Jeżeli nie będziemy wyciągać wniosków z historii, powtórzymy te same błędy - mówi w wywiadzie dla RMF FM Heather Morris, autorka "Tatuażysty z Auschwitz" - książki, która udowadnia, że nawet w piekle obozu zagłady możliwa jest miłość, która dała siłę, by przetrwać Auschwitz.

"Tatuażysta z Auschwitz" to fabularyzowane wspomnienia Ludwiga Eisenberga, znanego jako Lale Sokołow. 23 kwietnia 1942 roku trafia do Auschwitz. Na skutek przeróżnych zabiegów, ale też przypadków obejmuje funkcję obozowego tatuażysty, którego zadaniem jest tatuowanie numerów więźniom. Jako tatuażysta spotyka miłość swojego życia Gitę. Historia miłosna, dzięki której przeżyli obozowe piekło, w którym naziści próbowali odebrać ludziom człowieczeństwo. Powieść oparta na faktach, na relacji, jaką zdał autorce tytułowy "Tatuażysta z Auschwitz".

Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię autorce - Heather Morris dopiero po śmierci Gity. W 2003 roku Morris spotkała 87-letniego wówczas mężczyznę.

Tomasz Staniszewski, RMF FM: Wielki zaszczyt, wielki przywilej - Heather Morris - pisarka, autorka międzynarodowego bestsellera "Tatuażysta Auschwitz", jest gościem specjalnym RMF FM - pani powieść trafiła na listy bestsellerów na całym świecie. Opublikowana w 49 krajach, 400 tysięcy egzemplarzy sprzedanych w Wielkiej Brytanii, 200 tysięcy w Polsce - oczywiście gratulacje! Ale to jest pani debiut?

Heather Morris: Tak - zdecydowanie to pisarski debiut... Nie najgorzej jak na kogoś kim jestem...

Napisałaś tę historię jako scenariusz. Następnie uruchomiłaś zbiórkę na Kickstarterze, aby zebrać fundusze po to, by samemu opublikować historię jako książkę, zanim znajdziesz wydawcę. I teraz ona bije kolejny rekord za rekordem.

 (śmiech...)

"Tatuażysta z Auschwitz" opiera się na prawdziwej historii - Lale, Lali Sokołova, słowackiego Żyda, który tatuował numery na rękach nowo przybyłym więźniom obozu koncentracyjnego. I pewnego dnia zakochał się w dziewczynie, którą miał tatuować - Gita - Gisela Fuhrmannova. Oni przeżyli obóz - chociaż zostali tam rozdzieleni, po wojnie odnaleźli się w Bratysławie; następnie pobrali się i żyli szczęśliwie w australijskim Melbourne przez 58 lat. Czy możesz wyjaśnić naszym słuchaczom, w jaki sposób znalazłaś tę historię?

Odpowiedziałam "tak", gdy poproszono mnie o filiżankę kawy z przyjaciółką. Kiedy spotkałyśmy się niezobowiązująco, powiedziała: Mam przyjaciela, którego matka właśnie umarła, a jego ojciec pyta, czy może mu znaleźć kogoś, komu chciałby opowiedzieć historię. Ale przekaz taty był jasny - chciał porozmawiać z kimś, kto nie jest Żydem. Moja przyjaciółka była Żydówką - wiedziała, że ja nie jestem i zapytała po prostu, czy nie chcę spotkać się z tym człowiekiem. Nie powiedziała mi nic więcej o tej historii, ale odpowiedziałam "tak" na propozycję. I zgodziłam się na spotkanie Lale Sokołowa.

Z tatuażystą - "Der Tätowierer" - spędziła pani ponad 3 lata, rozmawiając z Lale, zapisując jego historię, zanim zmarł w 2006 roku. Właśnie pani powiedział, że chciałby wrócić do Oświęcimia. Ale w kwietniu 2018 roku to pani była w Auschwitz sama, spełniając jego ostatnie życzenie.

Dokładnie, to było nieprawdopodobnie przygnębiające dla mnie, że ostatecznie na końcu swojego życia zapytał mnie pewnego dnia, czy zabiorę go raz jeszcze do Auschwitz. Powodem, dla którego chciał wrócić - czym rozbił moje serce, kiedy o tym myślę - było to, że chciał stanąć na schodach prowadzących do krematorium numer 3 i przeprosić ten milion ludzi, których nie uratował. Ale z różnych powodów w wieku 89, prawie 90 lat czuł, że nie zrobił wystarczająco dużo. Niestety, gdy przygotowywaliśmy ten powrót - a chodziło tylko o jeden dzień, by wrócić do tego miejsca 27 stycznia - Lale zmarł 21 października 2017 roku.

Ile razy pani była w Polsce?

To jest mój trzeci raz w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy. Więc chyba całkiem nieźle.

Tak, bardzo często.

Te wizyty stają się w jakiś sposób regularne. To co muszę robić, musi być robione mądrze i roztropnie. Chcę też nauczyć się trochę waszego języka, by być może mówić trochę lepiej.

I jaka jest pani opinia o naszym kraju? Wielu ocalonych z Holokaustu ma negatywne nastawienie do Polaków, ale z historycznego punktu widzenia, Polska jest niezwykle ważna dla Żydów. Wielu z nich osiedliło się w Polsce, ponieważ ten kraj oznaczał dla nich względną wolność od antysemityzmu i ograniczeń w prowadzeniu interesów... Jakie są pani osobiste wrażenia na temat współczesnej Polski?

Po pierwsze chciałabym powiedzieć, że nawet gdy z Lale rozmawiałam o takich krajach jak Słowacja czy Polska, to on nigdy do nich już nie powrócił, ale nie było tu powodem to, że on nie chciał, czy żywił urazę. On dokładnie rozumiał to, że Auschwitz Birkenau znajdowało się na waszej ziemi, ale to wy byliście okupowanym krajem. To nie Polacy czy polski rząd zgotowali ten los jemu i innym ludziom w tych obozach. I nie miał problemu z Polską i Polakami. W Melbourne, gdzie było wielu ocalonych, w tym wielu Polaków, którzy nie byli Żydami... To była olbrzymia polska społeczność, z którą on miał żadnego problemu. Nie życzył komukolwiek źle. Co do współczesnej Polski, to miejsce budzi jakieś obawy ze względu na politykę, ale jeżeli mogę coś podkreślić - jeśli nie będziemy wyciągać wniosków z historii, powtórzymy te same błędy. I prawdopodobnie ze względu na to, nie chce się wypowiadać na temat incydentów w polityce zagranicznej.

Pani książka "Tatuażysta z Auschwitz" jesienią została zaatakowana, jako nie do końca wierna historii przez Centrum Badań Muzeum Auschwitz. Słyszeliśmy opowieści o muzealnych przewodnikach, których pytano o historię pani tatuażysty. Niektórzy nawet otrzymywali pani książkę, jako podziękowanie po wizycie w obozie. Raport sporządzony dla Centrum Badań Pamięci Auschwitz zawiera stwierdzenia o nieścisłościach w pani powieści. W ich opinii zamazuje pani autentyczność prawdziwej historii. Pani odpowiedź była prosta - "Tatuażysta" celowo trzymał się z daleka od książek akademickich. To co otrzymała od Lale, było tylko miłosną historią osadzoną w przerażającym świecie Holokaustu - potężną, prawdziwą historią o miłości i przetrwaniu.

Owszem, ale po pierwsze absolutnie wszyscy musimy być wdzięczni Muzeum Auschwitz za to, co robią i ja także jestem, bo to oni utrzymują przy życiu historię Holocaustu. Ja postanowiłem napisać jedną historię - historię Lalego i myślę, że jest tu wystarczająca przestrzeń dla nas obojga, jeśli chodzi o zachowanie pamięci tych, którzy przeszli przez te obozy i nie ma powodu - według mnie - byśmy nie mogli razem być zaangażowani w utrzymanie tych historii żywymi. Po moją sięgnęło wielu odbiorców i tak powinno być, by ludzie dowiedzieli się o tym więcej. Czy to nie jest dobre? Mogę powiedzieć, że to więcej niż garstka. To tysiące i dziesiątki tysięcy ludzi, którzy napisali do mnie i powiedzieli: "Nie wiedziałem o tym miejscu, nie doceniłem tego, co tam się wydarzyło. Przeczytałem pani książkę, a teraz pojadę i dowiem się więcej". Więc to może być tylko z korzyścią dla historii tego miejsca.

Jest pani szczęściarzem, pani książka ma szczęśliwe zakończenie - wręcz hollywoodzkie. Chciałbym zapytać o to, jakie pani ma plany - czy może pani coś zdradzić czytelnikom i słuchaczom?

Tak, młoda dziewczyna jaka pojawia się w mojej książce trzy lub cztery razy, o imieniu Zilka - Celia Klein - była 16-latką. Wiem, że pojawiały się komentarze, że rola jaką odgrywała w Birkenau była niemożliwa, nie mogła zaistnieć. Nie mogła być seksualną niewolnicą. Ale mam wiele świadectw, zarówno pisanych jak i mówionych innych więźniów, którzy byli z nią, którzy mówili o niej jako o "dziewczynie komendanta". Mam historię przytoczoną przez człowieka ze Słowacji, który się ze mną nią podzielił. I mam też historię Zilki. To co teraz piszę odnosi się do czasu jaki spędziła w gułagu na Syberii. O tym co sprawiło, że po czasach Auschwitz trafiła do gułagu. Raz jeszcze, to co chcę podkreślić - ona miała 16 lat, kiedy trafiła do Auschwitz, 19 kiedy 27 stycznia 1945 roku do Auschwitz weszła Armia Czerwona, by wyzwolić obóz i po długim czasie niewoli zostaje wskazana palcem i oskarżona o prostytucję, o to, że oddawała się wrogom. Niektórzy chcieliby użyć słowa "prostytutka", ale dla mnie ona była po prostu 16-letnią dziewczyną, która nie miała nic do powiedzenia, bo po prostu chciała przeżyć...

Dziękuję - czekamy na pani następna książkę o historii Zilki. Heather Morris - autorka “Tatuażysty z Auschwitz" - jednej z najlepiej sprzedających się książek w tym roku była specjalnym gościem RMF FM. Chciałbym zakończyć ten wywiad mottem życia Lale Sokołowa, które brzmiało: Jeżeli budzisz się rano, to jest to dobry dzień! Dziękuję Heather!

Opracowanie: