Dokładnie 60 lat temu, pod koniec marca 1945 roku, w Krakowie ukazał się pierwszy numer „Tygodnika Powszechnego”, najważniejszego niezależnego pisma w całym bloku radzieckim.
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika”, Krzysztof Kozłowski, uważa, że zarówno starsze pokolenie pracujących w nim ludzi, jak i przychodząca do jego redakcji młodzież, kierowała się podobnymi motywacjami. - Z pewnością nie są to pieniądze, które tutaj nigdy nie były wielkie. Nie była to też wizja szybkiego zrobienia błyskotliwej kariery -wylicza.
Sam Krzysztof Kozłowski, który w „Tygodniku” pracuje od 1956 roku, nigdy nie wyobrażał sobie lepszej posady, niż właśnie ta w krakowskim piśmie. Przez kilkadziesiąt lat zastępca nieżyjącego już Jerzego Turowicza nie znalazł dla siebie bardziej satysfakcjonującej pracy. Posłuchaj:
- Na początku PRL-u byliśmy ludźmi, mającymi poczucie osamotnienia - wspomina Józefa Hennelowa, która w „Tygodniku” pracuje od lat czterdziestych ubiegłego wieku. Sytuacja zmieniła się po 1980 roku i wydarzeniach sierpniowych. Ówczesne przepisy dotyczące cenzury pozwalały bowiem na choćby częściowe zaznaczenie jej ingerencji.
Ocenzurowane artykuły budziły ogromną ciekawość czytelników, którzy usiłowali domyślić się, co i dlaczego wykreślono z tekstu. Posłuchaj:
Z okazji 60. rocznicy istnienia krakowskiego pisma, rozmawiamy dziś o „Tygodniku Powszechnym”, zarówno tym dawnym, jak i tym aktualnym.