Tysiące zwolenników lewicy wyszły na ulice stolicy Bułgarii w proteście przeciw redukcji wydatków na cele socjalne w budżecie na 2013 rok. Uczestnicy wiecu zażądali odejścia centroprawicowego rządu premiera Bojko Borysowa.
Na placu przed katedrą Aleksandra Newskiego niedaleko parlamentu zebrały się tysiące ludzi - 20 tysięcy według organizatorów, około 10 tysięcy według mediów. Opozycyjna Bułgarska Partia Socjalistyczna zwołała wiec pod hasłem "Połóżmy kres katastrofie zwanej GERB". Partia GERB - Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii - rządzi Bułgarią od lipca 2009 roku.
Na wiecu kierowano pod adresem rządu dwa hasła: "Dymisja" i "Mafia".
Coraz więcej ludzi protestuje przeciw rosnącemu bezrobociu, cięciom socjalnym, autorytarnym rządom GERB i oligarchicznej władzy - oznajmił poseł lewicy Janaki Stoiłow. Powinniśmy zwalczać neoliberalną politykę i wyprowadzić kraj na drogę rozwoju - zaapelował.
Według lidera lewicy Sergieja Staniszewa, rządy Borysowa doprowadziły kraj i ogromną większość obywateli do głębokiego kryzysu i skompromitowały się w wyniku niekończących się skandali i afer. Krajowi potrzebny jest rząd odpowiedzialności narodowej - oznajmił Staniszew.
Ostatnie sondaże odzwierciedlają poważny spadek poparcia dla gabinetu Borysowa i jego partii. W październiku prawie połowa Bułgarów (45 proc.) oświadczyła, że odnosi się negatywnie do centroprawicowego rządu. Jego działalność aprobowało 18 proc. ankietowanych, a 70 proc. nie popierało polityki gospodarczej, socjalnej, dotyczącej ochrony zdrowia oraz dochodów.
Główne przyczyny tych nastrojów to zamrożone od trzech lat emerytury, świadczenia socjalne i część dochodów, co sprawia, że Bułgaria jest na ostatnim miejscu w UE pod względem dochodów, a także znaczny wzrost cen w ostatnich miesiącach - zarówno paliw, jak i prądu czy żywności.
Lewica, która cieszy się poparciem rzędu 20-23 proc., ogłosiła, że od sobotniego wiecu zaczyna mobilizację przed wyborami parlamentarnymi, które mają się one odbyć w lipcu przyszłego roku.