Szwedzka firma Biohax nie narzeka na brak klientów. Proponuje wszczepienie pod skórę czipa wielkości ziarnka ryżu. Można na nim zapisać niemal wszystko i wykorzystać zamiast elektronicznej wejściówki, notatnika, a nawet jako paszport czy dowód osobisty.

Taki czip jest bardzo praktyczny. Możesz na nim zapisać wszystkie dane, jakie potrzebujesz. Mając takiego czipa, nie musisz zaśmiecać sobie nimi głowy - przekonuje twórca urządzenia Jowan Österlund, który jak twierdzi, wszczepił już kilkaset takich czipów.  

Czipy wielkości ziarna ryżu zawierają techniki NFC (near field communication) stosowane w kartach zbliżeniowych oraz w aparatach telefonicznych z systemem operacyjnym Android.

Wszczepienie takiego czipa trwa zaledwie chwilę, wystarczą gumowe rękawiczki i środek antyseptyczny. Jowan Österlund dwoma palcami unosi skórę, nakłuwa ją i szybko wszczepia urządzenie. Potem nakleja plaster i gotowe.

Tak powstają zdigitalizowani klienci - jak sam mówi z uśmiechem. - Pewien rodzaj hybryd.

Österlund nie narzeka na brak zainteresowania ze strony przedsiębiorstw, które proponują czipy swoim pracownikom. Dzięki nim mogą oni otwierać drzwi, uruchomiać drukarki, czy kupić jednym machnięciem ręki napój w automacie.

Ben Libberton, mikrobiolog z Instytutu Karolińskiego w Sztokholmie ostrzega jednak przez hakerami, którzy dane w czipie mają na wyciągnięcie ręki. 

Dylematów będzie tym więcej, im więcej ludzi zdecyduje się na wszczepienie sobie chipa - mówi.

Dane, jakie można pozyskać z takiego czipa wszczepionego w ludzie ciało niewiele się różnią od tych zawartych na przykład w smartfonie - argumentuje.

Ostrzega też przed potencjalnym wykorzystywaniem danych z czipa przez pracodawców, którzy mogliby śledzić, jak długo pracowników pracuje, jak często, i jak długie robi sobie przerwy "na toaletę" itp.  

Jowan Österlund odpiera zarzuty: Czipy to nasza przyszłość. Przed nimi nie można już uciec.

(j.)