Brytyjski „Guardian” donosi o coraz częstszych przypadkach pogryzień listonoszów przez psy. Winna temu ma być m.in. pandemia Covid-19, która negatywnie wpłynęła na psychikę pupili. Niektórzy dostarczyciele poczty doznali poważnych, wymagających operacji, obrażeń.

Portal podaje, że średnio co tydzień atakowanych jest 42 listonoszy. Przez rok, do 31 marca b.r. odnotowano 2206 ataków. To wzrost o 15 proc. względem poprzedniego roku, a już wtedy statystyki mówiły o 15 proc. wzroście względem roku poprzedniego.

Tym danym towarzyszy liczba około tysiąca pracowników poczty, którym w ciągu ostatnich pięciu lat psy całkowicie lub częściowo odgryzły palce w trakcie wrzucania listów przez drzwi.

W przypadku niektórych listonoszy, obrażenia po spotkaniu z psem są znacznie poważniejsze. Kirsteen Hobson, rozmówczyni "Guardiana", potrzebowała dwóch operacji: jednej polegającej na zabezpieczeniu ran nogi, głowy i oczu, oraz drugiej - rekonstruującej wargę. Po incydencie kobieta nie pracowała przez trzy i pół miesiąca. Skutki ataku psa odczuwa do dziś. Rana pod okiem jest "wciąż grudkowata", a udo z trudem się goi. To zmieniło całą moją twarz - powiedziała w rozmowie z dziennikiem.

Tropienie przyczyn agresji

Na pytanie o przyczyny coraz częstszych ataków na listonoszy próbują odpowiedzieć eksperci. Ich zdaniem, odpowiada za to wzrost populacji psów w Wielkiej Brytanii, który splótł się z początkiem pandemii Covid-19. Obecnie na Wyspach żyje ponad 13 mln psów domowych. Drugim powodem ma być zmiana trybu życia czworonogów.

Pandemia, brak możliwości właściwej socjalizacji, zmiana trybu pracy ich opiekunów, a następnie formy pośrednie wychodzenia z rygoru pandemicznego, aż do powrotu do pracy do biur, stoją za coraz większymi problemami psychicznymi psów, które następnie stają się podglebiem do problemów wychowawczych czy ataków agresji, na przykład wobec pracowników i pracowniczek pocztowych.

O problemie relacji na linii człowiek-pies pisze Louise Glazebrook, psia behawiorystka i autorka książki "Książka, którą Twój pies chciałby, żebyś przeczytał". W rozmowie z "Guardianem" powiedziała, że "musimy zacząć rozmawiać o tym, jak nasze ludzkie decyzje wpływają na psy, z którymi dzielimy domy".

Jej zdaniem obejmuje to również nieintuicyjne czynniki wyzwalające agresję, takie jak duże przeszklenia w nowoczesnych domach i mieszkaniach, które mogą być "naprawdę niepokojące dla naszych psów".

Swoim poglądem na sprawę podzieliła się także Lizz Lloyd, dyrektor ds. zdrowia i bezpieczeństwa w Royal Mail, która wskazała, że w naprawieniu sytuacji nie pomaga normalizacja przemocy wobec pracowników poczty. Przykładem miałoby być użycie smaczków dla psów "o smaku listonosza".

"Ataki psów na ludzi i ich coraz częstsza agresja to narodowy kryzys. (...) A pracownicy (poczty) są na pierwszej linii frontu" - uważa Lloyd. Kobieta ubolewa także nad niską karalnością właścicieli, których czworonogi pogryzły człowieka.

Psi behawioryści czekają, żeby pomóc

Królewska Poczta może wstrzymać dostawy do czasu rozwiązania problemu z agresywnym zwierzęciem. Wobec opiekuna problematycznego psa może także zostać zasądzona surowsza kara. Właściciel psa, który zaatakował Kirsteen Hobson, został skazany na 140 godzin prac społecznych i otrzymał 10-letni zakaz posiadania psa

Brytyjskie prawo przewiduje jednak także możliwość eutanazji czworonoga, a właściciele mogą zostać ukarani nieograniczoną grzywną i karą do pięciu lat więzienia, jeśli ich pies kogoś ugryzie (lub nawet 14 lat, jeśli atak będzie śmiertelny).

Eksperci wskazują, że problemowi można zapobiegać. Pomóc może m.in. planowanie odbioru poczty czy przesyłek. Godziny dostaw są zazwyczaj przewidywalne. Zamknięcie pupila w innym pokoju lub za bramką na schodach może zapobiec wielu problemom.

Pies, który jest terytorialny, nie powinien iść do drzwi, aby się z kimś spotkać - wskazuje Louise Glazebrook.

Równie ważne ma być jednak także to, aby zapewnić psu zaspokajanie jego potrzeb. Specjalistka od domowych pupili wskazuje, że sytuacja, gdy psiak nie potrafi się uspokoić, jest zestresowany, nie potrafi zrelaksować się w domu, nie jest normalna. W takim wypadku najlepiej zabrać go do wykfalifikowanego behawiorysty.