym z pozaziemskim życiem, przynajmniej w moim mniemaniu. Natomiast po godzinie 19:30 do 21 będzie można przed planetarium na naszej scenie plenerowej posłuchać specjalistów z całej Polski, którzy zajmują się zawodowo zanieczyszczeniem nieba światłem. To bardzo poważny problem, z którym i my walczymy, również tutaj w okolicy Centrum Nauki Kopernik. My na tę noc wygaszamy światła, które bardzo przeszkadzają w obserwacji, ale ten problem dotyczy nie tylko tej jednej nocy, nie tylko Warszawy, ale całych aglomeracji miejskich na całym świecie, gdzie, przez postępującą urbanizację, po prostu nocne niebo nam znika. Jeszcze 40 lat temu z Warszawy bez trudu można było zobaczyć Drogę Mleczną, teraz trzeba opuścić Warszawę na kilka, kilkanaście kilometrów, żeby dostrzec ten astronomiczny fenomen. Są jednak gminy w Polsce, czy całe miejscowości, w których z tym problemem walczy się dosyć skutecznie. O tym też będziemy mogli między innymi posłuchać, dowiedzieć się, jak wpłynąć na naszą najbliższą okolicę, jak sami też możemy sprawić, żeby nie generować zbyt dużo niepotrzebnego światła, nie tylko po to, aby obserwowało się lepiej gwiazdy, ale też po to, żeby lepiej i zdrowiej nam się żyło, oraz aby zaoszczędzić trochę pieniędzy wydawanych na produkcję energii elektrycznej.
Skoro światło jest niezdrowe, to może niezdrowe jest też patrzenie w planetoidy?
Oglądanie nocnego nieba to spoglądanie na właściwie jedyne naturalne źródło światła we wszechświecie. Wszystko, co my mamy na Ziemi, to tak naprawdę dodatkowe źródła światła (poza jakimiś źródłami promieniotwórczymi), to są raczej źródła sztuczne. Zatem patrzenie na naturalne światło gwiazd nie jest w żaden sposób niebezpieczne, no chyba, że zobaczymy tak zwany "meteor stacjonarny", czyli taki, który się nie porusza, przynajmniej z naszej perspektywy, bo to znaczy, że leci wtedy dokładnie w naszą stronę, i lepiej szybko się schować, bo można nim wtedy dostać po głowie, ale to się zdarza niezwykle rzadko.
Jeszcze chciałem dopytać, czy będziecie patrzeć na to niebo przez jakiś specjalny sprzęt?
Nie. Obserwacje meteorów, to najprostsze obserwacje jakie można sobie wyobrazić w astronomii. Nie potrzeba do nich żadnych instrumentów optycznych, a wręcz jest to niewskazane, żeby używać jakiś teleskopów czy lornetek. Najlepiej po prostu położyć się na trawie, na leżaku, na kocu i przez najdłuższy jak tylko możemy czas wpatrywać się w jak największy obszar nieba i na pewno uda nam się zobaczyć spadającą gwiazdę. Trzeba być jednak cierpliwym, a ta cierpliwość na pewno będzie wynagrodzona. Używanie lornetek, czy teleskopów zawęzi nam bardzo pole widzenia i utrudni obserwację takich zjawisk, więc tym razem te instrumenty zostawiamy w szafkach.
Czym będzie nagrodzona ta nasza cierpliwość?
Na pewno niezwykłym spektaklem, jakim jest obserwacja roju meteorów, czyli tak popularnie nazywanego deszczu spadających gwiazd.
Jak dużego roju?
Perseidy w maksimum swojej aktywności mogą osiągać aktywność na poziomie stu zjawisk w ciągu godziny. To przynajmniej teoretycznie, w praktyce można spodziewać się ok. 50 do 80 takich meteorów w godzinę. W mieście naturalnie trochę mniej, ale to nadal dużo więcej, niż możemy zobaczyć przeciętnej nocy. A nagrodą podczas takich obserwacji w Koperniku dodatkowo może być to, że jeśli na niebie zobaczymy spadającą gwiazdę, to będziemy mieli szansę dostać też prawdziwą spadniętą gwiazdę, czyli meteoryt, bo za każdym razem, gdy na niebie taki meteor się pojawi, to gdzieś w Parku Odkrywców pojawi się też mała paczuszka z prawdziwym meteorytem w środku i będzie można później taki kosmiczny kamień zabrać do domu, jeśli będzie miało się trochę szczęścia, a jeśli trochę mniej to wejściówki do planetarium, ale to też myślę jest nie lada gratka.
W czwartek mamy szukać na ziemi meteorytów w takim razie?
Akurat Perseidy to taki rój, który porusza się raczej szybko, jest powodowany przez niewielkie ciała, więc większość z nich, zdecydowana większość z nich, ulega całkowitemu spaleniu podczas procesu przechodzenia przez atmosferę. Zatem na Ziemię nie dociera nic poza jakiś ewentualnym pyłem meteorytowym. Bardzo rzadko zdarzają się akurat meteoryty, czyli kamienie, które przetrwają przelot przez atmosferę, właśnie z roju Perseidów, choć oczywiście takie istniały, natomiast spokojnie możemy chyba wyjść w tę noc pod rozgwieżdżone niebo i raczej nie grozi nam, że czymś dostaniemy po głowie. Jednak pamiętajmy o tym, że na naszą planetę łącznie w ciągu jednej doby spada kilkaset ton materii meteorytowej, choć w większości w formie niewielkiego pyłu, który dodatkowo w większości wpada do mórz i oceanów.
(abs)