Śmiertelne zatrucie dopalaczami w warszawskim więzieniu. W Wigilię trzech skazanych zatruło się zakładzie karnym w Białołęce środkami odurzającymi. Jeden z nich zmarł 31 grudnia w szpitalu, już poza murami więzienia. Informację o zatruciu dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Rano, gdy pytaliśmy o tę sprawę, reporter RMF FM usłyszał od Służby Więziennej, że więzień wciąż przebywa na leczeniu. Strażnicy tłumaczą taką informację przerwą w karze, jaką sąd penitencjarny udzielił więźniowi na czas leczenia.
W dniu, kiedy otrzymał ten pan przerwę w karze, jest człowiekiem wolnym i nie otrzymujemy informacji na jego temat - mówi rzecznik prasowa dyrektora Okręgowej Służby Więziennej w Warszawie Arleta Pęconek.
To o tyle zaskakujące, że sprawę od początku stycznia bada prokuratura okręgowa dla Pragi Północ. Śledczy już mają wstępne wyniki sekcji zwłok, ale nie chcą ujawniać przyczyn zgonu więźnia - do czasu otrzymania pełnego raportu w tej sprawie.
Służba Więzienna sprawdzała też, w jaki sposób dopalacze trafiły do więzienia. Z wewnętrznego postępowania nie wynika, żeby do zażycia dopalaczy doszło z winy strażników.
Więźniowie, jak ustaliliśmy, zażyli dopalacze w Wigilię. Wszyscy mieli objawy zatrucia środkami psychoaktywni. Dwóm udało się pomóc na terenie więzienia.
(mpw)