Zemsta na rodzinie byłego prezydenta RFN była motywem 57-letniego Gregora Sch. Obwiniał Richarda von Weizsaeckera o dostarczenie Amerykanom składników do produkcji agent orange podczas wojny w Wietnamie. Mężczyzna zaatakował nożem jego syna Fritza, kiedy ten wygłaszał wykład w klinice w Belinie. Skutek był śmiertelny.
Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" dotarł do ustaleń z przesłuchania zabójcy Fritza von Weizsaeckera. 57-latek miał zeznać, że chciał dokonać spóźnionej zemsty na Richardzie von Weizsaeckerze, byłym prezydencie RFN.
Nieżyjący od czterech lat Richard von Weizsaecker miał, według zabójcy jego syna, w latach 60. ubiegłego wieku pomagać w Amerykanom w produkcji agent orange - herbicydu, którym opryskiwano podczas wojny wietnamską dżunglę, aby pozbawić Wietkong schronienia i żywności. Oprócz niszczenia roślin powodował on też raka i szereg innych chorób oraz wady wrodzone u ludzi.
Richard von Weizsäcker rzeczywiście był w latach 1962-1966 członkiem zarządu koncernu farmaceutycznego Boehringer Ingelheim. Kiedy w 1991 roku "Der Spiegel" odkrył, że agent orange był produkowany na podstawie know-how właśnie tego przedsiębiorstwa, Weizsaecker będący już wówczas prezydentem, oznajmił, że dowiedział się o tym "ze zdumieniem" wiele lat później.
Zabójca syna byłego prezydenta został zbadany przez psychiatrów. Ci stwierdzili oni u niego "ciężką chorobę psychiczną". Niemiec pochodzący z Koblencji pracował - jak pisze "Bild" - jako magazynier w firmie wysyłkowej. Regularnie jeździł do Tajlandii, miał też związki z Wietnamczykami.
Fritz von Weizsaecker, syn byłego prezydenta Niemiec, został ugodzony nożem we wtorek podczas wykładu, który wygłaszał w szpitalu w Berlinie. Cios w szyję był śmiertelny.