Przerażeni skutkami suszy angielscy naukowcy wpadli na pomysł ratowania lasów. Chcą sprowadzić odpowiedniki rodzimych gatunków drzew z południa Europy, by - po asymilacji z miejscowymi - stały się fundamentem pod odbudowę wyschniętych lasów.

Upalne lato mocno dało się we znaki brytyjskim lasom: uschnięte gałęzie, łuszcząca się kora – tak wygląda dziś część drzew. Ekolodzy uważają, iż w obliczu drastycznie zmieniającego się klimatu jedynym ratunkiem dla wyspiarskiej flory jest import drzew z południa Europy, roślin lepiej radzących sobie ze słońcem.

Najlepsze – zdaniem ekologów – byłyby orzechowce i migdałowce, które na Wyspach można spotkać tylko w eleganckich miejskich ogródkach. Jeśli do końca stulecia średnia temperatura w Wielkiej Brytanii wzrośnie o 5 stopni Celsjusza – a tak przewidują naukowcy – śródziemnomorskie rośliny zostaną wprowadzone na dużą skalę, by zasilić brytyjskie lasy. Np. duma Brytyjczyków, tamtejsza odmiana dębu, może zostać wyparta przez francuskie i hiszpańskie dęby, które nie potrzebują aż tak dużej ilości wody.

Lato tego roku było wyjątkowo upalne w całej Europie, również w Polsce. Nasi specjaliści od drzew nasiona na sadzonki pozyskują z tzw. drzew doborowych, czyli najsilniejszych i najzdrowszych okazów na danym terenie. Panuje jednak zasada silnej regionalizacji. Np. sadzonki z nasion pozyskanych w Puszczy Knyszyńskiej sadzi się tylko w tej puszczy, bo drzewa w toku tysięcy lat ewolucji najlepiej przystosowały się właśnie do tego terenu.

Czy zatem idea brytyjskich naukowców to dobry pomysł? Wydaje mi się, że to jest jakiś wyraz ludzkiej arogancji. Nam się ciągle wydaje, że my potrafimy zarządzać przyrodą, my naprawdę nic o przyrodzie nie wiemy. To tak, jakby ludzi przenosić z miejsca na miejsce - uważa Janusz Korbel, przyrodnik. Posłuchaj rozmowy Piotra Sadzińskiego z przyrodnikiem:

21:15