Werdykt na festiwalu w Wenecji nie był jednomyślny, a dyskusja wokół uhonorowanego wielką nagrodą jury filmu "Oficer i szpieg" Romana Polańskiego dotyczyła wyłącznie jego dzieła - takie informacje przekazali dziennikarzom członkowie międzynarodowego jury.
Złotego Lwa na zakończonym wczoraj 76. festiwalu otrzymał amerykański film "Joker" Todda Phillipsa. Wielką nagrodę jury przyznawaną drugiemu najlepszemu filmowi dostał "Oficer i szpieg" ("J'accuse") Polańskiego.
Przewodnicząca jury głównego konkursu, argentyńska reżyser Lucrecia Martel, powiedziała dziennikarzom po ceremonii na Lido: "Na szczęście nie był to jednomyślny wyrok, nagrody są owocem wielkiego dialogu".
Niepotrzebna jest nam jednomyślność, byśmy wszyscy się zgodzili - dodała Martel.
Mówiąc o wielkiej nagrodzie jury dla filmu Polańskiego, oświadczyła: "Autor jest człowiekiem. Najgorsza rzecz, jaką moglibyśmy zrobić byłoby to, jeśli oddalilibyśmy go od jego dzieła".
Nie myślcie, że oddzielanie dzieła od człowieka jest korzystne. Obejmowanie ich razem przynosi dobro jednemu i drugiemu. Pan Polański pokazał bardzo interesujący dla nas punkt widzenia - dodała szefowa jury.
Włoski reżyser Paolo Virzi, który zasiadał w tym gremium, powiedział zaś mediom: "Mogę osobiście zagwarantować, że podczas dyskusji nad filmem Polańskiego mówiono wyłącznie o jego dziele, o jego poziomie, stylu, o procesie twórczym, o fakcie historycznym, o którym opowiada, o grze aktorów".
Pewne polemiki, które pojawiły się w gazetach, nie dotyczyły dyskusji w jury - zaznaczył Virzi.
W ten sposób odniósł się do słów Lucrecii Martel, która przed inauguracją festiwalu stwierdziła, że nie będzie na galowym pokazie filmu Polańskiego, by nie musieć "wstać i go oklaskiwać". Uznano to za krytykę dopuszczenia jego filmu do konkursu. Francuscy i włoscy producenci rozważali wycofanie filmu z konkursu. Odstąpili od tego zamiaru po wyjaśnieniach reżyserki z Argentyny, która zapewniła, że w żadnym razie nie jest przeciwna obecności filmu w konkursie i że nie ma żadnych uprzedzeń.
Sam Roman Polański nie przyjechał do Wenecji w związku z ciążącym na nim wyrokiem w USA za gwałt na nieletniej i groźbą ekstradycji.
Żona Romana Polańskiego Emmanuelle Seigner, która zagrała w jego filmie i odebrała w jego imieniu nagrodę, oświadczyła, że jej mąż jest bardzo zadowolony. Myślę, że to bardzo ważny film dla niego, który może mu wiele dać - oceniła.