"Lubiłem często być blisko zawodników. To oni robią wyniki, nie ja. Ja im pomagam. (...) Na 100 proc. sukcesów, to 80 proc. jest zawodników, a tylko 20 proc. trenerów" – mówi Henryk Kasperczak, gość podcastu Radia RMF24 "Co u nich słychać?". Kuba Śliwiński zaprosił do rozmowy wybitnego piłkarza i trenera, medalistę mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich, a także… wicemistrza Polski w pływaniu dzieci na 50 m kraulem. Jak legenda polskiego futbolu ocenia naszą obecną reprezentację?
Henryk Kasperczak w rozmowie z Kubą Śliwińskim opowiada o swoim życiu po zakończeniu kariery piłkarskiej. Udzielam się w tej chwili bardziej w domu, szczególnie z wnuczkami, bo ich jest dosyć dużo. Także jest pociecha. Oczywiście też śledzę to, co się dzieje w piłce polskiej i w piłce międzynarodowej - mówi były piłkarz.
Gość podcastu wspomina także swój niedawny wypadek, lecz jak zapewnia, jest pod dobrą opieką lekarską.
Złamałem kość udową przy koszeniu trawy. (...) Poślizgnąłem się i spadłem, naciskając na lewą nogę, gdzie mam protezę biodrową, która spowodowała złamanie kości udowej. Oczywiście był to wypadek bardzo niebezpieczny, ale szczęśliwie się zakończyło, gdyż dzisiaj w zasadzie na 80-90 proc. można powiedzieć, że jest wszystko w porządku. (...) Chociaż odczuwam inne dolegliwości w nogach, czyli te dolegliwości piłkarskie, zawodowe, gdyż mam problemy z kolanami. One jednak wysiadają, ale na ogół ćwiczę, rehabilituję się, jestem pod dobrą opieką lekarską i wszystko idzie w dobrym kierunku - opisuje trener.
Gość podcastu przyznaje, że obserwuje obecne wydarzenia piłkarskie z udziałem polskiej reprezentacji, w tym również niedawne występy w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2026.
Aktualny futbol polski zaliczam do średniego poziomu. Jest dużo zmian w reprezentacji Polski. (...) Szczególnie młodzi zawodnicy mają dużo chęci i energii, bo walczą na boisku, chcą zrobić jak najlepszy wynik. Niestety brakuje im tego waloru piłkarskiego, który jest potrzebny. Zawodnicy w tej chwili przechodzą okres bardzo trudny, chociaż te dwa wyniki napawają optymizmem, w tym sensie, że nie przegraliśmy tych meczów - komentuje Kasperczak.
Były piłkarz wyznaje, że chociaż nie jest obecnym selekcjonerem naszej reprezentacji, to taka możliwość była rozpatrywana.
Gdybym był i mieszkał cały czas w kraju, (...) to już bym był kilka razy selekcjonerem w Polsce. Niestety nie miałem tej przyjemności. (...) Jeżeli chodzi o mnie, to niczego nie żałuję. Oczywiście z przyjemnością bym chciał (być selekcjonerem - przyp. red.). Szczególnie myślałem, że miałem szansę, żeby coś dobrego zrobić dla tej reprezentacji w czasie mistrzostw Europy, które organizowaliśmy z Ukrainą. Niestety nie dano mi tego, wybrano innego selekcjonera - mówi trener.
W roku 1993 Kasperczak został selekcjonerem reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Z żoną zdecydowaliśmy się, że pojadę do Wybrzeża Kości Słoniowej, ale podpiszę tylko kontrakt na bardzo krótki okres, na czas Pucharu Narodów Afryki. (...) Żona mówi: "Słuchaj, to na ten okres jedź" i pojechałem. Tak się zaczęła moja przygoda - wspomina trener.
Gość Kuby Śliwińskiego podkreśla, jak ważna była dla niego komunikacja z zawodnikami w zrozumiałym dla nich języku. Lubiłem często być blisko zawodników. To oni robią wyniki, nie ja. Ja im pomagam. Określam, że na 100 proc. sukcesów to 80 proc. jest zawodników, a tylko 20 proc. trenerów. Trener jest potrzebny, bo czasami są sytuacje, żeby po prostu ktoś nimi pokierował, to są młodzi ludzie - mówi Kasperczak.
Selekcjoner wspomina też swój pierwszy szok kulturowy w Afryce, jakim było spotkanie z ministrem sportu Wybrzeża Kości Słoniowej. Wtedy pokazano mu listę osiągnięć kadry piłkarskiej i ich wynagrodzeń otrzymanych od państwa. Były wśród nich domy czy premie finansowe.
Na liście, oprócz samych zawodników, znaleźli się także... szamani.
Był raz taki moment w szatni. Byłem z zawodnikami i taki szaman wpadł (...). On się tak cieszył. Mówi: "Panie trenerze, mnie się śniło, żeśmy wygrali i żeśmy po prostu zagrali wspaniały mecz". Mówi tak do chłopaków. Ja patrzę na nich i widzę poruszenie, że oni zaczynają być umotywowani. To jest sprawa niesamowita. (Szaman przyp. red.) tam później przekazuje pewne rzeczy, mówi "żebyście nie byli kontuzjowani, to spalimy kury (...), popiół z tego zrobimy i po prostu wysmarujemy wam nim kolana, kostki, żebyście nie byli kontuzjowani. Rzeczywiście ja miałem zawodników, którzy byli jak najmniej kontuzjowani - wspomina trener.
Wśród swych sukcesów sportowych, były piłkarz i selekcjoner miał również jedno z innej dyscypliny. Mowa o wicemistrzostwie Polski szkół podstawowych w pływaniu na 50 m kraulem. Jedni z tych najlepszych brali udział w tych zawodach - wspomina gość podcastu.
Jak byłem mały, to mnie ciągnął sport. Później oczywiście po tych placach różnych, łąkach, pastwiskach, grałem cały czas w piłkę. To jest bakcyl, taki piłkarski, który potem mi już się przyczepił. Tak kierowałem swoim życiem, żeby jednak w tej piłce pozostać - wspomina z uśmiechem Henryk Kasperczak.
Opracowanie: Natasza Pankratjew