Hucznymi owacjami zakończył się pokaz nowych kreacji Ewy Minge w czasie międzynarodowych pokazów haute couture, czyli krawiectwa najwyżej klasy w Paryżu. Publiczność, a w tym francuscy celebryci, nie wiedziała jednak, że tuż przed pokazem polska projektantka przeżyła w kulisach chwile grozy. Rąbka tajemnicy uchyliła paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi.
Marek Gładysz: Adrenalina powoli opada, jak się pani czuje po tym triumfalnym pokazie?
Ewa Minge: Przed pokazem są zawsze duże emocje. Wydaje nam się, że wszystko jest perfekcyjnie przygotowane i zapięte na ostatni guzik. Tym razem już byłam wyluzowana. I nagle na pół godziny przed pokazem patrzę i co widzę? Jest mnóstwo ludzi, ale nie widzę dziesięciu studentów, którzy mieli pomoc modelkom w przebieraniu się w kulisach! Mówię do siebie: Minge, jak to się stało, że nie ma studentów do przebierania modelek?! Myślę sobie, że pewnie gdzieś jednak są, przyjdą. Ale ich nie ma! Okazało się, że gdzieś był jakiś błąd. Ktoś źle ich zabukował, czegoś nie zrobił. Proszę sobie wyobrazić, że skończyło się tak, iż przebieraniem modelek na gwałt musieli zająć się wszyscy ludzie, którzy byli pod ręką, włącznie ze mną i moim prywatnym kierowcą! Kiedy emocje opadły, to aż chciało mi się ryczeć ze złości. To był koszmar! Przeżyliśmy mały dramat. Z zewnątrz to zawsze wygląda fajnie: trzy modelki idą po wybiegu i wszyscy myślą, że to takie proste. Każda z dwunastu modelek, które zatrudniliśmy, musiała się jednak trzy razy szybko przebrać w kulisach! Ale w Paryżu już się nie martwię o sukces, o to czy sala jest pełna, bo ona jest zawsze pełna. To już mój siódmy pokaz w tym mieście. Mam tu swoich fanów, którzy są wierni i zarażają innych, mam światowe media i czuje się tu już trochę jak u siebie.
Paryż pozostaje światową stolica mody? Jest ciągle ważniejszy na przykład od Nowego Jorku?
Ewa Minge: Dla mnie od samego początku do końca Paryż był zdecydowanie najważniejszy. Tydzień mody haute couture w Paryżu to jest robienie sobie marki na świecie. To, że znalazłam się później w Nowym Jorku, zawdzięczam absolutnie właśnie Paryżowi. Teraz zresztą muszę odpuścić sobie najbliższą edycje w Nowym Jorku, bo koliduje mi to z pokazami w Moskwie, który zaczynają się zaraz później. Po raz pierwszy będzie w Moskwie Fashion Week Mercedes Benza i zostałam tam zaproszona. Chcę się dobrze przygotować, bo to dla mnie coś zupełnie nowego - choć rosyjski rynek już znamy od strony ekonomicznej, bo eksportujemy trochę do Moskwy. Paryż to dla każdego twórcy niezwykły teatr. Można pokazać swoje możliwości. Kocham to miasto za przepych wnętrz, oprawy, za kulturę. Nowy Jork to nie jest żadne święto mody czy celebrowanie sztuki - to czysty biznes. Jak pierwszy raz tam przyjechałam i zobaczyłam sale, w której miał być organizowany mój pokaz, to się załamałam i zaczęłam płakać! Później okazało się, że to jedna z najlepszych sal w Nowym Jorku, choć robiła nienajlepsze wrażenie.