"Lewica jest pełna Ukraińców - jeśli wygrają, zaczną dostawy broni, Rosjanie odetną nam gaz, a gospodarka zostanie zrujnowana" - straszy Viktor Orban w mediach społecznościowych na finiszu kampanii wyborczej. Już jutro Węgrzy pójdą do urn, by wybrać 199-osobowy parlament. Rządzący Fidesz utrzymuje prowadzenie w sondażach.
Jednym z głównych tematów kampanii wyborczej na Węgrzech jest stosunek do Rosji. W stolicy Budepesztu, gdzie jest specjalny wysłannik RMF FM Paweł Balinowski, zaplanowano na dziś kilka dużych, ulicznych demonstracji, głównie opozycyjnych. Stolica Węgier od rana jest zakorkowana.
Opozycja przekonuje, że Węgry powinny postawić się Putinowi i stanąć po stronie Europy. Rządzący Fidesz Orbana twierdzi z kolei, że jego przeciwnicy chcą wciągnąć Węgry w tę wojnę.
Dyskusje na ten temat widać na ulicach, na bilbordach i plakatach. Co ciekawe, nawet jeśli z tych plakatów patrzy Peter Marki-Zay, główny kontrkandydat Orbana to często występuje on jako czarny charakter w materiałach sponsorowanych przez Fidesz. Z drugiej strony, widziałem wiele plakatów kandydatów partii Orbana z dopisaną markerem literą "Z", czyli symbolem rosyjskiej inwazji, co jest wyraźnym odwołaniem do proputinowskiej postawy lidera Fideszu - relacjonuje nasz dziennikarz.