Brytyjski graficiarz Banksy otworzył park "nie-rozrywki". Oprócz własnych instalacji zgromadził w nim również prace 50 innych artystów. Utworzona w hrabstwie Somerset w Wielkiej Brytanii turystyczna atrakcja jest w rzeczywistości olbrzymią ekspozycją anarchistycznej sztuki - czymś na kształt apokaliptycznej parodii Disneylandu.
W nawiązaniu do tego amerykańskiego tworu, Banksy nazwał swój park "Dismaland", co można przetłumaczyć jako "ziemia posępna". I faktycznie - już przy samym wejściu odwiedzających park witają ponuro wyglądający pracownicy, z doklejonymi uszami Myszki Miki. Wcześniej tak samo posępni ochroniarze sprawdzają każdego wchodzącego wykrywaczem do metalu.
Ekspozycję zbudowano w miejscu zlikwidowanego basenu, co również nie dodaje jej uroku. Jest ona w założeniu brutalnym komentarzem otaczającej nas rzeczywistości. Na przykład zbudowany przez Banksy’ego bajkowy zamek jest spalony. W środku z kolei umieszczona została instalacja, przestawiająca martwego Kopciuszka, który zginął w wypadku swojej karocy, ścigany przez paparazzich. Trudno nie zauważyć w tym próby nawiązania do okoliczności śmierci księżnej Diany.
Mamy także okazję obejrzeć miniaturową łódź wypełnioną imigrantami i punkty, gdzie dzieci mogą, na wzór wyzyskujących banków, pożyczyć na wysoki procent kieszonkowe.
"Wygląda to wszystko bardzo surrealistycznie" - mówią osoby, którym już udało się odwiedzić park Banksy’ego.
Tajemniczy artysta nie przestaje się zaskakiwać krytyków. Jak sam podkreśla to, co stworzył, to już nie samotne graffiti pojawiajcie się na murze domu, lecz prawdziwy kombinat wyobraźni jednego z najciekawszych twórców XXI wieku.
(abs)