„Szaleństwo producenta Selznika”, "piękna katastrofa", "największa porażka w historii Hollywood" – tak mówiono o pomyśle nakręcenia filmu wszech czasów „Przeminęło z wiatrem”. Obrazu, od którego oficjalnej premiery w Atlancie mija dziś 75 lat i który zna niemal każdy miłośnik kina. Ale czy kulisy powstawania produkcji są już tak samo znane?
Już miesiąc po opublikowaniu powieści Margaret Mitchell, producent filmowy David Selznick zakupił prawa do zekranizowania książki. Napisanie scenariusza do "Przeminęło z wiatrem" zajęło ponad 2 lata. Pracowało nad nim wielu najlepszych pisarzy Hollywood, w tym słynny F. Scott Fitzgerald i Sidney Howard. To ten ostatni najwięcej wniósł do ostatecznej wersji.
W poszukiwaniu aktorki, która mogłaby zagrać Scarlett O’Harę, łowcy talentów przeczesywali całe południe Stanów Zjednoczonych. Przesłuchano 1400 aktorek - w tym wielkie gwiazdy Hollywood, takie jak Joan Fontaine, Joan Crawford, Katharine Hepburn i Bette Davis.
Poszukiwanie aktorki, która mogłaby zagrać Scarlett O’Harę trwało aż 2,5 roku. Ekipa filmowa była zniecierpliwiona, nie chciano dłużej czekać. Realizację "Przeminęło z wiatrem" rozpoczęto bez obsadzonej roli głównej bohaterki. Pierwszą sceną miał być pożar Atlanty - by go nakręcić, podpalono dekoracje przechowywane w magazynach studia Atlanta - w tym makiety użyte przy produkcji słynnego filmu "King Kong". To podczas filmowania tej sceny brat Davida Selznicka przyprowadził na plan Viven Leigh.
Brytyjką nie zachwycono się od razu. "Wydała mi się trochę pasywna, zbyt mało impulsywna na te rolę" - miał mówić pierwszy reżyser "Przeminęło z wiatrem", George Cukor. Zdanie zmienił jednak szybko. Po pierwszych próbach przyznał: "Była wytworna, urocza i miała doskonałe maniery, lecz pod tą nienaganną powierzchnią kryło się coś neurotycznego, impulsywnego, w rzeczywistości były to dwie kobiety".
Propozycję zagrania głównej roli męskiej - Rhetta Butlera - otrzymał na początku Gary Cooper. Gwiazdor nie był jednak zainteresowany. Twierdził, że "Przeminęło z wiatrem" będzie największą porażką w historii Hollywood. Ostatecznie rolę dostał Clark Gable.
Vivien Leigh nie przepadała za Gable’m. Uważała go za "leniwego, niezbyt bystrego i opornego partnera". W biografii aktorki, która wyszła spod pióra Anne Edwards czytamy: "Vivien nie rozumiała, jak mógł opuszczać plan punktualnie o szóstej po południu, jakby pracował w biurze. (...) Najbardziej przykrym aspektem ich współpracy był dla Vivien nieświeży oddech Gable’a, który miał sztuczną szczękę. Dobre maniery nie pozwalały na zrobienie żadnej uwagi, co dodatkowo wzmagało jej niechęć do niego".
Sam Gable był wobec Leigh "szarmancki i miły", ale nie był zachwycony pracą na planie filmowym. Uważał, że pierwszy reżyser filmu - Cukor zbyt wiele uwagi poświęca Scarlett, a zbyt mało jemu. Jego agent zaś codziennie dzwonił do Selznika (producenta filmowego) ze skargami i groźbami . Gdy nagle zerwano kontrakt z Cukorem, cały zespół podejrzewał, że jego zwolnienie to robota Gable’a.
Cukora zastąpił Victor Fleming, który nie wzbudził sympatii Vivien. Odtwórczyni roli Scarlett nie ceniła go jako reżysera (zbyt koncentrował się na widowiskowym aspekcie filmu) i kiedy tylko mogła, odwiedzała Cukora, by pracować z nim nad swoimi scenami. Robiła to przez cały czas trwania produkcji.
Sam Fleming natomiast od samego początku traktował Vivien jak męski szowinista. Z pogardą mówił na nią "fidli-didli". Pewnego dnia w jej obecności zwrócił się do kostiumologa Waltera Plunketta z żądaniem: "Do diabła, trzeba odsłonić jej cycki!". "Kazano zmusić Vivien do owiązania piersi taśmą, by były blisko siebie, uniesione wysoko. "Ten incydent wywołał wściekłość aktorki" - czytamy w biografii Vivien Leigh. W efekcie żądań Fleminga, powstała jednak niezapomniana scena, w której Scarlett ma na sobie wspaniałą burgundową suknię.
Między Flemingiem a Vivien Leigh coraz częściej dochodziło do awantur. Po którejś z nich Fleming opuścił plan krzycząc: "Panno Leigh, może pani wsadzić sobie scenariusz w swój monarchistyczny brytyjski tyłek." Fleminga już nie zdołało namówić do powrotu. Zastąpił go Sam Wood. To on dokończył dzieło.
Ze scenariusza wykreślono wątki dotyczące Ku Klux Klanu. To za sprawą producenta, który obawiał się "nieumyślnej reklamy dla nietolerancji społeczeństwa w tych faszystowskich czasach".
Niemniej jednak można odnieść wrażenie, że film, którego tło stanowi bratobójcza wojna secesyjna, stawia w lepszym świetle Południowców, w gorszym - Jankesów. W zarysowywaniu obrazu tych pierwszych, wyostrzono takie cechy jak duma i odwaga. Tych drugich przedstawiono jako co prawda wrogów niewolnictwa, ale jednocześnie okrutnych i bezmyślnych. Ale między wierszami dostaje się także tym pierwszym. Z kolejnymi scenami wyłania się ich pycha i arogancja.
Mało kto wie, że Selznick poprosił o pomoc przy kręceniu jednej z sekwencji samego... Alfreda Hitchcocka. Rękę mistrza suspensu widać w scenie, w której kobiety czekają na mężczyzn po nalocie na Shantytown, a Melanie czyta "Davida Copperfielda".
Po zakończeniu zdjęć do filmu, wyznaczono oficjalną datę premiery - 15 grudnia 1939 roku, miała się odbyć w Atlancie. Gubernator Georgii ogłosił dzień premiery oficjalnym świętem w całym stanie i... trzy dni wolne od pracy. Ruszyło szaleństwo ze zdobywaniem biletów - u koników osiągały one cenę do 200 dolarów!
W mieście zaś trwały uroczystości i parady. Brali w nich udział mieszkańcy przebrani w kostiumy z epoki. A Fasada Grand Theatre, gdzie miała odbyć się premiera, została przebudowana na wzór posiadłości filmowej Dwanaście Dębów".
Premierze filmu towarzyszył jednak gorzki incydent. Nie uczestniczyli w niej czarnoskórzy filmowcy, w tym Hattie McDaniel, odtwórczyni roli Mammy. Producent "Przeminęło z wiatrem" chciał zaprosić aktorkę, ale utrudniły to przepisy segregacyjne stanu Goeorgia. McDaniel spotkałby szereg upokorzeń - musiałaby zatrzymać się w hotelu dla czarnych, a podczas premiery nie mogłaby siedzieć obok białych. Ten jawny przejaw rasizmu wywołał gniew Gable’a, który zagroził nawet bojkotem premiery. McDaniel odwiodła go jednak od tego zamiaru.
Ekranizacja "Przeminęło z wiatrem" spotkała się z entuzjazmem widzów i uznaniem krytyków. Film zdobył 13 nominacji do Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Łącznie zgarnął osiem Oscarów, w tym za najlepszy film. Victor Fleming został uznany za najlepszego reżysera. Statuetka powędrowała również do rąk aktorek: Vivien Leigh i Hattie McDaniel, która przeszła do historii jako pierwsza czarnoskóra aktorka, która otrzymała Oscara. Nominowany Clark Gable przegrał z Robertem Donatem - odtwórcą roli w filmie "Żegnaj Chips". Aktor miał pretensję, że nie dostał nagrody. Twierdził, że dział reklamy niewystarczająco go promował.
Za swoją rolę został jednak hojnie nagrodzony. Za 72 dni spędzone na planie filmowym otrzymał gażę w wysokości 120 tys. dolarów. Tymczasem Vivien Leigh, która poświęciła na realizację "Przeminęło z wiatrem" 125 dni, otrzymała jedynie 25 tysięcy dolarów.
I na koniec, jeszcze jedna ciekawostka. Jedna z najbardziej kultowych kwestii pochodzących z filmu: "Frankly my dear, I don't give a damn" mogła w ogóle nie paść z ust Gable’a. Używanie przekleństw na ekranie było w Hollywood zakazane. Kultowy cytat miał być zmieniony na "Frankly my dear, I don't care". Producent filmu jednak nie chciał o tym słyszeć. Groziło mu zapłacenie grzywny w wysokości 5 tys. dolarów. Ale nawet ten fakt nie zmusił go do wprowadzenia korekty.