Fala kulminacyjna na Wiśle przechodzi przez Warszawę. Poziom wody jest rzeczywiście bardzo wysoki, ale na szczęście nie ma zagrożenia dla miasta. Falę obserwują na Bulwarach Wiślanych tysiące warszawiaków. Utrzymuje się jednak atmosfera piknikowa, być może właśnie ze względu na brak zagrożenia. Noc powinna minąć bardzo spokojnie. Mimo to utrzymane są środki bezpieczeństwa. Strażacy i ratownicy będą patrolować brzegi Wisły.

W powiecie lipskim, gdzie woda przerwała wały, ewakuowanych zostało ponad 700 osób. W Królewskim Lesie koło Góry Kalwarii mają być ewakuowani mieszkańcy 33 posesji - około 150 osób. A tymczasem już szacuje się straty. 3 miliardy złotych - tyle według wstępnych obliczeń mogą wynieść straty spowodowane przez lipcową powódź. Dla porównania w 1997 roku straty wyniosły ponad 12 miliardów złotych. Teraz fala powodziowa jest już w Warszawie. Alarm powodziowy obejmuje wszystkie powiaty nadwiślańskie województwa mazowieckiego. Woda niepokojąco zbliża się do Wybrzeża Helskiego ulicy oddzielającej ZOO od rzeki. Wodę dzieli od niej kilkanaście metrów. Ta odległość cały czas maleje. Prognozy są jednak optymistyczne. Woda nie powinna zagrozić ogrodowi. Gdyby jednak czarny scenariusz się sprawdził, pracownicy ZOO mają opracowany plan ewakuacji zwierząt. Dyrektor ogrodu jest optymistą, jednak na wszelki wypadek jego ludzie będą w nocy pełnić dyżur.

W Warszawie w umacnianiu wałów, oprócz strażaków z Mazowsza, uczestniczy też prawie dwustu ratowników z innych województw. Wczoraj nad ranem do Warszawy dotarła część kompani straży z Wrocławia. Wspomaga ich stu żołnierzy. Cały czas są sprawdzane i umacniane wały. Pod szczególną ochroną znajduje się budowany most siekierkowski. Tam holownik usuwa płynące Wisłą fragmenty drzew. Na terenach, przez które przeszła wielka woda, pracują także ratownicy z zagranicy. Do Polski przyjechały cztery grupy ratowników z Danii, Niemiec. Pracują oni w okolicach Nowego Sącza, w miejscowości Zator w Małopolsce i w Sandomierzu. Oprócz specjalistycznego sprzętu takiego jak pompy czy stacje uzdatniania wody z zagranicy trafiło 100 000 worków na piasek. Choć pogoda na południu Polski nie przypomina już tej z ubiegłego tygodnia, meteorolodzy ostrzegają przed lokalnymi intensywnymi opadami deszczu. Dwa dni temu w nocy ulewa przeszła nad Kamienną Górą i Okolicami. Opady spowodowały podniesienie się poziomu okolicznych rzek. Jedna z nich, Zadrna, wystąpiła nawet z koryta. Jak powiedział RMF Stanisław Szmajdziński z gminnego komitetu przeciwpowodziowego, zalane zostały piwnice i w niektórych przypadkach także partery około 50 budynków w dolnośląskich miejscowościach Gorzeszów, Lipienica, Krzeszówek, Krzeszów i Czadrów.

W rejonach, gdzie przeszła już wielka woda szacowane są straty. Wstępne oceny w Małopolsce mówią o 850 milionach złotych. Bilans szkód wciąż jednak jest otwarty. W niektórych gminach nie przystąpiono jeszcze do szacowania szkód, bo wciąż stoi tam woda. Największe szkody wezbrane rzeki i potoki spowodowały w infrastrukturze dróg i mostów. Sięgają one 450 milionów. Szkody w uprawach rolnych wynoszą 40, a w urządzeniach melioracyjnych - 100 milionów złotych.

foto Mikołaj Jankowski i Jan Mikruta RMF Warszawa

00:10