Woda w Wiśle przepływającej przez Tczew nie podnosi się. Jej poziom sięga 920 centymetrów. Oznacza to, że najprawdopodobniej fala kulminacyjna minęła już Tczew. Ratownicy oddychają z ulgą - niebezpieczeństwo już minęło. Pomimo to nie przestają patrolować wałów i rejonów położonych najbliżej rzeki.
Fala powodziowa, przepływająca przez Tczew jest bardzo rozciągnięta. Obliczono, że ma już długość 350 kilometrów i przez Tczew będzie płynąć przez ponad dwie doby. Teraz to właśnie długość fali jest groźniejsza niż jej wysokość. Wezbrane wody w Wiśle mogą spowodować przesiąkanie wałów. Zalane jest na razie międzywale Wisły od granic województwa pomorskiego do ujścia. Są to głównie łąki i pastwiska. W województwie pomorskim alarm powodziowy obowiązuje w Gdańsku oraz w powiatach - gdańskim, tczewskim, kwidzyńskim, nowodworskim i malborskim. Jak do tej pory rzeka płynie bardzo spokojnie. Według hydrologów koryto ma przepustowość około 5000 metrów sześciennych na sekundę. O ilości wody w Wiśle w tym miejscu decyduje to, ile wody spuszczanej jest z tamy we Włocławku. W najkrytyczniejszych momentach ta ilość nie przekraczała 4700 metrów sześciennych. Do tej liczby należy jeszcze dodać około 200 metrów pochodzących z małych rzeczek poniżej Włocławka by otrzymać rzeczywistą ilość wody wpływającej do morza.
Dużo bardziej okrutnie woda obeszła się z mieszkańcami Małopolski. W gminie Zator największe straty są w niewielkiej wsi Podolsze. Woda, która wylała się z tamtejszych stawów hodowlanych zalała wiele gospodarstw. Ci, którzy ucierpieli najbardziej, nadal muszą mieszkać w pobliskiej szkole. Z mieszkańcami gminy rozmawiał nasz reporter Marcin Buczek:
Foto: Wojciech Jankowski RMF
02:00