Rodzina, przyjaciele i fani pożegnali w środę wybitnego instrumentalistę i muzyka Perfectu Piotra Szkudelskiego, który spoczął na warszawskim Cmentarzu Wilanowskim.

Na uroczystościach pogrzebowych kościół św. Anny w Wilanowie był wypełniony po brzegi. Część przybyłych stała przed świątynią. Wśród gości dostrzec można było przedstawicieli środowiska dziennikarskiego, branży muzycznej oraz muzyków. Już na dwie godziny przed rozpoczęciem mszy świętej chętni mogli pożegnać się z Piotrem Szkudelskim w kaplicy na Cmentarzu Wilanowskim.
Punktualnie o godz. 12 psalmem żałobnym rozpoczęła się msza. Przed ozdobionym kwiatami ołtarzem stała skromna, drewniana trumna, a na niej kask motocyklowy. Obok katafalku zdjęcie Piotra Szkudelskiego. Wokół trumny wieńce od najbliższych i fanów. Niektórzy przyjechali na pogrzeb z Kanady.

Po mszy do zgromadzonych kilka słów o zmarłym powiedziały najbliższe, żyjące osoby.

Jego największym hobby była oczywiście gra na perkusji. Za nim dorobił się perkusji połamał wiele krzeseł. Pewnie niewielu wie, ale pierwszy koncert Piotrek zagrał, kiedy był w harcerstwie, w szkole podczas akademii z okazji 1 września. Następną pasją było klejenie modeli. Wszyscy myśleli, że kiedyś mu to przejdzie. Nie przeszło. Był perfekcjonistą i wszystko robił dokładnie, nawet wtedy, kiedy tracił wzrok. Gdy dorósł, ostatnią wielką miłością, oprócz rodziny, były motocykle. Miał ich kilka. Piotr często się przemieszczał, więc musiał dbać o nie. Nie należał do żadnego zgrupowania motocyklowego, był osobą niezależną. Był też bardzo dowcipny, wiele jego powiedzonek mam w głowie do dzisiaj. Myślę, że jeśli już doszedł do nieba, to gra tam swoją powitalną solówkę - powiedziała siostra muzyka.

O tym jak, to jest mieć ojca, który jest popularnym muzykiem mówiła córka. Dom od zawsze był przepełniony muzyką. Jeszcze jak chodziliśmy do szkoły, w domu odbywały się próby Perfectu i Emigrantów. Było to dla nas życie codzienne. Bywało, że tata zabierał nas na koncerty. Jechaliśmy razem z nim na motocyklu. Mieliśmy szansę obserwować tłumy, które śpiewały piosenki Perfectu. To było nasze normalne życie. Jasne, że jego praca miała swoje blaski i cienie. Taty często nie było w domu. Kiedy jechał na dłuższą trasę bardzo za nim tęskniliśmy. Dlatego potrzebuję powiedzieć to głośno, teraz, kiedy go nie ma z nami: Tato jesteśmy z ciebie bardzo dumni, z tego, co osiągnąłeś swoją pracą i talentem - powiedziała.

Przy rodzinnym grobie na Cmentarzu Wilanowskim, gdzie Szkudelski spoczął, zabrzmiała jedna z najpopularniejszych kompozycji Perfectu. Pierwsze takty zagrane instrumentalnie przez muzyków zespołu rozeszły się wśród zgromadzonych błyskawicznie. Już po chwili wszyscy śpiewali dla Piotra i o Piotrze: Żegnam Was, już wiem nie załatwię wszystkich pilnych spraw, idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie.

Piotr Szkudelski urodził się 29 grudnia 1955 roku w Warszawie. Był członkiem pierwszego składu kultowego Perfectu, z którym występował przez 40 lat (1980-2020). Grał też w formacjach Dzikie Dziecko (razem ze Zbigniewem Hołdysem), w grupie Martyny Jakubowicz i w zespołach Jajco i Giganci, Emigranci. Brał również udział w sesji nagraniowej "I Ching" (1982-83) - dwupłytowego albumu zrealizowanego m.in. przez muzyków zespołów Perfect, TSA, Osjan, Porter Band, Krzak, Breakout oraz Maanam. Piotr Szkudelski w grudniu skończyłby 67 lat.