Na obsługę pokładową samolotu linii lotniczych AirAsia lecącego z Perth w Australii na wyspę Bali posypały się gromy. Pasażerowie oskarżają załogę maszyny, że w sytuacji awaryjnej zamiast zachować zimną krew, wpadła w panikę.


W trakcie lotu z Perth na indonezyjską wyspę Bali nagle na wysokości 10 tysięcy metrów pojawił się problem z ciśnieniem w kabinie samolotu. Doszło do dekompresji, a maszyna gwałtownie "dała nurka" o 3 tysiące metrów.

Panika narastała z powodu zachowania obsługi pokładowej. Załoga samolotu zaczęła krzyczeć i płakać - relacjonował w rozmowie z CNN jeden z pasażerów - Oczekiwaliśmy od nich wsparcia, ale nie dostaliśmy żadnego. Im bardziej oni panikowali, w tym większy popadaliśmy strach - dodał. 

Na dowód pokazał nagranie, na którym widać jak opadają maski z tlenem, w tle słychać przeraźliwe okrzyki kogoś z załogi: Pasażerowie na ziemię, wszyscy na ziemię!

Zaczęli histeryzować, a potem już wszyscy wpadli w totalną panikę - opowiadał inny pasażer lotu QZ535 - Zaczęliśmy się już żegnać.

Maszyna z 145 przerażonymi pasażerami na pokładzie ostatecznie zawróciła i wylądowała na lotnisku w Perth. 

Linie lotnicze AirAsia w oświadczeniu przesłanym CNN piszą o problemach technicznych, które w trakcie lotu pojawiły się w maszynie. W oświadczeniu nie ma jednak odniesienia do słów krytyki wobec załogi.

Prasa przypomina, że w czerwcu pilot tych samych linii lotniczych w trakcie rejsu z Malezji do Perth, kiedy pojawiły się problemy techniczne, zwrócił się bezpośrednio do pasażerów, żeby zaczęli się... modlić.