Jesienne przygnębienie. Ten stan ma swoje naukowe uzasadnienie: dni są coraz krótsze, a naszym organizmom zaczyna doskwierać brak słońca. To powoduje z kolei, że stajemy się osowiali, przygnębieni i tracimy chęć do życia. Pamiętajmy jednak, by takiego stanu nie lekceważyć. Jeśli melancholia trwa zbyt długo, może oznaczać, że jesteśmy w depresji, a to już choroba.
Co roku jesienią przychodzi pewien spadek nastroju i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jak tłumaczy psychiatra Paweł Szemraj ze szpitala imienia Babińskiego w Łodzi, do człowieka przychodzą takie posępne myśli związane z podsumowywaniem, bilansowaniem, a to czasem wywołuje poczucie przegranej.
Niekiedy upajamy się takim przybijającym myśleniem i obnosimy się nim w miejscu pracy. Jesiennym przygnębieniem tłumaczymy swoje rozleniwienie i niechęć do działań.
Ale nie lekceważmy swoich przeżyć, jeśli trwają zbyt długo. Głębokość przeżywanego smutku i jego długotrwałość - jak zauważa Paweł Szemraj - powinna być dla nas sygnałem, że wskazana jest wizyta u specjalisty. Niewykluczone, że to już początek depresji - poważnej choroby duszy.
Lekarze psychiatrzy na taki kilkudniowy spadek nastroju, jesienne przygnębienie radzą, by przebywać wśród życzliwych i ciepłych ludzi.
Foto: Archiwum RMF
09:55