Anna Dymna została Kobietą Roku 2006 miesięcznika „Twój Styl”. Nagrodę przyznają czytelniczki magazynu. Dymna została uhonorowana za działalność charytatywną, przede wszystkim pomoc niepełnosprawnym i chorym.
Fundacja Anny Dymnej "Mimo wszystko" prowadzi w podkrakowskich Radwanowicach Warsztaty Terapii Artystycznej. Pod okiem znanej aktorki, 26 podopiecznych przygotowuje spektakle teatralne, rysuje i maluje.
Agnieszka Burzyńska: Jak się czuje Kobieta Roku 2006?
Anna Dymna: Szczęśliwa jest. To jest ogromna radość naprawdę. Dla mnie oczywiście jest to bardzo osobista radość, jakiś sukces. To mi daje taką wiarę w to, że to co robię jest potrzebne naprawdę i ktoś to zauważa. Ale przede wszystkim to jest radość dla moich przyjaciół i współpracowników. My tyle razem robimy. Ja ich czasem naciągam na coś i oni pracują jak anioły i dzisiaj mają takie święto. Wiadomo, że ja to dostałam nie tylko za swoja pracę. Myśmy wszyscy dostali i ja się bardzo z tego cieszę.
Agnieszka Burzyńska: Dzisiaj usłyszeliśmy, że Anna Dymna składa się wyłącznie z dobra, a to aż beznadziejne.
Anna Dymna: Kaziu Kutz to jest okropny prześmiewca i zawsze wymyśla od aniołów, apostołów i mnie prowokuje, a każe mi grać odwrotnie więc mi się to wszystko wyrównuje. Jak się coś robi dobrego to nie trzeba być aniołem. Ja jestem zwyczajnym człowiekiem, tylko u nas dobro jest postrzegane jako coś często niezwykłego albo podejrzanego. A to powinno być normalne i ja dążę do tego, żeby to było normalne.
Agnieszka Burzyńska: Najszczęśliwszy moment w tym pomaganiu?
Anna Dymna: Jest tak strasznie dużo wzruszeń i momentów ponieważ my się zajmujemy tak ciężko chorymi ludźmi czasem. Ale taką wielką radością moją to jest np. praca nad spektaklem z moimi niepełnosprawnymi umysłowo w Radwanowicach. Teraz robimy przedstawienie Kozucha-kłamczucha i kiedy na ich twarzach pojawia się taki najpiękniejszy uśmiech – bo oni są czyści jak łzy, jak dzieci, bo oni niczego nie udają - i przychodzą i mnie całują to to są takie chwile, kiedy ja wiem o tym, że oni mnie nie całują i nie kochają za to, że jestem aktorką – bo ja całe życie mam z tym problem niestety, bo ja nie wiem, czy ci mężczyźni mnie tak uwodzą, bo ja jestem taką piękną kobietą, czy mnie uwodzą bo mnie znają z ekranów. Niestety to drugie zwykle było. A ja pracuję z ludźmi, którzy mnie nie znają z ekranu, a mnie kochają. To są najpiękniejsze momenty, bo jakby tak sprawdzam swoje człowieczeństwo. Są różne dziwne momenty piękne. Nie wiem, które są piękniejsze i czasami nie umiem sobie z tym poradzić. Bo jeżeli umiera mój podopieczny i się uśmiecha, to może to jest najważniejsze.
Agnieszka Burzyńska: Czuła pani kiedyś porażkę, że coś się nie udało?
Anna Dymna: Ja takich rzeczy nie pamiętam. Uważam, że wszystko jest możliwe. Ja w to wierzę. Ja mówię czasem rzeczy, w które początkowo sama nie wierzę, że są możliwe, ale mówię je głośno. Mówię, mówię, potem ktoś je powtarza. Jak już je ktoś powtórzy, to te marzenia się zamieniają w pragnienia i potem się to realizuje. Mnie się udało zdobyć takie rzeczy, które nie wiedziałam, że są do zdobycia. Uważam, że wszystko jest możliwe. Ludzie strasznie potrzebują dobrego działania, uśmiechu, zaufania i samemu się nic nie zrobi. Trzeba z kimś, a ja mam w tej chwili ogromną rzeszę, grupę ludzi, przyjaciół i to jest najwspanialsze w tym wszystkim.